Rebecca Stead: Piszę, bo nurtują mnie różne pytania

0
1353

Kiedy jako jedenastolatka brała autograf od jednej ze swoich ulubionych autorek, nagrodzonej Medalem Newbery’ego Madeleine L’Engle, Rebecca Stead nie przypuszczała zapewne, że trzydzieści jeden lat później dołączy do grona pisarzy wyróżnionych tą prestiżową, najstarszą nagrodą w dziedzinie literatury dziecięcej – Krystyna Kornas pisze o jednej z czołowych amerykańskich autorek książek dla dzieci i młodzieży.

Od dziecka zagorzała czytelniczka, Rebecca Stead zawsze sama też chciała pisać – lubi powtarzać za Saulem Bellowem, że „pisarz to czytelnik zapalony do imitacji”. Brakowało jej jednak pewności siebie. Ukończyła studia prawnicze i pracowała jako obrońca z urzędu. Z obawy przed krytyką na początku w ogóle nie przyznawała się do tego, że pisze. Zaczynała od prozy dla dorosłych, ale straciła swoje notatki i szkice – synek pisarki niechcący zniszczył jej laptop. Wraca wtedy do źródeł swoich czytelniczych fascynacji – książek dla dzieci, tych, które połykała w dzieciństwie i nowszych. Dochodzi do wniosku, że najbardziej formatywny okres w życiu człowieka to moment, w którym staje on na progu dorastania. Dzieci w wieku 11–13 lat rewidują swoje dotychczasowe postrzeganie świata, siebie samych, rodziny, przyjaciół, zaczynają zastanawiać się nad kwestiami egzystencjalnymi. Na tej grupie wiekowej Stead postanawia się skupić.

Debiutuje książką z pogranicza science-fiction „Pierwsze światło” o wzajemnym odkrywaniu się i zderzeniu dwóch światów – współczesnego Nowego Jorku ze światem uciekinierów (uchodźców politycznych?), mieszkających pod pokrywą lodu Grenlandii. Książka zostaje ciepło przyjęta, ale to druga jej powieść – „Gdy tu dotrzesz” przynosi autorce prawdziwy rozgłos i uznanie: Medal Newbery’ego oraz entuzjastyczne recenzje czołowych amerykańskich pism krytycznoliterackich. No i zachwyt czytelników.

„Gdy tu dotrzesz” zgrabnie splata kilka wątków. Dwunastoletnia Miranda wychowywana przez samotną matkę (Nowy Jork, lata siedemdziesiąte) uwielbia książki, zaczytuje się zwłaszcza jedną – „Fałdką czasu” Madeleine l’Engle (tak, to portret w dużej mierze autobiograficzny). Po szkole wędruje do domu z kluczem na szyi – ma swoje strategie poruszania się po ulicach Nowego Jorku. Wie jak omijać grupki zaczepnych chłopaków, czy szalonego – jak by się wydawało – bezdomnego rezydującego w pobliżu jej bloku. Z lekka postrzeloną, zaangażowaną społecznie mamą (niedoszłą prawniczką…) i jej wyrozumiałym, rozsądnym boyfriendem w kwestiach zasadniczych dogaduje się bardzo dobrze. Spokój poukładanego życia z dnia na dzień burzy kilka zdarzeń. Nagle odwraca się od niej jej jedyny przyjaciel, Miranda bez skutku próbuje dociec dlaczego. Znika zapasowy klucz do mieszkania, który z mamą schowała na klatce schodowej. Wreszcie, w najmniej oczekiwanych miejscach zaczyna znajdować tajemnicze wiadomości. Zagadkowy korespondent zapowiada, że zjawi się, żeby uratować życie komuś jej bliskiemu. Wie o rzeczach, o których nikt nie powinien wiedzieć. Prosi ją, żeby w liście opisała historię tego, co się zdarzyło, ma to zapobiec tragedii. Sęk w tym, że przerażona Miranda nie bardzo wie, co konkretnie ma opisać… W tym samym czasie jej mama przygotowuje się do udziału w telewizyjnym teleturnieju, w którego finale główną nagrodę (dwadzieścia tysięcy dolarów) można zgarnąć odgadując wspólny mianownik pozornie niezwiązanych ze sobą słów i haseł…

„Gdy tu dotrzesz”, które można odczytać właśnie jako list Mirandy do Nieznajomego, zachwyca perfekcyjną kompozycją. Tytuły poszczególnych rozdziałów nawiązują do teleturniejowych kategorii rzeczy – Miranda próbuje uchwycić nić łączącą różne zdarzenia i – opowiadając – zrozumieć sens opowieści. Czytelnicy amerykańskiego czasopisma „School Library Journal” uznali powieść za jedną z najlepszych książek dla młodzieży wszech czasów.

Stead jest niekwestionowaną mistrzynią suspensu i narracyjnych łamigłówek. Podrzuca skrawki fabuły i tropy, konsekwentnie buduje napięcie, zaskakuje odkrywaniem faktów. Nad każdą książką, a napisała ich dotychczas cztery, pracuje długo. „Zaczynam od generowania materiałów” – mówi. „Na początku nie przejmuję się konstrukcją, tempem akcji czy spójnością. Kreuję bohaterów, sceny, staram się, żeby to, co piszę, było autentyczne, czyli trójwymiarowe, rzeczywiste. Jeśli tekst jest sztuczny, donikąd mnie nie zaprowadzi (…). Z tego surowego materiału próbuję stworzyć powieść. Trwa to wieki! A przynajmniej tak mi się wydaje. Czasem mija kilka lat, zanim w takim surowcu odnajdę kształt historii. Czasem wiem, że brakuje czegoś ważnego, na co po prostu muszę poczekać”.

Błyskotliwe narracje i wciągające fabuły oparte na motywie zagadki to tylko jeden aspekt książek autorki. Ostatecznie świetnych przygodowych czytadeł na rynku wydawniczym jest mnóstwo. To co odróżnia powieści Stead od setek innych to ich warstwa obyczajowo-psychologiczna. Jej bohaterowie są wiarygodni – i dzieci i dorośli. A ważne momenty w ich życiu, jak tłumaczy, to „najczęściej sytuacje bardzo realistyczne”.

Wnikliwie przygląda się problemom nastolatków, przede wszystkim kwestiom tożsamości i związków między ludźmi. W „Całkiem obcym człowieku” przyjaźń trzech odmiennych charakterologicznie przyjaciółek wkraczających w okres dojrzewania wystawiona zostaje na próbę. Wrażliwy nastolatek usiłuje zrozumieć odejście dziadka, który babcię zostawia po pięćdziesięciu latach(!) małżeństwa. Nienazwana z imienia narratorka (jej tożsamość poznajemy dopiero na końcu książki) żegna się z przyjaciółką z dzieciństwa, z którą już nic jej nie łączy. Bohaterowie doświadczają uczucia obcości w stosunku do ludzi, których wydawałoby się, że dobrze znają. Co więcej, ich własne, kształtujące się „ja” (czy też kilka „ja” w jednym) czasem też wydaje się im obce, nie rozumieją mechanizmów swoich zachowań. Motyw pożegnania dzieciństwa i dziecięcych przyjaźni obecny jest również w nagrodzonym Guardian Children’s Fiction Prize „Kłamcy i szpiegu”– główny bohater nie może liczyć tu na pomoc dawnego kumpla, kiedy przyjdzie mu zmierzyć się z przemocą rówieśniczą, oraz we wspomnianym wcześniej „Gdy tu dotrzesz” – odtrącona przez przyjaciela Miranda próbuje odnaleźć się w nowych dla niej, skomplikowanych układach dziewczyńskich relacji.

Swoich zdecydowanie nieszablonowych bohaterów Stead opisuje z czułością. Bywają zagubieni, zastraszani, samotni, ale mają bliskich, na których mogą się oprzeć. „Jedenasto-, dwunasto- i trzynastolatki są wciąż jeszcze bardzo związane z rodziną” – wyjaśnia. „Jest dla nich równie ważna jak rówieśnicy. To jest ta więź, która powstaje we wczesnym dzieciństwie, potem rozciąga się jak guma, ale jest bardzo mocna. Tak było ze mną, tak jest z bohaterami moich książek”. Skąd realizm psychologiczny postaci? Pisarka przyznaje, że silnie odbiera emocje i tę empatię w jej książkach można wyczuć. Wie też na ogół, jakie odczucia chciałaby budzić w czytelnikach.

Dyskretnie sygnalizuje wiarę w fundamentalne wartości – szczerość, lojalność, przyjaźń, miłość. Przed nastolatkami stawia dylematy, ale nie wartościuje młodzieńczych wyborów. Stara się odwzorowywać rzeczywistość, a ta na ogół jest skomplikowana. „Piszę, bo nurtują mnie różne pytania” – mówi. „Nie mam na nie odpowiedzi. Na autorów, którzy serwują odpowiedzi, chyba jestem uczulona”.

Operuje precyzyjnym, oszczędnym, a przy tym bardzo plastycznym językiem. Ludzi i świat postrzega w szczegółach. Dobrze uchwycony gest, dialog zastępuje charakterystykę postaci, detal topograficzny – opis miejsca. Zainteresowani docenią też zapewne w jej książkach liczne obyczajowe i (pop)kulturowe smaczki – portret nowojorskiej szkoły sprzed czterdziestu lat i dziś, odwołania do starych amerykańskich seriali i programów telewizyjnych, mistrza Hitchcocka, pewnego francuskiego malarza neoimpresjonisty, Szekspira, Einsteina czy przestępcy, którego nazwiskiem nazwane zostały jedne z ważniejszych praw człowieka.

O autorce:

Rebecca Stead, rocznik 1968, jedna z czołowych amerykańskich autorek książek dla dzieci i młodzieży. Uhonorowana medalem Newbery’ego – najstarszą nagrodą w dziedzinie literatury dziecięcej na świecie, Guardian Children’s Fiction Prize – po raz pierwszy w  historii tej nagrody przyznaną Amerykance, oraz wieloma innymi prestiżowymi wyróżnieniami. Druga z jej powieści – „Gdy tu dotrzesz”, głosami czytelników amerykańskiego pisma „School Library Journal” uznana została za jedną z najlepszych książek dla młodzieży wszech czasów. Rodowita mieszkanka Nowego Jorku, który jest miejscem akcji prawie wszystkich jej powieści.

„Gdy tu dotrzesz” ukaże się w Polsce w październiku 2017. Będzie to trzecia wydana nakładem wydawnictwa Iuvi (po „Całkiem obcym człowieku” oraz „Kłamcy i szpiegu”)  książka autorki.

Fot. internet

Krystyna Kornas – absolwentka Filologii Angielskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pracowała jako lektor – nauczyciel akademicki w Niemczech, Krakowie, obecnie pracuje w Gdańsku. Tłumaczy. W 2011 roku otrzymała II nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie Translatorskim z Literatur Niemieckojęzycznych: Austriackiej i Szwajcarskiej, organizowanym przez Oddział Łódzki Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj