„Lato Adeli”
Agnieszka Wolny-Hamkało
ilustr. Agnieszka Kożuchowska
wiek: 14+
Wydawnictwo Hokus-Pokus, 2019
W Adeli jest moc!
Adelę, bohaterkę najnowszej książki Agnieszki Wolny-Hamkało – wnikliwe czytelniczki/cy mogą znać, pamiętać, tęsknić – pojawiła się wyraziście w „Nikt nas nie upomni”. Wówczas obserwowaliśmy dziką paczkę młodocianych trojga przyjaciół, Adelę wraz z Julkiem i Frankiem, i mówiąc oględnie – działo się. Jeśli sformułowanie nieokiełznana wyobraźnia ma coś znaczyć, to z całą pewnością dotyczy perypetii, przygód i szaleństw, których w tamtej opowieści byliśmy świadkami lub choćby obserwatorami/kami. Obserwacja ma swój dalszy ciąg i kontynuację znajomości, choć oczywiście „Lato Adeli” możemy czytać autonomicznie i do przyjemności obcowania (całe życie nie mogę się nadziwić, że jedno z najważniejszych słów opisujących bliskość brzmi: obcowanie (Emil Cioran się cieszy i zaciera w grobie swoje długie, smukłe palce) nie jest nam konieczne. Ale dla uporządkowania faktów i zachowania ciągłości losów – dobrze było wspomnieć.
Ale właściwe słowo obcowanie jest po prostu ważne dla całej książki, wyznacza dominujący temat, krąży wokół ukrytego nurtu – tym zagadnieniem jest dojrzewanie, przepoczwarzanie się dzieciaków w osoby obcujące ze sobą seksualnie. Jednak trudno powiedzieć, dlaczego ten motyw nie rzucił mi się od razu w oczy podczas lektury, jakby udało się go autorce ukryć, choć jest na wierzchu, jakby znalazła sposób na okrycie go zasłoną słów, choć ten wymiar ludzkiego zbliżania czy „obcowania” jest tam jawny, obecny, nie do przegapienia. Może nie spodziewałem się, że tak można napisać książkę, która w konwencji jest jeszcze z działu „dziecięce”? Tymczasem książkowy obiektyw towarzyszy naszej trójce przyjaciół (i to słowo także zacznie puchnąć nowymi sensami – stanie się puchsensowne) w czasie, są już kimś innym, wyrośli, zaczynają balansować na granicy nastoletniości i wczesnej dorosłości – autorka szkicuje nam portret czasu wielkiej zmiany, podchodów opuszczenia kryjówki dzieciństwa i przejścia w świat dorosły, odległy, niekiedy groźny, bardzo często jednak tylko nudnawy, przewidywalny i ospały (nawet w dosłownym sensie: „Rodzice Adeli cały dzień spali.”; „Kiedy Ada wracała ze szkoły, znajdowała rodziców śpiących.”). Nie mamy tu zatem dorosłych sypiających ze sobą, mamy dorosłych zaspanych. Bo seksualny aspekt przesunięty jest na młodszych bohaterów i bohaterkę.
Śpiący rodzice są tylko dodatkowym wzmocnieniem skali ich nieobecności w życiu dojrzewających nastolatków. Pewnie trywializując można by powiedzieć o „Lecie Ady”, że to powieść o przeobrażającym się ciele i umyśle, o dojrzewaniu. Sam fenomen tego momentu w życiu każdego człowieka jest już wystarczająco intensywny, skomplikowany, naładowany energią opuszczających kokon lat dziecięcych dziewczyn i chłopaków, że jest narracyjnym samograjem. Samograje, który Agnieszka Wolny-Hamkało wygrywa i aranżuje na warunkach dyktowanych przez swoją wyobraźnię (przebywanie pisarki w niej zadaje na dodatek kłam przekonaniu, że opuszczamy kolejne etapy naszego żywota bezpowrotnie). Autorka przebywa w wielu czasach i światach naraz, zdając nam raport z obserwacji, z przyglądania się swoim bohaterkom/om. Robi to i czule i w nieoczywisty sposób, kiedy wędrujemy po dniach i nocach Adeli (Ady), podziwianej i obdarzanej wieloma afektami dziewczyny z okolicy. Wszyscy przyglądają się wszystkim uważnie i skrycie, a sama Ada, cóż przyciąga wzrok zarówno rówieśniczek, rówieśników, ale też jednego z sąsiadów – pana. To dla niego będzie odgrywała cały spektakl przemarszów, wyjść, strojenia się – magnetycznie oczekując jego wzroku czy słów. Niesamowicie udało się autorce oddać klimat seksualnego napięcia między rozkwitającą Adą, bawiącą się równocześnie z rówieśnikami w sesje fotograficzne na łonie natury, z nagością, a jakże – a ulotnymi, migotliwymi spotkaniami z panem sąsiadem, którego delikatne dotknięcia przeszywają ją od stóp do głowy, ale sama nie jest pewna czy to realne czy oniryczne. „Chyba dwa lata temu, kiedy opalała się nad wąską rzeczką przy ostatnim McDonaldzie obok autostrady, pan ją polizał po stopie. Poczuła coś mokrego, usłyszała „jakie śliczne paluszki”, ale teraz nie jest pewna: być może to jej się śniło. Nie była pewna, bo zaraz potem dostała lekkiej gorączki i na drugi dzień nie poszła do szkoły. Przez cały tydzień obejrzała ze dwanaście filmów, więc mogło jej się mylić, wydawać lub śnić.”
Niewątpliwie jest w „Lecie Adeli” wątek „lolitiański”, subtelny, ale mocny. To zresztą jeśli nie dominujący nurt całej historii, to jeden z najbardziej wyeksponowanych wątków.
Seksualność chłopców rządzi się innymi prawami, niż ta charakteryzująca Adelę – nic lepiej nie opowiada o tej różnicy jak scena, w której Julek wpada na pomysł jak zaspokoić swoje dwa największe pożądania… „To był pomysł Julka, więc jeśli ktoś myśli, że Julek był takim sobie niewiniątkiem, takim sobie chłopakiem, co zawsze wchodzi w kupę – to się myli! Myli! To wymyślił Julek! Wpadł na genialny pomysł połączenia swoich dwóch miłości: do Adeli i do żelków. I teraz Adela leżała na JEGO podłodze całkiem goła, lecz pokryta tylko żelkami.” Żelki i naga Ada. I taki tu się pojawia erotyzm „żelkowy”.”A kiedy Adela wyszła spod żelków, jak wychodzi się spod namiotu, Julek pozbierał je wszystkie bardzo ostrożnie i jadł je do końca lata. A ona pachniała żelkami jeszcze sto lat!”. A o innych przyjemnościach z tej lektury już pisać nie będę, coś trzeba zostawić czytającym.
Nie będąc mistrzem konsekwencji, dodam jednak krótko tylko: nie brakuje mimochodem podanych obserwacji o niemal reporterskiej prowieniencji, opisy środowiska zamieszkania, blokowiska i chronionego osiedla, dodają socjologicznego smaczku.
A wszystko, jak to u Agnieszki Wolny-Hamkało, niespiesznie, zaskakująco, inaczej. Trudno stwierdzić, czy to książka pisana dla rówieśników bohaterów czy dla pokolenia ich rodziców. Dla mnie wciągająca i odkrywcza, choć niby nic się nie wydarza, a całość aż kipi od emocji, uczuć, nowych doznań. Bardzo zachwycające jest przyglądanie (podglądanie) Adeli w tym momencie jej życia. Znajomość się pogłębia – nie traćmy nadziei, że potowarzyszymy i jej i chłopakom w dorosłości, która już wierci się za progiem ich historii. Być może wówczas, któraś inna z postaci zdominuje opowieść, ale sam nie wiem, bo w Adeli jest moc.
Roman Kurkiewicz, recenzja ukazała się w 34 nr. „Rymsa”
Informacja wydawcy:
Adela, zjadaczka kamieni superluksusowych z „Nikt nas nie upomni” zaczyna dojrzewać. Jest lato, wokół gęsto od zapachów miasta, muchy brzęczą za dnia, ćmy dobijają się do świateł nocą.
Są i przyjaciele Adeli , Franek i Julek, zafascynowani nią od początku… Co przyniesie to lato?
Agnieszka Wolny-Hamkało uwodzi językiem. Świat Adeli odsłania się w swojej grozie, pięknie i nadziei. Wolny-Hamkało opowiadając zwykłą historię zwykłej dziewczyny magicznie prowadzi nas na manowce, na obrzeża naszych wspomnień, uczuć, dawno wygasłych radości i pragnień.
Zmysłowe ilustracje do książki wykonała Agnieszka Kożuchowska. Pięknie dopełniają tekst.
Adela. Nie dziecko, nie kobieta, nie panienka, nie podlotek, nie tinedżerka, nie lolitka – tylko wszystko bez sensu pomieszane.
prof. Maria Poprzęcka
A wszystko, jak to u Agnieszki Wolny-Hamkało, niespiesznie, zaskakująco, inaczej. Dla mnie wciągająca i odkrywcza, choć niby nic się nie wydarza, a całość aż kipi od emocji, uczuć, nowych doznań. Bardzo zachwycające jest przyglądanie się (podglądanie) Adeli w tym momencie jej życia. Znajomość się pogłębia – nie traćmy nadziei, że potowarzyszymy i jej i chłopakom w dorosłości, która już wierci się za progiem ich historii. Być może wówczas znowu któraś z postaci zdominuje opowieść, ale sam nie wiem, bo w Adeli jest moc.
Roman Kurkiewicz