Hokus-Pokus, Albercie

0
881

„Hokus-Pokus, Albercie”
Gunilla Bergström
ilustr. Gunilla Bergström
przeł. Katarzyna Skalska
wiek: 3+
Zakamarki, 2015

Gratka dla miłośników Alberta Albertsona. Po dwunastu tomikach przygód tego sympatycznego kilkulatka pojawia się pierwszy o zdecydowanie dłuższej i bardziej skomplikowanej fabule, na dodatek z magicznym zaklęciem w tytule. Idealna lektura na andrzejkowy wieczór.

W tym opowiadaniu oprócz Alberta i jego taty główną postacią jest Wiktor. Pamiętacie go? Poznaliście go w książce „Kto obroni Alberta?”. To ten sam chłopiec, któremu Albert bandażuje kolano i chroni przed dokuczającymi mu kolegami. Na początku opowieści pomieszczonej w recenzowanym tytule Wiktor z Albertem są już dobrymi przyjaciółmi, razem chodzą do szkoły, do świetlicy i do domu. I właśnie podczas jednego z takich powrotów ze szkoły do domu spotykają w centrum miasta Czarodzieja. Skąd wiedzą, że to właśnie on? Ubrany w ciemny strój, przypominający garnitur, starszy mężczyzna pod muszką i z pieskiem wyczarowuje chłopakom z nosów monety. Przyjaciele są zachwyceni! Codziennie spacerują po mieście w poszukiwaniu tego niezwykłego staruszka. Udaje im się nawet wyśledzić jego dom, więc pewnego dnia zbierają się na odwagę, i pukają do jego drzwi. Otwiera im przyjemna starsza pani, która okazuje się Muzą Czarodzieja – nie żoną czy przyjaciółką, ale właśnie Muzą. To niezwykłe!

Chłopcy są bardzo mile widziani w domu „czarodziejskiego” małżeństwa, a Pan z pieskiem chętnie zabawia swoich gości czarami. Sim-salabim, hokus-pokus i z kapelusza wylatują cukierki, karty, a nawet statek w butelce dla Wiktora. Po wielu spotkaniach Alberta i Wiktora z Czarodziejem, podczas których chłopcy nie tylko korzystają z gościnności starszych państwa, ale również pomagają im w codziennych sprawach – palenie liści, odśnieżanie, zakupy, wyprowadzanie psa – Albert prosi o wyczarowanie dla siebie żywego psa.

Czy jego życzenie się spełni? Co na to wszystko tata Alberta, niejako „osierocony” przez syna w ostatnim czasie, reagujący na opowiadania o Czarodzieju ze sceptycyzmem i drwiącym uśmiechem? Który uważa, że Albert nie dorósł jeszcze do opieki nad zwierzęciem…

„Hokus-pokus, Albercie” to książka nie tylko o magii, czarodziejach i trikach. To także historia o tym, że dzieci potrzebują dziadków, i odwrotnie, bo młodsi mogą się od starszych wiele nauczyć, między innymi odpowiedzialności i wrażliwości, z kolei seniorom obecność wnucząt pozwala poczuć się potrzebnym, sprawczym i adorowanym. To wzmacniające dla obu pokoleń. Poza tym okazuje się, że relacja dzieci-dziadkowie wolna jest od wielu napięć charakterystycznych dla relacji dzieci z rodzicami, napięć wynikających z pośpiechu, braku dystansu, rutyny dnia codziennego. Dlatego bywa, że młodsi chętniej zwierzają się swoim dziadkom niż rodzicom, i szukają u nich zrozumienia.

A co do pytania o prawdziwość czarów, które pojawia się, raz po raz, w rozmowie Alberta z tatą, to spieszę nadmienić, że Gunilla Bergström nie daje jednoznacznej, prostej odpowiedzi. Czytelnik raz dowiaduje się, że czary nie istnieją, a innym razem, że są, ale nie polegają na trikach i sztuczkach. Jak tu się w tym połapać? – szczególnie, gdy ma się dopiero kilka lat. Autorka wierzy w mądrość najmłodszych, hołdując przekonaniu, wyrażonemu przez Czarodzieja, że „każdy może wierzyć w to, co chce. Kto dobrze patrzy, ten widzi, co trzeba”.

Łucja Abalar

****

Informacja wydawcy:

Czy czary naprawdę istnieją? Albert twierdzi, że spotkał prawdziwego czarodzieja. Jednak tata mu nie wierzy. Ale może istnieją czary, które nie są tylko sztuczkami? Czary, w które mogliby uwierzyć nawet tatusiowie?

Uwaga! Ten tytuł różni się od pozostałych – więcej do czytania, mniej ilustracji!

Albert Albertson mieszka z bardzo miłym tatą i kotem Puzlem. Jak każdy kilkulatek czasem ma problemy z zasypianiem, potrafi rano strasznie się grzebać przed wyjściem do przedszkola i jest niezwykle pomysłowy, zwłaszcza jeśli bardzo czegoś chce. Dzieci rozpoznają w Albercie swoje zachowania i emocje – radość zabawy, ciekawość świata, nieograniczoną fantazję, ale też złość, zazdrość czy strach.

Książki o Albercie, tłumaczone na kilkadziesiąt języków, rozeszły się dotąd w niemal dziewięciomilionowym nakładzie w Szwecji i poza jej granicami, a na ich kanwie powstały liczne spektakle teatralne i filmy animowane. W Szwecji to już kultowa seria, licząca ponad trzydzieści tytułów. Jej autorka i ilustratorka, Gunilla Bergström, otrzymała za swoją twórczość wiele nagród i wyróżnień, włącznie z wyborem jej książki na książkę roku 1997 przez szwedzkie Jury Dziecięce.

W 2012 roku minęło 40 lat od ukazania się pierwszej historii o Albercie Albertsonie, który w Szwecji nazywa się Alfons Åberg. Przy okazji jubileuszu Gunilla Bergström uhonorowana została przez szwedzki rząd medalem Illis quorum za „nowatorską twórczość literacką i ilustratorską znakomicie ukazującą świat z dziecięcej perspektywy”. Książki o Albercie cieszą się niesłabnącą popularnością i wciąż powstają nowe.