Seksuologiczna morda Koziołka Matołka

0
3399

Janusz Pawlak, Seksuologiczna morda Koziołka Matołka, [w:] „Ryms” nr 22, wiosna 2014, s. 24.

Tę książkę zawsze otwieram ze wzruszeniem i z dużym nabożeństwem. Wychowało się na niej kilka pokoleń Polaków, wielu z nas potrafi z pamięci zacytować większe lub mniejsze jej fragmenty, rozsławiła świętokrzyski Pacanów. Nietrudno zgadnąć, o czym mowa. O przygodach Koziołka Matołka, rzecz jasna. Leży przede mną pierwsze wydanie pierwszej księgi jego przygód. Wtedy, gdy wyszła spod pras drukarskich, nikt nie przypuszczał, że wejdzie wkrótce do kanonu polskiej literatury dziecięcej. Co więcej, pierwsi czytelnicy tego egzemplarza nigdy nie słyszeli o koziołku, który uparcie szukał koziego kowala. Bo przedtem Matołka po prostu nie było!

Na karcie tytułowej „120 przygód Koziołka Matołka” widnieje data 1933, choć książka wyszła pod koniec poprzedniego roku, w gorącym okresie przedświątecznym. To dość częsty zabieg marketingowy: postdatowana książka zachowywała walor nowości przez cały następny rok. Obawy wydawcy, zacnej spółki Gebethner i Wolff, okazały się bezpodstawne. Pięciotysięczny nakład pierwszego wydania nie zalegał na księgarskich półkach i w magazynach zbyt długo – sprzedał się błyskawicznie. W ciągu sześciu następnych lat, do wybuchu II wojny, ukazały się jeszcze cztery kilkutysięczne edycje pierwszej księgi oraz po cztery wydania kolejnych trzech ksiąg.

Zawarte w pierwszym wydaniu rysunki Mariana Walentynowicza niezbyt przypominają to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Poszczególne obrazki umieszczono ciasno obok siebie po trzy, oddzielając je jedynie pionową linią. Nie ma tu nawet ramki zamykającej kadry. Pojawi się ona dopiero w późniejszych wydaniach przedwojennych, a po wojnie kolejne obrazki zostaną od siebie odsunięte, co zmieni wygląd stronic książki i niejako usamodzielni rysunki. Większość ilustracji pierwszego wydania przypomina rysunki kredką – niektóre przedmioty są cieniowane, na innych pojawia się obok siebie kilka barw. W przyszłości ten sposób kolorowania zostanie odrzucony; zamiast niego pojawią się płaskie i jednolite barwne obszary. Walentynowicz rysował pierwszą część przygód Koziołka aż trzy razy: jest twórcą ilustracji do pierwszego wydania, z 1932 roku, do pierwszej edycji powojennej, z 1947, i do opublikowanej po kilkuletniej przerwie edycji z roku 1957. Artysta zmienił mundury żołnierzy, uwspółcześnił wygląd samochodów i samolotów, usunął kontrowersyjne elementy (np. butelkę widoczną podczas spotkania z Twardowskim). Koziołek z czasem jakby nabrał ciała i trochę się postarzał.

Często dziś narzekamy na poziom współczesnych książek i filmów dla dzieci. Nierzadko są pełne przemocy, agresji, brutalności, a tak mało w nich ciepła i dobra. Nie to, co kiedyś… Wśród tych dawnych, odpowiednich dla dzieci lektur chętnie wymieniamy książki o przygodach Koziołka Matołka. Mówimy, że rozwijają fantazję, uczą współczucia i przyjaźni, utwierdzają w przekonaniu, że dobro zawsze zwycięży. Ale nie zawsze taki pogląd był powszechny. Oto w roku 1934 w 26. numerze słynnych (liberalnych!) „Wiadomości Literackich” ukazała się krótka recenzja wspólnego dzieła Kornela Makuszyńskiego i Mariana Walentynowicza. Wanda Borudzka tak pisała o trzeciej księdze: „Są to przygody nie tylko matołka, ale przede wszystkim dla matołków […]. Jest to brukowiec w typowej postaci. Jeśli nie seksuologiczne mordy, włamania, kradzieże, to przynajmniej skoki do środka ziemi, padanie na łeb do wody, obcinanie i porastanie bród”. Miała duże pretensje do ilustratora: „Niezrozumiałe jest […], dlaczego ten bydlak [Matołek] ma obnażony tors anemicznego ojca rodziny […]. Czy nie można było go zbliżyć do naturalniejszej postaci?”. Przyznaje jednak, że autorzy znakomicie trafili w gusta młodych czytelników: „Dobrze wiemy, jak dzieci za tą książką szaleją i ile stąd przyjemności doznaje nakładca […]. Dzieci kochają swojego matołka, kochają jednak również dziesięć ciastek za jednym zamachem, ale potem daje się im łyżkę oleju”.

Czas zweryfikował surowe sądy srogiej krytyczki. Nie spełniły się jej marzenia, że kiedy koziołek dotrze do Pacanowa, zostanie tam na zawsze i świat o nim zapomni. Nie zapomniał. Dzieci nadal chętnie i z wypiekami na twarzy śledzą losy dzielnego koziołka. Pomimo że – jak kiedyś – książka „przyprawia dzieci o ból brzucha ze spazmatycznego rechotu”.

„12 przygód Koziołka Matołka”
Kornel Makuszyński, Marian Walentynowicz
Warszawa 1932, Gebethner i Wolff

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj