„Babcia robi na drutach”
Uri Orlev
ilustr. Marta Ignerska
Wytwórnia, 2009
wiek: 5+
Książki Wytwórni mają to coś. Nawet więcej niż jedno. Pewien smaczek, który jest sumą: twardej oprawy (często), dobrej typografii (często), bardzo dobrych tekstów (bardzo często), artystycznych, doskonałych ilustracji (prawie zawsze) i… specyficznego zapachu świetnej książki (książko-obwąchiwacze wiedzą o czym mówię). Czy coś jeszcze?
Parę miesięcy temu do moich rąk trafiła książka „Babcia robi na drutach” Uriego Orleva z ilustracjami Marty Ignerskiej i od razu przypomniało mi się, że do powyższych powodów muszę dodać jeszcze jeden: format. Wtedy wiem, że książka jest szczególna i tak powinno się ją oglądać. „Babcia robi na drutach” jest jak babciny skarb. Wracam, aby go czytać i oglądać, kiedy tylko się da.
Wewnątrz często otwieranego, papierowego skarbu, babcia zostaje przedstawiona jako osoba, która „nic ze sobą nie przywiozła – tylko kaftan suty, błyszczące szydełko i dwa ostre druty”. Zaraz po tych słowach pojawia się chwila zastanowienia – czy babcia powinna jeszcze coś ze sobą przywozić? Przecież ważne, że jest. W jej ciepłych, jasnych i pomarszczonych dłoniach kryła się jakiś czas temu cała nasza dziecięca czupryna. Przecież Jej ciepło, słowa, miękkie siwe włosy i… druty…. Zaraz, zaraz… czasy się zmieniły: która nowoczesna babcia ma siwe włosy, druty i większość znanych „starszemu” pokoleniu babcinych „rekwizytów”? Więc, czy damy się z dziećmi „wszyć” w tę wielowątkową historię?
O tak, jest coś, co przyciąga ponad pokoleniami: babciny klimat, który przy odrobinie chęci, przekaże się maluchom (jeżeli po obejrzeniu książki jeszcze go nie odczytały). A co tak działa? Oczywiście tekst i niesamowite, „warsztatowe”, snujące się jak włóczka ilustracje Marty Ignerskiej, które idealnie podkreślają za pomocą grubej kreski tekst Uriego Orlev’a.
Autor tekstu jest szczególny: Uri Orlev, a właściwie Jerzy Orłowski, urodził się w Warszawie w 1931r. i jako dziecko przeżył wojnę w okupowanej Warszawie. Był więźniem hitlerowskiego obozu Bergen-Belzen. Dziś mieszka w Jerozolimie. Jego twórczość jest na świecie dobrze znana i doceniana, jest bowiem laureatem wielu prestiżowych nagród, (m.in. Nagrody imienia H. Ch. Andersena, tzw. Małego Nobla (1996), Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Janusza Korczaka przyznawaną przez Polską Sekcję IBBY (1990)). Jego książki przetłumaczono na wiele języków, a on sam jest tłumaczem literatury polskiej na język hebrajski.
Wracam do ilustratorki. Marta Ignerska miała niełatwe zadanie, ale wykonanała je wzorowo: jeżeli woźny stanął jak wryty, to cała strona zajęta jest przez jego postać, oczy uciekają poza twarz, a stopy, zwrócone do wewnątrz każą sądzić, że cała osoba składa się z czegoś ciężkiego. Jeśli wnuki śpią, to mimo czarnej kreski mają pogodne, błogo zadowolone twarze, które „płyną” w „szydełkowaną ciemność i snów torbę pełną”. Gdy dziewczynka „natychmiast chłopczynie oddała i wypruła nic z tyłka. Zemściła się mała” to wokół rozwianych włosów szydełkowanej wnuczki pojawia się kolor czerwony… Przykładów można podać przynajmniej pięćdziesiąt – bo co najmniej tyle stron liczy książka.
W „Babci” wiele rzeczy jest popisem wyobraźni autora: wnuki zrobione na drutach, ba, domy i „drzewa, kwiaty, trawa, płotek i pantofle”. Ale nietolerancja dla babci – twórcy i brak zrozumienia innych bohaterów dla „dziwnych” wnuków – niestety jest prawdziwa. Czy autor pozwala nam poczuć to, co było być może jego udziałem? Co daje kontakt z babcią i „Babcią”? Czy wyobraźnia pomaga w życiu?
Myślę…
Mam w pokoju zielony dywan, który moja babcia zrobiła na drutach. Lubię na nim czytać i delektować się takimi książkami jak ta. Szkoda tylko, że nie mogę już poprosić mojej babci o zrobienie czegoś dla moich dzieci. A może mogę…?
Przecież w opowieści:
„Babcia w tym miasteczku na zawsze zostanie,
Będzie robić na drutach i już nie przestanie”.
Ewa Waszut, laureatka październikowej edycji konkursu na recenzję książki dla dzieci
***
Uri Orlev (Jerzy Orłowski) nie jest w Polsce znanym pisarzem. A szkoda. Ta nuta żalu i niedosytu pojawi się zapewne i u was po przeczytaniu wierszowanej opowiastki „Babcia robi na drutach”. Orlev napisał ją już trochę lat wstecz, ale ta historyjka nie straciła nic ze swego uroku rymowanej bajki, a i głębszy wydźwięk jest wciąż ten sam… „Nie tak dawno temu w miasteczku przy gaju/ Zjawiła się staruszka z dalekiego kraju/ Nic z sobą nie przywiozła – tylko kaftan suty/ Błyszczące szydełko i dwa ostre druty”. I na tych drutach tytułowa Babcia wyczarowuje dom, wszystkie potrzebne sprzęty, wreszcie wnuczkę i wnuka. Wszystko wygląda sielsko, anielsko, do czasu, gdy wełniane dzieci idą do szkoły. Jako odmieńcy nie są tam akceptowane. Ba, spotykają się z ostracyzmem całej lokalnej społeczności, czego wymownym symbolem jest ogrodzenie domku Babci kratami. Na nic zdają się interwencje Babci. W końcu pruje ona wydziergany przez siebie świat. Ale opowieść nie kończy się smutno. Bo przecież to, co inne, dziwne, niespotykane, gdzieś, w jakimś mieście w końcu spotka się z akceptacją i poszanowaniem. Babcia to wie i dlatego wyrusza w kolejną podróż. A my mocno trzymamy za nią kciuki.
Opowieść z rozmachem zilustrowała (a chciałoby się rzecz – wydziergała) Marta Ignerska. Ciemną kreskę dość oszczędnie przeplatają kolory, a postacie są trochę jak z Picassa. Cóż, pewne jest, że ilustracje waszej uwadze nie umkną.
I jeszcze jedna zachęta do przeczytania tej bajki: kto zna świetnie napisaną wierszem książkę – „O malarzu rudym jak cegła” Janusza Stannego (również Wytwórni)- na pewno zachwyci się także „Babcią…” W obu książkach jest się pod urokiem języka i humoru, który potrafią docenić i starsi, i ci najmłodsi.
Ewa Skibińska