„Nie mój dom”
Susie Morgenstern
ilustr.: Serge Bloch
przekł. Iwona Janczy
Adamada, 16 maja 2019
Przeprowadzka to duże wydarzenie w życiu małego człowieka. Zresztą nie tylko małego. Przeprowadzałam się wiele razy i znam smak wysiłku pakowania, lęku przed nieznanym, stresu przed nową szkołą, nowymi kolegami. Różnie bywało. Miło i mniej miło.
Główny bohater ma pięć lat, mieszka w Paryżu. Poznajemy go, kiedy leży w łóżku w swoim pokoju. Czuje się w nim bezpiecznie, zna każdy centymetr przestrzeni. A szczególnie lubi drzewo za oknem. Opisuje całe mieszkanie, blok, w którym mieszka, najlepszego przyjaciela Artura, wspólne zabawy. Ale to wszystko ma się zmienić, bo tata dostaje nową pracą na Lazurowym Wybrzeżu i muszą się wyprowadzić. Zaczyna się szał pakowania, rodzice się cieszą na większe mieszkanie, ale nasz pięciolatek czuje niepokój. Pakowanie, ekipa od przeprowadzek wzbudzają w nim lęk. Mały boi się, że zgubią gdzieś skarby z jego pokoju.
Nowe lokum jest obce, ale przynajmniej ma w nim własne łóżko, kołdrę i poduszkę. Namiastkę oswojonego świata.
Oczywiście z każdym dniem jest coraz lepiej, chłopiec idzie do nowego przedszkola, poznaje nowych kolegów. Okazuje się, że są całkiem mili. Nowe miejsce z każdym dniem staje się bardziej przyjazne. Ale zostają wspomnienia. Szczególnie przed snem w nowym pokoju chłopiec wspomina drzewo za oknem paryskiego mieszkania. Ja też pamiętam drzewo za oknem mojego domu z dzieciństwa. Jego gałęzie nocą wchodziły do mojego pokoju i widzę to wyraźnie do dziś.
Historię narysował Serge Bloch. Lapidarną, rozpoznawalną kreską oddał cały wachlarz emocji towarzyszących bohaterowi. Potrafi to robić znakomicie.
Ważna książka o emocjach towarzyszących zmianom, o lęku przed nieznanym, ale i o tym, że warto się otworzyć na nowe miejsca, ludzi, sytuacje. I o sile wspomnień.
Marta Lipczyńska-Gil, recenzja ukazała się w 35 nr. kwartalnika „Ryms”
Informacja wydawcy:
Niełatwo pożegnać stare drzewo, które opiekowało się twoim snem. Przełknąć gorycz rozstania z przyjacielem, z którym co dzień biegało się po schodach. Porzucić przymałą kuchnię, w której nie można było wspólnie zjeść obiadu. Niełatwo się wyprowadzić, kiedy się jest dzieckiem.