W jednej ze swoich powieści francuski prozaik Georges Perec tak pisał o wyśrubowanych standardach naszych społeczeństw, którym nie mógł (ale też nie chciał) sprostać jego bohater:
wokół siebie zawsze widziałeś, jak nagradzano działanie, wielkie plany, entuzjazm: w cenie jest człowiek zmierzający do przodu, człowiek ze wzrokiem utkwionym w horyzont, człowiek patrzący prosto przed siebie; upór, inicjatywa, przebojowość, triumf wytyczają nazbyt świetlisty szlak nazbyt modelowej egzystencji (…).
Duet Tokarczuk-Concejo pomyślał „Zgubioną duszę” jako opowieść – formę protestu przeciw współczesnej globalnej chorobie, która uniemożliwia troskę o siebie i innych. „Był sobie raz pewien człowiek, który bardzo dużo i bardzo szybko pracował i już dawno zostawił swoją duszę gdzieś daleko za sobą” – czytamy w pierwszym akapicie. Choć – dowiadujemy się – bohater śpi i je, pracuje i prowadzi samochód, z czasem, coraz częściej, ma intensywne uczucie, że świat wokół niego i życie, które wiedzie, stają się nieznośnie płaskie, „jakby poruszał się po gładkiej kartce z zeszytu do matematyki, kartce, którą pokrywają równiutkie i wszechobecne kratki”. Słowa Tokarczuk znajdują rozwinięcie w warstwie plastycznej: tekst i ilustracje Concejo nanosi na zakratowane kartki papieru (zeszyt w kratkę), co uruchamia subtelnie – niewypowiedziany wprost – problem naszej (pozornej) wolności. Nasze społeczeństwa osiągnięć/aktywności, jak określił je ostatnio jeden z niemieckich filozofów, przemieniają się z wolna w społeczeństwa dopingu. Jesteśmy nagradzani ze nieustanne zaangażowanie, reagowanie i aktywność, a karceni i (samo)obwiniani – od szkoły, przez literaturę poradnikową, po korporacyjną nowomowę i kulturę couchingową – za ich brak, za każdą formę bierności. Ta absolutyzacja działania (produktywności), piszą krytycy naszej współczesności, przemienia człowieka w „autystyczną machinę wydajnościową”; sprawia, że wszystkie inne formy życia (a także współżycia) z wolna nikną lub lądują na marginesie. Liczy się tylko aktywność i elastyczność, kreatywność, mobilność i adaptacja. Nawet nasz odpoczynek, powiada Małgorzata Jacyno, często myślany jest w ten sposób: „zaczynamy się zastanawiać, czy odpoczynek, na który się decydujemy, jest odpoczynkiem produktywnym, wydajnym, czy to poszerzy moje możliwości, kompetencje, czy przypadkiem nie marnuje tego czasu wolnego”. Kiedy Tokarczuk pisze o zeszycie do matematyki pokrytym przez wszechobecne i równiutkie kratki, to może mieć na myśli to między innymi, że o coraz większej liczbie sfer naszego życia myśli się ekonomicznie (czy mówią wprost: rynkowo), że wszystko poddane zostaje celom ilościowym, nabywczym. Wspomniany papier w kratkę, który wykorzystała Concejo, to nie zwykły brulion, ale właśnie zeszyt do księgowości, który znalazła jej córka, ze stemplami na każdej stronie, by księgowa nie mogła żadnej z nich wyrwać.
Taki stan rzeczy, powiadają autorki, ma swoją cenę, a jest nią tytułowa zgubiona dusza, która błąka się po lewej stronie rozkładówek. Oto bowiem pewnego razu bohater budzi się w pokoju hotelowym, w środku nocy, i czuje, że nie może oddychać, że nie jest w stanie złapać tchu. Wygląda przez okno, ale nie może się zorientować, gdzie się znajduje, skoro „z okien hoteli wszystkie miasta wyglądają tak samo”. To wtedy naraz orientuje się, że się zgubił, że znajduje się w anonimowym hotelu, w którym sam okazuje się samotną monadą, człowiekiem bez właściwości, który nie pamięta już nawet własnego imienia. Zgubienie (fizyczne) jest tu zgubieniem siebie (egzystencjalnie), tego, co niczym widmo krąży po lewej stronie kartek: w formie dalekich odblasków dzieciństwa i skojarzonych z nim form bycia.
W jednej z rozmów Tokarczuk mówiła o odwrocie „od świata, który stale wymaga od nas, byśmy robili kilka rzeczy naraz: pracowali, opiekowali się domem, dziećmi, inwestowali w siebie, w innych, byli wszędzie”. Szybciej, wyżej, lepiej – oto do czego co rusz się nas namawia, lecz właśnie to – zdaje się mówić w książce stara lekarka – ów kocioł, piec, ruszt, jakim staje się nasze życie, jest powodem nieszczęścia. „Gdyby ktoś – mówi – umiał spojrzeć z góry, zobaczyłby, że świat jest pełen ludzi biegnących w pośpiechu, spoconych i bardzo zmęczonych, oraz ich spóźnionych, pogubionych dusz, które nie mogą nadążyć za swoimi właścicielami”. Istotnie, rewersem „społeczeństwa osiągnięć” jest nadmierne zmęczenie i wyczerpanie, załamanie lub/i depresja.
W „Zgubionej duszy” receptą na logikę naszej neoliberalnej kultury jest logika stanów wyłączenia, wycofanie, stan całkowitego spoczynku, wyzwolenie od wszelkiego „żeby coś”, a przez to – przywrócenie innych form życia, także wspólnotowego, które zanikły („dusze tracą głowę, a ludzie przestają mieć serce”). Ta forma troski o siebie – na przekór zgiełkowi świata – pozwala bohaterowi odzyskać tożsamość, na nowo (na innych zasadach) zadomowić się w świecie. To dlatego zniknie seryjność kratki na ostatnich kartach, a także dwustronny układ – sugerujący sugestywnie rozbicie w łonie „ja”. Stan wyłączenia, przerwania, wytrąca z percepcyjnej rutyny, pozwala zobaczyć to, czego na co dzień nie widać, co nam umyka, na co nie zwracamy uwagi. Jan, który uparcie wysiaduje i czeka, zaczyna z wolna dostrzegać, „jak rosną kwiaty, jak zmienia się przestrzeń, jak życie na zewnątrz płynie w sposób nieskrępowany”. Niemal jak w powieści Francuza: „W miarę jak twoje postrzeganie się wyostrza, staje się cierpliwsze i swobodniejsze, drzewo wybucha i powraca do życia w tysiącu zielonych odcieni, w tysiącu liści jednakowych, a jednak odmiennych. Wydaje ci się, że mógłbyś spędzić całe życie pod tym drzewem”.
Książka duetu Tokarczuk-Concejo jest subtelną, pięknie opowiedzianą słowem i obrazem diagnozą choroby, która toczy nasze społeczeństwa. Nie czarujmy się – nie jest dla dzieci. Jest raczej dla nas, dorosłych, którzy gdzieś zgubili w sobie dziecko z całym jego światem: innych porządków, hierarchii i życia wolnego od krępujących, zniewalających form. Autorki „Zgubionej duszy” nie dają rodzicom (kolejnego) narzędzia do zaszczepiania w dziecku wielkich ambicji i aspiracji, zachęty do walki, do udziału w niekończącym się wyścigu. Zamiast tego proponują próbę myślenia alternatywy, wezwanie do namysłu nad innym, mniej opresyjnym i bardziej przyjaznym kształtem naszego świata.
Paweł Jasnowski – judaista, literaturoznawca, krytyk i eseista, doktorant Instytutu Judaistyki UJ oraz Katedry Antropologii Literatury i Badań Kulturowych UJ.