KOC: Kręcone włosy córki zbójnika

0
975

KOC – Klub Osobników Czytających, w którym bardzo różni kulturalni czytelnicy dzielą się z „Rymsem” wspomnieniami ze swoich niepokojących, obrazoburczych, poruszających, wzruszających lektur dzieciństwa i wczesnej młodości. W części dziewiętnastej: Monika Hałucha.

W moim rodzinnym domu zawsze było mnóstwo książek. Rodzice i o sześć lat starszy brat dużo czytali. Przypuszczam, że nie poświęcali mi tyle czasu, ile bym chciała, dlatego czytać nauczyłam się sama, nikt dokładnie nie pamięta kiedy i jak. Rodzice wspominają, że po prostu pewnego dnia zaczęłam sama sobie czytać książeczki z cyklu „Poczytaj mi, mamo”.

Wychowałam się w małej miejscowości, moi rodzice byli nauczycielami w wiejskiej szkole. Wyprawy do miasta wojewódzkiego były dla kilkuletniej dziewczynki wielką przygodą. A największą przyjemnością były wizyty w sąsiadujących ze sobą restauracji i księgarni. Do dziś lubię zapach galaretki z owocami i nowych książek.

Moim najpiękniejszym wspomnieniem, związanym z książkami, jest wizyta w tej właśnie zamojskiej księgarni na rogu, gdzie po raz pierwszy tata pozwolił mi samodzielnie wybrać książkę. Nie wiem, czy wybór był duży, pamiętam tylko tę jedną. Być może najbardziej rzucała się w oczy przez intensywną zieleń na okładce.

Wróciłam wtedy do domu z „Ronją, córka zbójnika” Astrid Lindgren.

Czytałam ją później dziesiątki razy, choć zawsze bałam się burzy i lasu. Marzyłam, że spotkają mnie takie fascynujące przygody, jak Ronję, ale też cieszyłam się, że nie muszę walczyć z przerażającymi Wietrzydłami.

Być może to w tej książce należy szukać powodu, dla którego od zawsze chciałam być samodzielna. I mieć czarne, kręcone włosy. 😉

Monika Hałucha – pracuje jako redaktorka. Popularyzuje czytelnictwo, prowadząc z przyjaciółmi warsztaty Czytaki i Spółka oraz działając w Polskiej Sekcji IBBY. Kocha słowa – czyta niemal wszystko i od zawsze. Kolekcjonuje piękne książki dla dzieci.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj