„Żegnaj, panie Muffinie!”
Ulf Nilsson
ilustr. Anna-Clara Tidholm
przeł. Hanna Dymel-Trzebiatowska
EneDueRabe, 2008
wiek: 5+
Drodzy Rodzice, Nauczyciele, Opiekunowie!
Apeluję do Was, abyście nie bali się i rozmawiali z dziećmi na temat śmierci. Tabu, czyli przemilczenie niewygodnych tematów to nasz problem (nas, dorosłych), ponieważ dzieciaki nie rozumieją, że istnieją zagadnienia, o których nie powinniśmy rozmawiać. Śmierć jest jedyną pewną rzeczą w naszym życiu, zatem nie powinna być zaliczana to tematów tabu. Jeśli nie wiecie, w jaki sposób o tym pogadać z młodszymi, to znam idealne rozwiązanie – KSIĄŻKI!
Ulf Nilsson to szwedzki autor literatury dla dzieci i młodzieży, posiadający w swoim dorobku ponad sto tytułów. Podejmowane przez niego problemy i tematy określane są mianem „rozważań filozoficznych i egzystencjalnych”1. Prywatnie pisarz jest ojcem pięciorga dzieci, co wywiera ogromny wpływ na jego twórczość, ponieważ większość opowiadań jest oparta na faktach2 i osobistych doświadczeniach:
„Moja dorosła córka, wówczas siedmiolatka, miała kiedyś świnkę morską, która zdechła. Wtedy niemal skończyło się jej dzieciństwo. Było jej strasznie smutno. Wprawdzie umierali już nasi starsi sąsiedzi i krewni, ale świnka była jej bliższa. Małe zwierzątko, z którym się codziennie bawiła, które karmiła i głaskała, pozostawiło w jej sercu większą wyrwę niż stary człowiek, który leżał w szpitalu i którego widywała raz do roku. Wiadomo. Najpierw pochowaliśmy świnkę jak należy i zgodnie z tradycją, okazując miłość i smutek. (…) Potem to przegadaliśmy. Co się dzieje ze zmarłymi? Dlaczego istnieje śmierć? Czy umieranie boli? Czy idzie się do nieba? Czy można trafić do piekła? Śmierć świnki staje się punktem wyjścia do dyskusji na temat wielkich zagadnień egzystencjalnych…”3.
„Żegnaj, panie Muffinie!” (2002) to historia tytułowej, siedmioletniej świnki morskiej, która jest u kresu swojego życia. Pan Muffin „jest siwy i zmęczony”4, mieszka w małym, niebieskim kartonie po butach, przy którym znajduje się skrzynka na listy. Od czasu do czasu znajduje w niej pocztę od swojej właścicielki, małej dziewczynki. Koperty z namalowanymi serduszkami zazwyczaj zawierają migdały i karteczki z przemyśleniami na temat śmierci i tego, co po niej następuje, na przykład: „Tata mówi, że umieranie nie jest niczym strasznym, tylko się śpi i nic już nie boli. To się dzieje szybko, a potem można odpoczywać. Wszyscy umrzemy – ty i ja, i tata. Może potem można się spotkać ze swoją mamą czy żoną? Ale nie wiem, czy istnieje niebo…”5.
Listy do świnki są wnioskami dziewczynki wyciągniętymi z rozmów z rodzicami. Właścicielka sama nie do końca rozumie istotę umierania, lecz za pomocą tłumaczenia gryzoniowi, czym jest śmierć, zyskuje wiedzę i świadomość na jej temat.
Przerzucając strony książki, poznajemy życie pana Muffina. Dowiadujemy się, że często przesiaduje on w swoim niezwykłym domku i wspomina. Kiedyś miał żonę o imieniu Wiktoria i sześcioro rozczochranych dzieci. Teraz jest samotny – dzieciaki „wyfrunęły z domu”6, a żona zmarła od ugryzienia pszczoły podczas wycieczki. Pan Muffin pamięta, że jej pogrzeb odbył się w ogrodzie i że została pochowana, jak sądzi, w pudełku po butach. Pewnego dnia staruszek zasiadł przy stoliku i kontemplując swoje życie sporządził listę, w której streszcza je w syntetycznej formie. Jego podsumowanie zaczyna się od zdania: „Było mi dobrze, lepiej niż innym”7, następnie pisze o najbliższych (o żonie i dzieciach), po czym przystępuje do matematycznych wyliczeń: „3 razy dziennie przytulanie, czyli 7665 razy w życiu. 728 ogórków podczas całego życia. 2555 garści trawy, siana i mleczy”8. Wszystkie te liczby świadczą o udanym, pełnym radości, ciepła i opieki życiu.
Jednak spokojna i beztroska egzystencja zostaje przerwana w pewną środę przez ból brzucha i nóg. Na pomoc przybywa pani weterynarz, która poprzez kiwanie głową daje właścicielce znać, że jej ukochane zwierzątko niebawem umrze. To kolejna osoba, po rodzicach, która szykuje dziewczynkę na wydarzenie ostateczne. Pan Muffin spędza cały dzień w swoim fotelu. Cierpi. Spogląda na stare fotografie wiszące na ścianach. Widzi siebie – młodego, silnego i dumnego, kiedyś „potrafił unieść na plecach całego ogórka!”9, a teraz jest stary i chory, w dodatku ma świadomość zbliżającej się po niego śmierci. Świnka morska przez całą noc leży w swym łóżku nie mogąc zasnąć – ciągle kicha, a każde kichnięcie wiąże się z bólem brzucha. Gdy nastaje poranek Pan Muffin znajduje kolejny list. Nadawczyni wiadomości pisze, że też nie mogła spać całą noc, bo rozmyślała o śmierci. Według niej śmierć to odpoczynek „i nie ma się czego bać, […] idzie się do nieba i wszystko jest w porządku”10. Odbiorca za każdym razem siekał swymi ząbkami list na małe kawałeczki i rzucał na wiatr, by zamieniały się w płatki śniegu. Tym razem udaje mu się obgryźć jedynie róg listu, bo strasznie zaczyna boleć go brzuch i musi się położyć. Nagle umiera. Śmierć nie okazuje się spektakularnym wydarzeniem, a spokojnym zaśnięciem, które wyzwoliło zwierzątko od bólu.
Historia o życiu i śmierci „uczłowieczonego” gryzonia wzbogacona jest prostymi, subtelnymi i nienachalnymi ilustracjami autorstwa Anny-Clary Tidholm. Na początku obrazki przedstawiają życie codzienne protagonisty oraz jego wspomnienia. Pod koniec ukazują proces pochówku i jego następstwa – najpierw pojawiają się nekrologi, podobne do tych, które czytamy w lokalnej prasie codziennej: „Opuścił nas nasz ukochany Pan Muffin (…) Pogrzeb odbędzie się w rogu ogrodu”11. Kolejna ilustracja przedstawia świnkę morską leżącą na katafalku „z łapkami w górze i sztywnym, skostniałym pyszczkiem”12. Później narysowany, zmarły gryzoń umieszczony jest w pudełku, wypełnionym mchem. Dookoła zwłok znajdują się przedmioty, które za życia były ważne dla bohatera, na przykład gliniana figurka świnki morskiej przypominająca mu żonę, rysunek z dziećmi oraz ulubione smakołyki. W środku znajduje się także ostatni list. Następna ilustracja to wykopany dołek w ziemi. Tutaj również pogoda wpada w żałobny nastrój: „jest ciemno i ponuro, a zimny wiatr owiewa świat”13. Wreszcie dochodzi do pochówku – są przemówienia, ktoś gra na flecie „Ave Maria”, wszyscy płaczą. Ostatnie pożegnanie zwierzęcia wygląda podobnie do tych, jakie odbywają się w naszym ludzkim świecie. Na obrazku, zamiast głębokiego, wykopanego dołka, widzimy usypany kopiec, a na szczycie zostaje umieszczony krzyż chrześcijański.
Chociaż pogrzeby zwierząt organizowane na własną rękę są w większości państw Europy zabronione, Ulf Nilsson proponuje takie rozwiązanie. Wynika ono przede wszystkim z ludzkiej potrzeby rytuału. Przedstawiony w opowiadaniu „Żegnaj, panie Muffinie!” pogrzeb spełnia jego cechy i staje się sposobem na poradzenie sobie z trudną, graniczną sytuacją. Uroczysty obrzęd i cała historia ma tutaj również funkcję leczniczą, ponieważ „doświadczenie smutku po stracie świnki morskiej dziecko może potem wykorzystać przy okazji innych życiowych prób”14.
Ostatni list, który został włożony do trumny, skierowany jest już do zmarłego pupila, którego właścicielka prosi o potwierdzenie, że śmierć nie jest niczym strasznym i że ludzie nie powinni się jej lękać: „Prawda, że tak właśnie jest, panie Muffinie, który już wszystko wiesz?”15
„Czy umiesz gwizdać, Joanno?” to tytuł książki również szwedzkiego twórcy, tym razem Ulfa Starka. Opowiada o prawdziwej, bezwarunkowej przyjaźni, miłości i odchodzeniu. Głównym bohaterem tej historii nie jest tytułowa Joanna, a kilkuletni chłopiec, imiennik autora. Przedstawiana fabuła ukazywana jest właśnie jego oczami i dotyczy losów szkolnego przyjaciela Bertila, który bardzo chciałby mieć dziadka. W celu „pozyskania” krewnego, chłopcy udają się do domu starców – na ilustracji autorstwa Anny Höglund, które wzbogacają treść książki, owy budynek znajduje się obok kościoła, przy którym stoją czarne samochody, czyli karawany. Ulf i Bertil wchodzą do pokoju jednego ze staruszków i od razu się z nim zaprzyjaźniają. Od tej chwili samotny pan Nils staje się dziadkiem Bertila, którego przyszywany wnuczek będzie mógł teraz odwiedzać, dawać prezenty i godzinami prowadzić z nim pełne pasji rozmowy. Dzieci niewątpliwie wyrywają starszego mężczyznę z marazmu i dają mu wiele radości – udziela mu się ich dziecięca energia i beztroska. Przy kolejnej wizycie w domu spokojnej starości, chłopcy proponują dziadkowi wypad na ryby, ale ten niestety musi odmówić wyprawy nad jezioro. Stan zdrowia schorowanego Nilsa na to nie pozwala. Bardzo żałuje, ale jednocześnie daje słowo, że któregoś dnia w zamian sprawi im niespodziankę. Rekompensatą okazuje się wyjście do parku i robienie latawca. Powietrzna zabawka została zrobiona z bardzo ważnych i sentymentalnych przedmiotów.
Dziadek z przybranym wnuczkiem i jego kolegą wykorzystali m.in. jedwabną apaszkę, którą Nils podarował swojej, już nieżyjącej, żonie, a ogonem latawca stał się krawat, który kiedyś od niej dostał w prezencie. Podczas majsterkowania mężczyzna nieustannie gwiżdże piękną melodię o wdzięcznym tytule Czy umiesz gwizdać Joanno? Jak się okazuje, tytułowa Joanna to żona pana Nilsa, którą chłopcy widzieli wcześniej na fotografiach. Wygwizdany utwór powtarza się w tej historii wielokrotnie i jest symbolicznym przywołaniem wspomnień o zmarłej kobiecie. Niestety, ku rozczarowaniu wszystkich zgromadzonych, złe warunki pogodowe nie pozwalają puścić na wiatr skonstruowanej wspólnie zabawki.
Ulf, Bertil i Nils przeżywają wspólnie wiele przygód, podczas których zawiązuje się między nimi więź łącząca starość i młodość, ale także teraźniejszość i przeszłość. Chłopcy urządzają dziadkowi urodziny, organizując atrakcje z kategorii „powrót do młodości” – wspinają się na drzewa i kradną czereśnie. Przyszywany wnuczek, Bertil, postanawia, że pójdzie w ślady dziadka i nauczy się gwizdać. Spędza na nauce wiele tygodni, podczas których nie przychodzi do domu starców. Wreszcie, gdy udaje mu się zrealizować postawiony sobie cel i zadanie, wbiega do pokoju ukochanego staruszka, głośno krzycząc, że tu jest. „ Ale kiedy weszliśmy do środka okazało się, nikogo tam nie było (…) Łóżko było zasłane. A w pokoju pachniało płynem do podłogi”16. Zdezorientowany chłopiec uznaje, że dziadek poszedł do parku. Prawdy dowiaduje się od pewnej staruszki, pani Tory: „Nie ma go już. Odszedł od nas. (…) Dziadek jest teraz w niebie. (…) Można go pożegnać w sobotę w kaplicy”17. Rozzłoszczonemu Bertilowi zaczynają kapać łzy. Zdąży jeszcze tylko krzyknąć: „A ja nauczyłem się gwizdać i w ogóle!”18, a następnie zrozpaczony wybiega z budynku.
W dzień pochówku było bardzo wietrznie, a chłopcy szli, aby pożegnać się z dziadkiem. Młody czytelnik, dzięki prostym i przystępnym opisom, ma możliwość zapoznania się z rytuałem pogrzebu, który zostaje ukazany właśnie z perspektywy dziecka.
„Przed kaplicą stał samochód pogrzebowy. W środku zaczęło się już nabożeństwo. Ktoś grał głośno na organach. W ławce siedziała pani Tora w czarnym ubraniu, pielęgniarka i jeszcze kilka osób. Wszyscy wpatrywali się w ustawioną na środku białą trumnę. (…) Kiedy muzyka ucichła, wszedł ksiądz i wygłosił mowę pożegnalną. (…) Potem trzeba było podchodzić do trumny i kłaść na niej kwiaty”19.
Jako ostatni do trumny podszedł Bertil i wygwizdał dumnie ukochany utwór pana Nilsa „Czy umiesz gwizdać, Joanno?” Na ostatniej stronie książki nie ma już tekstu, znajduje się tylko ilustracja, na której chłopcy puszczają na wietrze zrobiony wspólnie z dziadkiem latawiec. Te dwie czynności, które nastąpiły po pogrzebie, można niewątpliwie uznać za hołd oddany zmarłemu.
„Żegnaj, panie Muffinie!” oraz „Czy umiesz gwizdać, Joanno?” to niezwykle wzruszające pozycje literackie, które uczą dzieci (może nas dorosłych również?), czym jest bezinteresowne przywiązanie do drugiej osoby, bądź zwierzęcia i przygotowują do nieuniknionego pożegnania, które może przecież nastąpić w każdej chwili, nawet kiedy najmniej się tego spodziewamy. Wnioskuję, że to dwie z najważniejszych i najcenniejszych książek dla dzieci dotyczących tematu śmierci, po które zdecydowanie polecam sięgnąć małym i dużym!
Przemysław Jaszczak (nagroda w konkursie „Odświeżamy kanon lektur”)
Przypisy:
1. Noty biograficzne [w:] „Tabu w literaturze i sztuce dla dzieci”, Duński Instytut Kultury i Media Rodzina, 2012, s. 164.
2. Ibidem, s. 164.
3. U. Nilsson, „Rozmowa na tematy tabu może pomóc dzieciom, [w:] „Tabu…”, s. 121-122.
4. U. Nilsson, „Żegnaj, panie Muffinie!”, przeł. H. Dymel-Trzebiatowska, Gdańsk 2008, s. 3.
5. Ibidem, s. 27.
6. Ibidem, s. 10.
7. Ibidem, s. 17.
8. Ibidem, s. 18.
9. Ibidem, s. 23.
10. Ibidem, s. 30.
11. Ibidem, s. 33.
12. Ibidem, s. 34.
13. Ibidem, s. 38.
14. U. Nilsson, „Rozmowa…”, [w:] op. cit., s. 122.
15. U. Nilsson, „Żegnaj…”, s. 43.
16. U. Stark, „Czy umiesz gwizdać Joanno?”, przeł. K. Skalska, Poznań 2008, s. 38.
17. Ibidem, s. 40.
18. Ibidem, s. 40.
19. Ibidem, s. 44.
***
Oswajanie trudnego tematu
Oto pan Muffin – jest starą świnką morską, która pewnego dnia zaczyna chorować, a weterynarz nie daje jej już żadnej szansy. Pan Muffin miał piękne i udane życie: mądrą żonę, sześcioro dzieci, dom, w którym niczego nie brakowało, zawsze pełny brzuch i skrzynkę na listy, gdzie codziennie czekała jakaś niespodzianka. Raz pan Muffin odbył niezwykłą podróż – aż na kraniec ogrodu. To dopiero była przygoda! Z rozrzewnieniem wspomina minione czasy, wietrząc nadchodzący koniec… Pan Muffin co jakiś czas otrzymuje listy o poważnej i doniosłej treści: o tym, że śmierć niedługo nadejdzie i że nie ominie nikogo. Bo tak po prostu jest: kto się urodził, ten musi umrzeć.
Nie jest łatwo rozmawiać z dziećmi o śmierci. A przecież ona jest obok nas (jak to pięknie wyjaśnił Wolf Erlbruch w książce „Gęś, śmierć i tulipan”, gdy śmierć zapytana: „Przyszłaś po mnie?”, odpowiada: „Jestem przy tobie od twoich narodzin, tak na wszelki wypadek”), tylko często wolimy o tym nie pamiętać. Warto więc sięgnąć po książkę „Żegnaj, panie Muffinie!” Ulfa Nilssona, która ten temat oswaja i czyni go czymś oczywistym. Pomagają w tym delikatne, nienachalne, akwarelowe ilustracje Anny-Clary Tidholm. Postać świnki morskiej jest o tyle istotna, że jej żywot jest kruchy, jak wielu innych gryzoni, a dzieci przecież tak bardzo przywiązują się do swoich zwierzątek. Sama w dzieciństwie przeżyłam śmierć kilku chomików i zawsze trudno było mi się z tym pogodzić, szczególnie, że nikt nie przygotowywał mnie na taką ewentualność. Nie było wtedy takich książek…
Bardzo się cieszę, że powstało wydawnictwo EneDueRabe, które nie boi się wydawania książek dotykających trudnych spraw, jakie w wielu domach są tematami tabu. A przecież, zanim się obejrzymy, nasze dzieci będą już dorosłe i dobrze by było, gdyby na tę dorosłość były przygotowane. Bo pewnego dnia i nas może zabraknąć, a wtedy kto podejmie kwestię: „Na pewno jest tak, że albo śmierć to odpoczynek, a wtedy nie ma się czego bać, albo przenosimy się gdzieś do wiecznego życia i tam żyjemy w szczęściu. A wtedy śmierć to coś, za czym warto tęsknić! Dlaczego mielibyśmy bać się śmierci?” (cytat z ostatniej strony)
Agata Hołubowska, 24.03.2010