Pan Smrodek

0
1934

„Pan Smrodek”
David Walliams
ilustr. Quentin Blake
przeł. Karolina Zaremba
Wydawnictwo Mała Kurka, 2014

On: potargany, brudny, niemalże łysy, ale z muszką na szyi i psem pod pachą. Ona: trochę pulchna, wystraszona, z kokardami we włosach i dziwnym ubraniu. Oto Pan Smrodek – włóczęga i tułacz, czyli po naszemu: bezdomny, ze swoją suczką Księżną oraz Chloe, dwunastolatka z domu brytyjskiej klasy średniej, czyli główne postacie recenzowanej książki.

Starsza córka Państwa Okruch, notorycznie niespełniająca oczekiwań matki: pod względem wyglądu, manier, ocen w szkole i stu innych powodów, jest obiektem kpin oraz żartów ze strony swoich koleżanek. Chloe nienawidzi swojej młodszej, perfekcyjnie zorganizowanej siostry oraz czuje się niekochana przez rodzinę. A pan Smrodek? Zgodnie z tytułem „kąpie się tylko w sadzawce” i niemiłosiernie cuchnie, a nawet zasmradza – twierdzi Walliams.

Chloe, wiedziona ciekawością, nudą i samotnością, zagaduje pewnego grudniowego popołudnia, do Pana Smrodka, który siedzi jak zwykle na drewnianej ławce w miejskim parku. Nienawykły do konwersacji mężczyzna w niezwykle wytworny sposób odpowiada dziewczynce. To ją zaskakuje, ale też zachęca do dalszych pytań. Chce dowiedzieć się, co spowodowało, że Smrodek stał się bezdomnym. Jest ciekawa, czy jej wyobrażenia na jego temat są chociaż trochę zgodne z prawdą. Pan Smrodek jest jednak bardzo tajemniczy i zachowuje się dość niestereotypowo jak na człowieka ulicy, na przykład nie chce wziąć od dziewczynki pieniędzy! Chloe postanawia dowiedzieć się o mężczyźnie czegoś więcej, odwiedza go więc codziennie.

Kim okaże się Pan Smrodek – lordem, przebrzmiałym gwiazdorem rocka czy też starym żeglarzem? A może każdym z nich naraz!

Co wyniknie z przyjaźni bezdomnego i nastolatki? Czy Pan Smrodek przestanie w końcu tak cuchnąć? I jak dojdzie do wizyty bezdomnego w gabinecie premiera Wielkiej Brytanii? Zaręczam, że odpowiedzi zaskoczą niejednego czytelnika, podobnie jak przemiana smutnej, grzecznej dziewczynki w odważną i rozeznaną w swoich uczuciach oraz pragnieniach nastolatkę.

Wbrew pozorom książka Walliamsa nie ma charakteru wyłącznie rozrywkowego. Śmiech, jakkolwiek dominujący, przeplata się tu ze smutkiem i złością. Książka uruchamia w czytelnikach wyobraźnię i poczucie humoru, ale również odkrywa uczucia, które młodsi i starsi chcieliby od siebie odsunąć – zażenowanie, wstyd, poczucie krzywdy, wyobcowania. Odsłania prawdę, często niezbyt przyjemną, o rodzicach (czasem są okropnymi egoistami uwikłanymi w tyranię powinności), bezdomnych (każdy ma swoją niepowtarzalną historię), mediach (żywią się sensacją), a nawet polityce (interes polityczny nie pokrywa się z interesem społecznym).

Autor „Babci rabuś” stara się nie tylko rozśmieszyć czy też zażenować czytelnika, ale także nauczyć go jak wyrażać emocje, bronić swojego honoru, mądrzeć wychowywać, okazywać zainteresowanie i troskę, a nawet ma ambicje terapeutyczne. I to względem dzieci, jak i dorosłych.

„Pan Smrodek” miał swoją premierę wydawniczą jesienią 2014 roku, a już w grudniu, dokładnie w Mikołajki, dzieci mogły oglądać adaptację filmową książki Davida Walliamsa – szkoda, że nie na kanale ogólnodostępnym. Tytułowego bohatera zagrał tam brytyjski aktor Hugh Bonnenville, natomiast premiera angielskiego rządu – nie kto inny jak David Walliams.

Trudno mi oceniać walory artystyczne czy rozrywkowe wspomnianego filmu oraz jego wierność fabule książki, gdyż rzeczonej produkcji BBC nie widziałam. Przypuszczam jednak, na postawie komentarzy dziecięcych widzów, że to kawał dobrego kina familijnego, takiego do śmiechu i płaczu. Bo akurat książka taka właśnie jest. Wciągająca, absurdalnie humorystyczna, autoironiczna, wyciskająca łzy (chwilami), niepoprawna, antypedagogiczna (trochę). Należy do moich ulubionych lektur, tuż obok „Koszmarnego Karolka”, „Matyldy” oraz „Pamiętnika grzecznego psa”.

Oprócz recenzowanego tytułu, na rynku wydawniczym dostępne są inne książki Davida Walliamsa. Mam tu na myśli: „Chłopaka w sukience”, „Babcię rabuś”, „Demoniczną dentystkę”. W marcu miał swoją premierę „Szczuroburger”. Wszystkie wymienione pozycje znajdziecie na stronie Domu Wydawniczego Mała Kurka w serii: „Na kurzej łapie”. Jeśli spodobał wam się styl literacki „Pana Smrodka” i odpowiada brytyjskie poczucie humoru rodem z Cyrku Monthy Pythona sięgnijcie po inne lektury wspomnianego autora.

Łucja Abalar

***

Opisać smród tak, byśmy jako czytelnicy niemalże czuli tę przykrą woń, to wyzwanie dla autora. Ale to nie wszystko. Trzeba jeszcze umiejętnie doprawić opis humorem, stworzyć galerię charakterystycznych postaci na czele z mieszczańską rodzinką, wrzucić je w wir niecodziennych sytuacji ze starym, bezdomnym włóczęgą w roli głównej – i… mamy książkę Davida Walliamsa. Drugą już, dodajmy, na polskim rynku. Wcześniej bowiem wydawnictwo Mała Kurka opublikowało „Babcię rabuś”.

Brytyjski autor wyraźnie sympatyzuje z grupą Monty Pythona, nie stroni od absurdu, kpiny, skatologicznej tematyki i niewybrednych żartów. Na szczęście nie szafuje nimi bezmyślnie. Na bezdomnego Pana Smrodka, pomimo jego odstręczającego wyglądu i zapachu, reagujemy raczej rozbawieniem niż niechęcią i wstrętem, a z czasem zyskuje on naszą pełną sympatię. Okraszona dosadnym humorem charakterystyka tej postaci zupełnie nie przeszkadza, byśmy zobaczyli w Smrodku pozytywnego bohatera. W końcu nawet zazdrościmy Chloe, dwunastoletniej dziewczynce, która pierwsza dostrzegła człowieka w śmierdzącym wędrowcu, niezwykłej przyjaźni ze starym wagabundą. Bo nie każdego stać na pokonanie obrzydzenia i strachu przed dziwnym, obcym jegomościem.

„Pan Smrodek” bawi, ale też prowokuje do refleksji nad przewrotnością ludzkiego życia. Autor pod lupą stawia także rodzinę (przekonacie się, ile tu problemów) i świat polityki (czyżby wszędzie było tak samo?). Jestem ciekawa, kogo sportretuje w następnej powieści…

Ewa Skibińska, 8.02.2015

Informacja wydawcy:

Chloe codziennie w drodze do szkoły przejeżdża obok siedzącego na parkowej ławce bezdomnego człowieka. Mijają go wszyscy i z pobłażliwą pogardą nazywają Panem Smrodkiem. Wrósł w krajobraz jak jemioła w gałęzie drzewa. Dziewczynka ma wielką ochotę poznać historię jego życia. Ale musiałaby się do niego odezwać. Nie, chyba nie powinna. Mama będzie niezadowolona. A gdyby tak poprosić, żeby zamieszkał w szopie, która stoi w ogródku? O, wtedy byłoby dużo czasu na rozmowę…

Wiele rodzin ma ukrytego Pana Smrodka w ogrodowej szopie. Przekonajmy się, że nie jest wcale taki okropny, jak maluje go jego zapach. W końcu nie ma okazji, aby myć się regularnie.

Promocyjny filmik zapowiadający książkę: