„Młynek do kawy”

0
122

Stanisław Zamecznik należy do wąskiego grona polskich artystów, których projekty bardzo sobie cenię. Uważam, że jego prace są ponadczasowe. Już w 2. nr magazynu „Ryms” pisałam o wydaniu „Igły  z nitką” Jana Brzechwy w jego opracowaniu graficznym, jako perle wyłowionej z sieci (Internetu). Mam wydanie z 1957 roku. 

Sama najbardziej pamiętam „Młynek do kawy” Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego ze znakomitymi ilustracjami Stanisława Zamecznika właśnie. Okładka jest tak mocna, że zostaje w pamięci na długo. Jest jak plakat, który chce się oprawić i powiesić na ścianie. 

Książka ukazała się w 1958 roku w wydawnictwie Czytelnik. Opublikuję ją w limitowanym nakładzie, 67 lat po pierwszym wydaniu. Tekst jest absurdalny, szalony, choć chwilami trąci myszką, ale weźmy pod uwagę fakt, ze powstał w 1934 roku, więc niech nie dziwi szyk przestawny oraz sformułowania „Murzyn”, „Żydek” – funkcjonują w kontekście tamtych czasów. Gałczyńscy od 1934 roku mieszkali na Litwie, w Wilnie. Wyjeżdżali także poza miasto – „Młynek” powstał w Antropruciu, starym majątku rodziców żony Teodora Bujnickiego – Anieli i Konstantego Pisanich. Tam Gałczyńscy spędzili lato 1934 roku.

Fabuła powieści zaczyna się w momencie, kiedy stare małżeństwo – Mikołaj i Cecylia pozbywają się starego młynka do kawy. Wyrzucają go na śmietnik. Młynek trafia m.in. do przytułku dla zagubionych przedmiotów z groźnym dyrektorem na czele, do rozgłośni radiowej, do groty jeża a nawet na Księżyc – czy to nie brzmi niesamowicie? Pojawia się Szyba – detektyw oraz wnuczka starego pana Mikołaja Celinka, obie zaczynają poszukiwania starego młynka. 

Historia ma nagłe zwroty akcji, coraz dziwniejszych bohaterów, dzieje się bardzo blisko i bardzo daleko jednocześnie. Na Ziemi i w Kosmosie. Dla mnie, dorosłej kobiety jest to historia o przemijaniu, starości. Ale też o sile wyobraźni. I o tęsknocie za smakiem świeżo mielonej kawy prosto z młynka napędzanego ludzką ręką, za prostymi przyjemnościami, przedmiotami. Pochwała  życia powolnego i uważnego. Tak to odbieram teraz. 

A dzieci? Przekonajcie się sami, przeczytajcie i zapytajcie je o wrażenia. I niech patrzą długo i wnikliwie na ilustracje Stanisława Zamecznika, bo to perełki. Są po prostu wspaniałe, bardzo nowatorskie, inteligentne, świetnie puentują treść, oddają klimat absurdalnej wędrówki młynka do kawy. Dzięki temu, że Stanisław był architektem jego ilustracje są dobrze wkomponowane w tekst a jednocześnie w całej ilustracji – czy to rozkładówka czy fragment – jest  przestrzeń, lekkość, dowcip – wszystko w idealnych proporcjach. 

Za ilustracje i układ graficzny „Młynka do kawy” Stanisław Zamecznik otrzymał  w 1959 roku wyróżnienie w konkursie PTWK na najlepiej wydaną książkę a  przez prasę angielską został okrzyknięty „arcydziełem pomysłowości wydawniczej”. 1

Ciekawostka – jedną z ilustracji w „Młynku do kawy” wykonał syn pana Stanisława – Piotr a drugą córka – Marta. Nie zdradzę, które to ilustracje… Dzięki tej książce poznałam córkę Stanisława Zamecznika – panią Martę Zamecznik, przemiłą osobę, która jest bardzo szczęśliwa, że „Młynek do kawy” ukaże się w nowym wydaniu w Polsce. Pani Marta na stałe mieszka w Norwegii, ale miałyśmy okazję się spotkać i porozmawiać.

Zmieniamy delikatnie format książki, będzie odrobinę większa, a całość wydrukuje mój mąż Piotr Gil techniką RISO na papierze Munken Rough w limitowanym, numerowanym nakładzie. Grafiki Zamecznika, ich charakter, kolorystyka idealnie pasują do tej metody druku, dzięki której książka pachnie olejem ryżowym – na jego bazie powstają farby do RISO.

To będzie majstersztyk i tak nazwiemy serię książek drukowanych tą metodą z ilustracjami znakomitych artystek i artystów. Każda praca Stanisława Zamecznika w „Młynku do kawy” to właśnie taki majstersztyk, grafika jak z galerii sztuki, którą możesz mieć w zasięgu ręki! 

Marta Lipczyńska-Gil

1. Stanisław Zamecznik, [w:] Twórcy [online], Culture.pl [dostęp 2024-11-04].

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj