„Cudowne kuracje doktora Popotama”

0
857

„Cudowne kuracje doktora Popotama”
Leopold Chauveau
przeł. Maria Raczkiewicz-Śledziewska
Noir sur Blanc, marzec 2023

„Cudowne kuracje doktora Popotama”, odkryte po wielu latach bajki francuskiego pisarza, lekarza i rysownika, Leopolda Chauveau, są zupełnie wyjątkowe. Wyjątkowy jest humor, czasem czarny, który docenią dzieci, które często lubią się trochę bać, a potem pękać ze śmiechu. Wyjątkowy jest język, bo książka pisana jest językiem, jakim dorosły rozmawiałby z dzieckiem. Jednocześnie opowieści te są często ironiczne i absurdalne, przekraczają granice tego, co jest możliwe. Przeczytamy tu o tapirze, który, połknięty przez węża boa, nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, o małej foczce, która tak bardzo chciała się zaprzyjaźnić z niedźwiedziem polarnym, że zbliżyła się do niego tak, że już bardziej nie można, wreszcie o pełnym pasji i naukowego zacięcia doktorze Popotamie, który za pomocą wielu opatentowanych przez siebie wynalazków ratuje zwierzęta z najbardziej beznadziejnych opresji. Dowiemy się również czy zawsze trzeba zakładać gatki, czy choroba morska naprawdę zawsze jest nieprzydatna, jak wyglądały kiedyś żyrafy i jak się skleja krokodyla.

Autor był lekarzem w czasie I wojny światowej i zdecydowanym przeciwnikiem kolonializmu. Pisał książki dla własnych dzieci, często włączając je w proces twórczy, przez co jego styl jest bezpośredni, stawiający dziecko na równi z dorosłym, zupełnie nie do podrobienia. Chauveau był także miłośnikiem kina, co widać w sposobie, w jaki ilustrował swoje opowieści – czasem na obrazku widać tylko małą część bohatera, bo reszta nie zmieściła się w kadrze.

Leopold Chauveau, autor dotychczas nieznany w Polsce, ma szansę stać się klasykiem na miarę najlepszych twórców literatury dziecięcej, a czytając te bajki razem z dziećmi, dorośli też nie będą się nudzić.

Léopold Chauveau (czytaj: Szowo) urodził się we Francji dość dawno temu, jeszcze w XIX wieku. Studiował medycynę, bo namówił go do tego tata. Został chirurgiem, a kiedy wybuchła pierwsza wojna światowa, leczył rannych żołnierzy. To bardzo trudne doświadczenie sprawiło, że po zakończeniu wojny Léopold postanowił przestać być lekarzem i spełnić swoje marzenie. Od zawsze chciał zostać pisarzem, rysownikiem, malarzem i rzeźbiarzem. Zaczął pisać książki, głównie dla dzieci. Ozdabiał je własnymi rysunkami. Jego publikacje bardzo się podobały i z czasem zaczęto je porównywać do najlepszych książek autorów, którzy dostali literacką Nagrodę Nobla, Rudyarda Kiplinga i Selmy Lagerlöf. Cenili go znani malarze i pisarze. Jeden z nich, Roland Topor, mówił nawet, że wszystkie inne książki są nudne i głupie — ale przesadzał. Chauveau tworzył rysunki nie tylko do swoich tekstów, zilustrował też bajki La Fontaine’a i Biblię. Zmarł w 1940 roku, ale jego bajki, rysunki i rzeźby nadal są podziwiane i inspirują artystów na całym świecie. W 2005 roku japoński reżyser Kōji Yamamura zrealizował film animowany na podstawie jednej z jego bajek. A w 2020 roku odbyła się duża wystawa prac Leopolda Chauveau w wielkim muzeum w Paryżu — Muzeum Orsay.

Od tłumaczki

Podziwiajmy tych nielicznych szczęściarzy, którzy w swej mądrości potrafili nie zerwać z dzieciństwem, i zazdrośćmy im. Pozostali w stanie łaski, zachowali to bezcenne bogactwo, a w razie potrzeby umieją ukrywać je, bawiąc się w dorosłych.

Léopold Chauveau

„Autorzy książek dla dzieci często usiłują chronić czytelników przed zbyt absurdalnym, jak sądzą, poczuciem humoru. Próbują też narzucać im własne odczucie melancholii i wizję poważnego świata, z którym, ich zdaniem, dzieci muszą się dopiero oswoić. Jak to mówi Henio: „po pierwsze się nie zgadzam”. Dzieci często mają więcej melancholii i własnych problemów, trudnych przeżyć i niepewności, niż wydaje się dorosłym, którzy już pozapominali, jak skomplikowane bywa życie (wewnętrzne), gdy ma się kilka lat. Dzieci często mają w sobie więcej poczucia i umiłowania absurdu, niż ktokolwiek z dorosłych zdołałby sobie wyobrazić. Z powodu obaw o ocenę dorosłych często postanawiają tego nie okazywać, a z wiekiem ta umiejętność absurdalnego myślenia zwykle zanika. Strata jest ogromna, ileż wyobrażeń najdzikszych historii i przekształcania swojskiego otoczenia w najbardziej egzotyczne i niesamowite przygody nigdy nie zostanie opowiedzianych… Książki dla dzieci, które zapamiętujemy, mają w sobie moc przenoszenia nas daleko od codzienności. Nie zawsze muszą to być opowieści o egzotycznych krainach i fantastycznych przygodach, mogą pokazywać również codzienność, ale jest jeden warunek: autor musi pamiętać, jak to jest być dzieckiem.

Historie spisane przez Leopolda Chauveau właśnie tym się wyróżniają, że autor ma ów dar. Wie, że dzieci słuchają bajek opowiadanych lub czytanych przez rodziców i najczęściej są to najprzyjemniejsze chwile w ich życiu. Lubią się wtedy przenosić daleko od codzienności, z siłą właściwą tylko dziecięcej wyobraźni. Przeżywają wtedy wiele emocji, również strach, który chwilę później przeradza się w wybuch śmiechu. Cudowne kuracje doktora Popotama dostarczają wielu okazji do takich przeżyć. Czarny humor, złośliwe komentarze bohaterów, nowe słowa tworzone, żeby nazwać nieznane pojęcia lub wymysły — to wszystko elementy dziecięcego świata. Nawet najstraszniejsze okropności, jak wyrywanie zębów olbrzymowi lubiącemu zjadać małe pulchne dzieciaczki wracające do domu czy krokodyl w kawałkach, który po operacji sklejenia w całość ma kłopoty z połknięciem żyrafy są tak absurdalne i przedstawione z takim humorem, że wybuchy śmiechu stają się szczepionką na różne strachy, jakich często nie brak przed snem. Wszystkie historie dobrze się kończą, Henio jest zadowolony i mówi tylko na koniec: „Całe szczęście, że olbrzym zostawił nóż w stojaku na parasole”.

Autor pisał z myślą o swoich dzieciach, a jego najmłodszy syn, Renaud, stał się również bohaterem i współtwórcą bajek. Chłopiec zmarł przedwcześnie, a ojciec nie mógł pogodzić się ze stratą i bardzo rozpaczał. Pocieszenia szukał, pisząc książki dla dzieci, które były właściwie rozmową z synkiem, przywoływaniem go do życia.

To Renaud, w polskiej wersji jako Henio, wprowadza czytelnika w kolejne bajki, a w przedmowie poucza ojca, jak ma pisać: „Gdybyś pisał dokładnie tak, jak mówię, te bajki by były o wiele lepsze”. Dorosły posłuchał dziecka. Bardzo trafne wydają się tu słowa Kubusia Puchatka: „Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika”. Renaud nie zniknął.

Moje spotkanie z Leopoldem Chauveau było olśnieniem i miłością od pierwszego wejrzenia. Mówił o sobie, że jest „starym dzieckiem”, bliska mu była dziecięca wrażliwość i poczucie humoru, pisał z punktu widzenia dziecka: otwarcie i niepoważnie. W tłumaczeniu zależało mi na oddaniu właśnie tego wyjątkowego charakteru języka: żeby czytając na głos, nie napotykało się na takie słowa jak „aby”, „iż” czy „gdyż”, szczególnie w dialogach. Powtórzenia czy niepoprawności wynikają z zamysłu autora i są wyrazem zachwytu nad językiem dziecka. Czułość i miłość, jakie przebiją przez pozorną szorstkość i figlarność rozmów z synkiem na początku każdego rozdziału, stanowią piękny kontrast z często dosadnym językiem i nieprzewidywalnymi zachowaniami bohaterów tych bajek.

Odkryłam Leopolda Chauveau wiele lat po jego śmierci i okazało się, że jego opowieści zupełnie się nie zestarzały, dlatego postanowiłam się z Wami podzielić tym fascynującym odkryciem”.

Maria Raczkiewicz-Śledziewska

(informacja wydawcy)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj