Babcie od A do Z

0
1118

„Babcie od A do Z”
Raquel Díaz Reguera
przeł: Karolina Jaszecka
Wydawnictwo Debit, styczeń 2018

Babciologia, czyli Uniwersytet Najpierwszego Wieku

Nigdy nie dowiem się, jak to jest być babcią. Natura przeznaczyła mi rolę dziadka. Ale gdybym mógł nią być (uwzględniając, oczywiście, przyszłe wybory i poglądy moich dzieci), to już teraz zastanawiałbym się, jak będą mnie w tej postaci odbierać potencjalne wnuki. Okazji do takich dalekosiężnych (czy tak, dzieci?) rozważań dostarczyła mi książka Raquel Díaz Reguery „Babcie od A do Z”.

Tytuł ten już od pierwszego kontaktu budzi uczucia podobne tym, które towarzyszą zetknięciu z pokoleniowymi, rodzinnymi kolekcjami zdjęć, listów i bibelotów. Budzi owo coś, co dorosłemu każe traktować nasycone uczuciami, emanujące nieodpartym urokiem obiekty z szacunkiem, a dziecku badać ich nie mniej fascynującą niewspółczesność. Niepodobna poznać treść tych pamiątek za pierwszym razem; one same, bez sztucznej autopromocji, zdają się wiedzieć, że będziemy do nich wracać, zarówno po znane jak i nieznane.

Co jest „znane” w przypadku Babć? Temat. Forma leksykonu i albumu. Paranaukowa metoda opracowania haseł. Wyobraźnia językowa. Co „nieznane”? Wszystko, co kryje się niby między wierszami, a tak naprawdę we wspólnej nam strefie życia, jaką stanowi obecność tytułowych bohaterek w naszej codziennej krzątaninie – zarówno w namacalnej postaci jak i w wykraczającej poza prawa cielesnego przemijania formie pamięci.

Można powiedzieć, że to taka książka pół żartem, pół serio, ale to tworzy zbyt wyraźną granicę styku obu stanów. Tymczasem Requera uzyskała niepojętą, senną płynność w rozmieszczaniu zmieniających nastrój akcentów często w obrębie jednego zdania czy w zestawieniu ilustracyjnych detali. Sprawia to, że prezentacje 29 typów Babć smakować należy niespiesznie, jak na wystawnym przyjęciu, do którego w czarodziejski sposób potrafi się rozrosnąć przysłowiowa „babcina herbatka”. Albo zgoła przeciwnie – w zachłyśnięciu, w ferworze wydarzeń, jak watę cukrową w lunaparku. Albo jeszcze inaczej. Dlaczego?

Jak już wspomniałem, książka jest połączeniem leksykonu z albumem. Dla każdej Babci zarezerwowane są dwie sąsiadujące ze sobą strony. Najprościej rzecz ujmując: na jednej z nich znajduje się graficzny, a na drugiej tekstowy portret danej Babci. W obu ujęciach autorkę cechuje pieczołowitość miniaturzystki, skrupulatność księgowej, przenikliwość detektywa, a przy tym dowcip właściwy konwersacji uczestników herbatki u Szalonego Kapelusznika. Ilustracje zachwycają miękkością linii, deseni i kolorów, mają w sobie tę ziarnistość, która powolutku pęcznieje w oczach aż do wrażenia trójwymiarowości. A wzrok ulega tej otwierającej się przestrzeni i co rusz zaczepia o precyzyjnie rozmieszczone elementy tych uwydatniających zróżnicowane babcine osobowości kompozycji. Nie boję się stwierdzenia: to piękne, bogate, malarskie i poetyckie ujęcia, gdzie zaznacza się też wspólna cecha „modelek” – zmrużone, wąskie, szeroko rozstawione oczy, każdorazowo znamionujące głębię pasji określanej przydomkiem, którego dosłowną wymowę równoważy właśnie wieloznaczny ruch powieki.

Bowiem podczas zapoznawania się z rozwijającymi poszczególne epitety opisami sami zaczynamy mrużyć oczy, poddając się rozbawieniu, zamyśleniu, rozmarzeniu, czy wprost wspomnieniu o Naszych Babciach. Gdyż, jak zaznacza już na wstępie autorka, „Prawdopodobnie uznacie, że Wasza Babcia łączy w sobie wiele cech charakterystycznych dla różnych kategorii. I słusznie!”. Zwłaszcza, że nie są to przesłodzone wizerunki – przykładowo obok Babci Kuchareczki, Pielęgniarki czy Bajarki występuje Babcia Kwoka, Przesądna i Sknera. Żaden z nich nie jest też płaski, a wrażenie to umacniają swoiste przypisy, obecne przy każdej poświęconej konkretnej Babci notatce, traktujące o właściwych dlań atrybutach (same w sobie będące popisem pomysłowości rozbudzonej przez zawartość babcinych „skarbczyków”; pośród moich ulubionych znajduje się „Oko do odmierzania składników ‘na oko’”) oraz mieszczące się na „stronach specjalnych” pastiszowe zestawienia, dla których wzorem w moim odczuciu są wszelkiego typu diagramy osobowości. Dzięki nich możemy poznać nie tak oczywiste pochodzenie każdej z Babć, ich preferencje zapachowe, a nawet kod, ułatwiający rozpoznanie typu Babci po sposobie dawania buziaków.

„Babcie od A do Z” to ujmujące, żartobliwe, ale i refleksyjne kompendium, przy którym żadne spieszczenie, żaden sekret i wspomnienie nie wydadzą się infantylne, dziecinne czy śmieszne. To książka, która podnosi relację między babcią a wnuczką/wnuczkiem do słusznej rangi obcowania z ulotną tajemnicą. To odsłony intuicji, która ukształtowała różnego rodzaju „obrzędy”, mniej lub bardziej atrakcyjne czy zrozumiałe, ale dojrzałe do długotrwałego przechowywania w pamięci. Bez terminu ważności.

Sprawdźcie swoje zapasy! W końcu przetwory to babcina specjalność.

Łukasz Łęcki

Informacja wydawcy:

Babcie żyją we wszystkich zakątkach świata. Z pewnością każdy z nas zna niejedną; w swojej rodzinie czy u znajomych. Są wśród nas szczęściarze, którzy wskakiwali na kolana Babci Załatwi Wszystko, by galopować na nich jak na koniku, albo oblizywali ze smakiem usta, wtulając się w pachnące czekoladą ramiona Babci Palce Lizać. Wielu z nas wie, że trudno wyobrazić sobie cokolwiek milszego od zasypiania w objęciach Babci Bajarki, czy wspanialszego od dumy, z jaką można się pochwalić podróżami na inne planety, odbytymi w ślad za zabłąkanym wzrokiem Babci Zwariowanej.

Książka pełna humoru i subtelnej ironii. Sprawi, że przypomnisz sobie te wszystkie cudowne chwile, które spędziłeś ze swoją babcią. To książka do wspólnego czytania, przez babcie i wnuki.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj