Relacja Urszuli Morgi z 12. Bałtyckich Spotkań Ilustratorów

0
1773

Polska Szkoła Książki Obrazkowej – relacja z zakończonych właśnie w Gdańsku 12. Bałtyckich Spotkań Ilustratorów

W Nadbałtyckim Centrum Kultury w Gdańsku zakończyły się 12.Bałtyckie Spotkania Ilustratorów. Tematem przewodnim tegorocznej edycji była Polska Szkoła Książki Obrazkowej. Nawiązując do takich zjawisk jak Polska Szkoła Ilustracji, Polska Szkoła Plakatu czy Polska Szkoła Filmowa organizatorzy postanowili zwrócić uwagę na wysoką rangę artystyczną tego gatunku w polskiej sztuce współczesnej.

Wydarzeniu towarzyszyła premiera publikacji pt. „Polska Szkoła Książki Obrazkowej”. Spotkanie z jej autorkami Małgorzatą Cackowską, Anitą Wincencjusz-Patyną, Grażką Lange oraz ilustratorką Aleksandrą Cieślak, które odbyło się w Ratuszu Staromiejskim 26 października 2017 r. zainaugurowało tegoroczną edycję imprezy. Prowadzący dyskusję dr Jacek Friedrich próbował ustalić m.in. czym różni się książka obrazkowa od książki ilustrowanej, jak rozkładają się role autora, ilustratora i grafika w procesie tworzenia publikacji i jak najprościej zdefiniować zjawisko książki obrazkowej. Zdaniem Aleksandry Cieślak, autorki m.in. takich publikacji jak „Od 1 do 10”, „Co wypanda, a co nie wypanda” czy „Książka do zrobienia,” książka obrazkowa jest zwykle dziełem jednego człowieka, który łączy funkcje autora, ilustratora i grafika jednocześnie. Grażka Lange – odpowiedzialna za projekt graficzny premierowej publikacji, jako nadrzędną cechę książki obrazkowej wymieniła projektowanie zintegrowane, czyli takie kiedy książka od tekstu, przez typografię, ilustracje, paginę, po projekt okładki jest spójną, wymyśloną całością. Małgorzata Cackowska – doktor nauk humanistycznych, na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego, która w swojej pracy naukowej zajmuje się książką obrazkową, opowiadała m.in. o relacjach jakie zachodzą między tekstem, a obrazem w książkach obrazkowych. Anita Wincencjusz-Patyna, autorka książki „Stacja Ilustracja” – obszernej publikacji dotyczącej polskiej ilustracji w najważniejszym dla niej „złotym” okresie – podkreślała znaczenie różnorodności i wolności stylistycznej polskich twórców książki obrazkowej, co miało bez wątpienia najsilniejszy wpływ na ukształtowanie się zjawiska Polskiej Szkoły Książki Obrazkowej.

Uczestniczki dyskusji podjęły się też karkołomnego zadania wskazania najważniejszej ich zdaniem publikacji tego nurtu. Padły takie tytuły jak „Gabryś, nie kapryś” w opracowaniu graficznym Henryka Tomaszewskiego, „O stole, który uciekł do lasu” Franciszki i Stefana Themersonów czy książki Bohdana Butenko. Nie obyło się też bez odrobiny polityki – zdaniem dr Jacka Friedricha środowisko książki obrazkowej jest w ostatnich latach mocno sfeminizowane. Jednak autorki nie zgodziły się z jego tezą. Niewątpliwie jednak uczestniczkami spotkania były w przeważającej mierze kobiety, co zdaniem Anny Suwały – kolekcjonerki i konserwatorki malarstwa, która przysłuchiwała się rozmowie, może wynikać z uwarunkowań historycznych. Kiedyś to głównie mężczyźni czytali książki dzieciom. Od pewnego czasu role zmieniły się i o domowe biblioteczki dbają głównie kobiety. Anna Suwała zapropnowała też bardzo interesującą definicję książki obrazkowej nazywając ją sejfem, do którego klucz mają zawsze dwie osoby: autor i ilustrator.

Po zakończonej dyskusji odbył się wernisaż wystawy „Polska Szkoła Książki Obrazkowej”. Prezentuje ona około 100 książek polskich artystów, wydanych zarówno w ostatnich latach, jak i niedostępnych już na polskim rynku. Znalazły się na niej m.in. książki z ilustracjami Józefa Wilkonia, Bohdana Butenki, Janusza Stannego, Adama Kiliana, jak i Aleksandry i Daniela Mizielińskich, Marty Ignerskiej, Agaty Królak czy Aleksandry Cieślak. Wystawa potrwa do 8 grudnia.

W kolejnym dniu BSI odbyło się spotkanie ze wspomnianą już wcześniej Anną Suwałą. Wykład pt. „Odkopać złoty pociąg i kolażową Lokomotywę. O utajnionych w druku pomysłach ilustratorów” odkrywał tajniki warsztatu ilustratora. Pani Anna Suwała jest właścicielką największej w Polsce kolekcji oryginalnych prac z tzw. złotego okresu polskiej ilustracji. Jednocześnie jako konserwator sztuki ma gruntowną wiedzę na temat technik wykorzystywanych przez ówczesnych ilustratorów.

Podczas dwugodzinnego spotkania, zilustrowanego bogato przykładami i anegdotami omówiła m.in.

– najpopularniejsze (papier, tektura, kalka) i najdziwniejsze (np. spękane kafle, worki po cukrze, sztywnik krawiecki) podłoża na jakich powstały kiedyś polskie ilustracje;

– stosowane techniki malarskie i rysunkowe;

– dziwne narzędzia pracy (np. gumowa gruszka napełniona wodną farbą, odcisk farby nanoszonej niezatemperowaną stroną ołówka, opuszki palców, żyletki);

– zmiany w ikonografii – przykłady niezrozumiałych już dzisiaj kodów obrazkowych;

– wątki autobiograficzne inspirujące twórców Polskiej Szkoły Ilustracji (np. pies Ewy Salamon, syn Marii Uszackiej, koty Ewy Frysztak itp.)

– pieczołowite dokumentacje i przygotowania do pracy nad ilustracjami (np. Ewa Salomon i jej bogate archiwum zdjęć lokomotyw w czasie pracy nad „Lokomotywiątkiem” czy koronek w czasie pracy nad „Żukiem”)

Zdaniem Pani Anny Suwały ilustracja książkowa była najbardziej poszkodowaną i niedowartościowaną dziedziną sztuki – zarówno na wystawach, jak i w katalogach rzadko podpisywano techniki jakich użył artysta do wykonania dzieła. A sami twórcy traktowali często oryginały swoich prac jako materiał wyjściowy do powstania kolejnych ilustracji – wycinając z nich i powtórnie wykorzystujące elementy. Nie zachowywali też szkiców lub szkicowali na odwrotach oryginalnych prac. Co najciekawsze nie traktowali tego jako dewastacji swoich dzieł. Najboleśniej odczuwali natomiast wszelkie ingerencje w formę i kolor, jakie w socrealistycznym druku zdarzały się regularnie.

Na koniec spotkania uczestnicy mieli możliwość dotknięcia i przyjrzenia się z bliska kilkudziesięciu oryginalnym ilustracjom z lat 1940-1970, z kolekcji Pani Anny Suwały. Fascynująca okazała się nie tylko możliwość zobaczenia omówionych technik, ale też znalezienie na odwrociach prac istnych perełek, jak np. ta na ilustracji Marii Żydanowicz do magazynu Iskierki z 1951 wpisana ręcznie przez redaktora: „Srokę usroczyć – to jest pliszka”. Rewersy ilustracji okazały się bogatym materiałem nie tylko na kolejny wykład, ale nawet na solidną pracę doktorską.

Gościem ostatniego dnia 12. Bałtyckich Spotkań Ilustratorów był Piotr Młodożeniec – plakacista (jak sam siebie określa), grafik, rysownik, ilustrator, autor animowanych filmów. Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Podczas spotkania zaprezentował swoje ilustracje zrealizowane do książek obrazkowych m.in. wierszy Jana Brzechwy czy – zupełnie świeże prace do wierszy swojego dziadka, Stanisława Młodożeńca, wybitnego poety awangardowego, które niebem doczekają się wznowienia po latach. Opowiedział też o wpływie ojca – Jana Młodożeńca oraz mistrza profesora Henryka Tomaszewskiego na swoją twórczość, jak i przestrzegał młodych twórców przed uzależnieniem od komputera i zachęcał do stosowania technik klasycznych. Jednocześnie podkreślał znaczenie wytrwałości, dyscypliny i pracy w osiągnięciu sukcesu. Prowadząca spotkanie Grażka Lange, podkreślała dziecięcą świeżość i stale obecny w pracach artysty „odjazd bez trzymanki”. Piotr Młodożeniec potwierdził, że chciałby ocalić w sobie coś z dziecka: „dzieci są naturalne, spontaniczne, niedawno do nas przyszły i pewnie pamiętają jeszcze to co było wcześniej” – żartował. Nie zabrakło też opowieści o rodzinnym domu, wpływie artystycznej rodziny na życiowe wybory Piotra czy anegdot i historii szkolnych, choć jak wyznał artysta: „nie bardzo lubił tę łatkę szkolnego plastyka – wolał rysować dla siebie”.

Tradycyjnie Bałtyckim Spotkaniom Ilustratorów towarzyszyły warsztaty dla najmłodszych – poprowadziły je w tym roku Aleksandra Cieślak, Monika Hanulak, Marianna Oklejak oraz Małgorzata Gurowska i Joanna Ruszczyk, autorki projektu „Lokomotywa/IDEOLO”.

Tegoroczne 12. Bałtyckie Spotkania Ilustratorów przyciągnęły sporą publiczność, a warsztaty cieszyły się jak co roku ogromnym zainteresowaniem najmłodszych. Jak podkreśliła podczas otwarcia koordynatorka projektu – Renata Malcer-Dymarska – impreza ta powstała dwanaście lat temu, a inspiracją dla niej była bezkompromisowa i odważna nowa skandynawska literatura dziecięca. Okazało się, że przez te dwanaście lat polska książka obrazkowa wróciła do tak znakomitej kondycji, że z powodzeniem możemy mówić o jej renesansie i nowym pokoleniu twórców Polskiej Szkoły Książki Obrazkowej.

Urszula Morga – absolwentka reżyserii w Gdyńskiej Szkole Filmowej. Prowadzi autorskie studio animacji Esy-floresy. Autorka książki dla dzieci „Panda Bonia”. Prywatnie miłośniczka książki obrazkowej i mama 10-letniego Mikołaja.

fot: Radek Jachimowicz, NCK 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj