„O sołtysie Salomonku i tęczy”
Marcin Szczygielski
ilustr. Adam Pękalski
Bajka, premiera: 19 maja 2021
wiek: 6+
Marcin Szczygielski to pisarz doświadczony, płodny, nagradzany i lubiany. 4 w 1 🙂 W książce „O sołtysie Salomonku i tęczy” objawia się nam trochę w innej odsłonie. Tym razem dla ciut młodszych czytelników.
Od kilku dni czytam naszej córce tę opowiastkę. Maja ma 5 lat. Jest dzieckiem wydawniczym, czyli „skazanym na czytanie”. Ale to dziewczyna z mocnym charakterem i kiedy coś się jej podoba, to wymusza czytanie wiele razy z rzędu. I tak czytam o sołtysie Salomonku od kilku dni, aż postanowiłam napisać o tej książce.
Mam wrażenie, że Marcin Szczygielski puszcza oko do nas, dorosłych, już w tytule. Sołtys Salomonek brzmi przekornie. Sołtys Pyr nosi imię mędrca, ale autor, dając jego imieniu zdrobnienie, pokazał, że to prosty chłop. Z zasadami, ale na szczęście ciekawski i szukający odpowiedzi na nurtujące go pytanie.
Otóż Salomonek wiedzie dobre życie w Pyrach, ale spokoju mu nie daje… tęcza, ponieważ jego syn Joachimek uwielbia się jej przyglądać. I w ogóle Joachimek synek jest inny niż chłopcy we wsi. Delikatny, melancholijny, spokojny, rozmarzony. A tata chciałby, żeby syn był taki, jak inni chłopacy we wsi.
Niepokoi go to wpatrywanie się syna w tęczę, więc postanawia za radą żony Maliny zapytać mądrzejszych od siebie, co w niej takiego jest, że syn nie może wzroku od niej oderwać, i po co w ogóle ona jest, bo dla racjonalnego Salomonka wszystko musi być po coś.
I tak sołtys idzie do rodzimych mędrców. Najpierw, co jest do przewidzenia, odwiedza nauczyciela, potem spotyka listonosza, odwiedza także księdza oraz sklepikarza, by na końcu trafić do szczerbatej zielarki Agaty. Nie będę opisywać, co każda z tych osób powie sołtysowi, ale zdradzę tylko tyle, że najmądrzejszą osobą w Pyrach okaże się Agata.
Wydaje mi się, że Szczygielski celowo zbudował taki a nie inny świat. Celowo wybrał takie a nie inne imiona, takich a nie innych „mędrców”. A po co to zrobił? Ano po to, abyśmy się przejrzeli w tych postaciach jak w lustrze.
Autor jest delikatnie złośliwy, ale w sumie obdarza swoich bohaterów sympatią. Mimo ich wad, czy słabości, patrzy na nich łaskawie i dzięki temu przemyca postawę otwartości, tolerancji dla „inności”. Pokazuje, że warto zadawać pytania jak dziecko. Bo Salomonek to takie trochę zagubione dziecko we mgle, ale w dorosłej postaci.
Szczygielski dobrze buduje świat przedstawiony. Wszystko się trzyma i jest po coś 🙂 Autor konstruuje ciekawe, jędrne dialogi, chociaż czytając wiele razy z rzędu, skracałam opisy przyrody i urywałam co nieco z dialogów właśnie. Zrobiło się dynamiczniej.
Książka Szczygielskiego pokazuje, że świat jest wielobarwny, ludzie się różnią i to jest właśnie piękne. I że tęcza jest po to, żeby było piękniej. Tylko tyle, a może aż tyle.
Historia o sołtysie daje nadzieję, że i tych opornych da się przekonać do innego spojrzenia na rzeczywistość. Bo świat nie jest czarno-biały, tylko kolorowy jak tęcza.
Dopełnieniem historii są ilustracje Adama Pękalskiego. Pękalski trafnie uchwycił cechy bohaterów oraz stworzył kolorowe Pyry ukryte za malwami. Dużym atutem jest wydanie. Papier offsetowy pięknie oddał klimat wioski, kolory dobrze „usiadły” na papierze. Aż chce się do namalowanych przez ilustratora Pyr wejść.
Ja bym mogła zamieszkać w takich Pyrach z malwami. I chętnie bym pogadała z Salomonkiem i nauczycielem, i sklepikarzem. A z księdzem to bym mogła skakać po łące i gapić się w tęczę! I malwy.
Marta Lipczyńska-Gil
****
Informacja wydawcy:
Marcin Szczygielski, jakiego nie znacie – w krótkiej bajce nie do zapomnienia. O Sołtysie Salomonku, który byłby w pełni szczęśliwy, gdyby nie jego syn Joachimek… zapatrzony w tęczę.
Pewnego dnia ojciec postanawia zapytać mądrzejszych od siebie, do czego służy tęcza. Co odpowie mu na to pytanie znany ze swej rozległej wiedzy nauczyciel? A co listonosz, który dzięki swej pracy wie wszystko o wszystkich i wszystkim? Jaką teorię na temat tęczy ma chciwy sklepikarz, a jaką nieco zmieszany pytaniem ksiądz proboszcz?
Każdy z nich patrzy na tęczę przez swój własny pryzmat i odpowiada, jak umie. Jednak czy mają rację?
Ta książka skłania do zastanowienia, czy naprawdę wszystko na świecie musi czemuś służyć.
I czy wszystko musimy rozumieć?
Czy nie wystarczy, że tęcza istnieje i że możemy się nią zachwycać? Najlepiej patrząc wspólnie, w jednym kierunku. Jak rodzina Joachimka, która już wie, co jest najważniejsze w życiu. I do czego służy tęcza. O ile w ogóle służy, a nie po prostu… jest.
A ta bajka będzie służyć małym i dużym, bo nigdy nie jest ani za wcześnie, ani za późno na szczęście.