5 pytań do… czyli goście Rabka Festival 2020 mówią o książkach (2)

0
1096

Wybory Pana Michała są dowodem na owo sprzymierzenie losu z pragnieniami zdającego się na jego łaskę. Czyli: los łaskawie nie wystawia Pana Michała na trudności (z których zresztą przy swoich oratorskich zdolnościach wybrnąłby zapewne z finezją właściwą aojdzie lub wyroczni). I dobrze. Wypoczynek ma być uczciwy.

Podróż: za jeden uśmiech czy do wnętrza ziemi?

Ja, szczerze mówiąc, nie mam natury speleologa, więc podejrzewam, że wersja pierwsza by mi bardziej odpowiadała, w dodatku kojarzy mi się ona z moją młodością, w czasie której podróżowałem bardzo dużo autostopem. Rzeczywiście wówczas podróżuje się za uśmiech albo za dobre słowo, a najczęściej za gadulstwo – „żebym nie zasnął, bo już środek nocy, a jadę do narzeczonej…” i tak dalej… Ale to rzeczywiście było bardzo fajne doświadczenie, wszystkim polecam.

Przy ognisku: Szeherezada czy Münchhausen?

Münchhausen. To jest w ogóle jedna z moich ulubionych postaci literackich, zwłaszcza że był on zdolny do tego, aby się samemu wyciągnąć za włosy z bagna. Uważam, że to by się nam bardzo przydało, szczególnie w życiu politycznym (popieram, choć póki co łatwiej na tym polu zaobserwować tendencję do sięgania w kierunku cudzej czupryny, Ł.Ł.)

Przewodnik: Włóczykij czy Tomek Wilmowski?

Hmm… Chyba bardziej Włóczykij. Muszę powiedzieć, że jest jeden gatunek literacki, którego kompletnie nie potrafię obsługiwać, czytać i to są przewodniki. Na szczęście moja żona ma taką umiejętność, że pochłania przewodniki i później wytycza jakieś trasy, natomiast ja się bardzo lubię gubić. Nie tylko lubię, ponieważ jestem absolutnie pozbawiony zmysłu orientacji, więc podejrzewam, że gdybym miał ogród, to także potrafiłbym się w nim zgubić. Z drugiej strony takie gubienie się, błądzenie jest o wiele ciekawsze niż chodzenie tymi wytyczonymi przez przewodnik i innych turystów trasami, a w każdym razie można chodzić opłotkami. My często jeździliśmy za granicę właśnie wspomnianym autostopem nie z przewodnikiem, ale jakimiś książkami literackimi, czyli po Holandii z Herbertem, po Włoszech, po Sycylii z Iwaszkiewiczem. Nie z powodów snobistycznych, ale ci autorzy zauważali takie miejsca, które są gdzieś z boku, poza głównym szlakiem i często są to rzeczy ciekawsze, a przy tym takie, które autorów przewodników kompletnie nie interesują.

Środek lokomocji: Nautilus czy wóz Pana Samochodzika?

Chyba raczej ze względu na to, że woda to zupełnie nie jest mój żywioł – jestem spod znaku Wodnika, podobno Wodniki nie lubią wody – Pan Samochodzik, absolutnie (na moją wzmiankę, że przecież ów wóz był właściwie amfibią, Pan Michał z właściwą sobie retoryczną wprawą uzupełnia, że przy okazji, w razie czego może się i do tego celu przydać, Ł.Ł.). Poza tym muszę przyznać, że gdy byłem studentem, to bardzo zazdrościłem moim zmotoryzowanym kolegom, bo miałem wrażenie, że samochód daje rodzaj wolności, że nie jest się skazanym na bardzo kiepską wówczas komunikację i że „ach, jak ja będę miał samochód, to będę mógł sobie robić dokładnie to, co chcę”! Bardzo lubię podróżować samochodem, zostało mi to, dobrze się wtedy czuję. A gdybym miał taki jak Pan Samochodzik, fiu fiu… Albo jak James Bond. Miał takie różne przyciski, ja lubię jak jest dużo przycisków.

Ekosystem: w pustyni czy w puszczy?

Ja mam podejście do natury trochę takie jak Woody Allen. To znaczy: jemu wystarczy Central Park. Ja to rozumiem. Im mniej tej natury, tym lepiej. Ja się rzeczywiście dobrze czuję na pustyni. Nie żebym akurat bywał często, ale byłem parę razy na pustyniach izraelskich i to jest rzeczywiście szalenie interesujące miejsce. Tak. Nic nam nie zasłania widoku i jest to jakieś doświadczenie wzrokowe… pierwotne. Nie wiem czemu ma się wrażenie, ja przynajmniej takie mam, że świat na początku tak wyglądał. Poza tym pustynie pobudzają wyobraźnię.

oprac. Łukasz Łęcki

Zdjęcie: Adrian Grycuk/CC BY-SA 3.0-pl/Wikimedia Commons

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj