KOC – Klub Osobników Czytających, w którym bardzo różni kulturalni czytelnicy dzielą się z „Rymsem” wspomnieniami ze swoich niepokojących, obrazoburczych, poruszających, wzruszających lektur dzieciństwa i wczesnej młodości. W części dwudziestej czwartej: Anna Kloza-Rozwadowska.
Zainspirowana pytaniem o książkę, która wywarła na mnie wpływ w dzieciństwie lub młodości, zaczynam robić w głowie przegląd powieści, baśni i opowiadań. Z zakamarków pamięci przywołuję tytuł, który z całą pewnością zostawił trwały ślad: „Pokój pełen liści” Joan Aiken.
Swoje późne dzieciństwo mogę określić jako czas raczej trudny: kłopoty rodzinne, choroba i śmierć Taty, ciężka choroba mojej Mamy, mój ponad roczny pobyt w sanatorium (jako alternatywa do pobytu w Domu Dziecka) podczas szpitalnego leczenia Mamy.
W tym czasie dostałam w prezencie na dziesiąte urodziny zbiór opowiadań „Pokój pełen liści”. I dzięki niemu zaczęłam zaczarowywać rzeczywistość wokół siebie. Tym łatwiej było mi się identyfikować z bohaterami opowiadań Aiken, że dzieci (jak i dorośli) w jej książce mimo przykrych okoliczności przeżywały niezwykłe przygody, a problemy los zdawał im się później wynagradzać.
Samotny pobyt w sanatorium sprzyjał wędrówkom wyobraźni. Zaczęłam pisać magiczny pamiętnik, w którym prawdziwe zdarzenia mieszały się z wytworami fantazji, tak, jak w opowiadaniach Joan Aiken. Nieużywane drzwi w starym budynku sanatorium gruźliczego prowadziły do innych światów: rajskich ogrodów lub tajemniczych puszcz. Sanatoryjni opiekunowie prowadzili podwójne życia: pielęgniarek i wróżek, podróżników oraz magów. Kowaliki zamieszkujące widoczne z okna drzewo, dla innych ludzi były po prostu ptakami, mnie natomiast ujawniały swoją prawdziwą skrzacią naturę. Tworzyłam krainy i bohaterów, którzy zapewniali mi poczucie bezpieczeństwa i dawkę przygód, w smutnej rzeczywistości, wobec poczucia zagrożenia (strach przed utratą Mamy) oraz problemów małych pensjonariuszy.
Książka, którą znałam prawie na pamięć, krążyła pożyczana przez kolejne dzieci z sanatoryjnych turnusów. Potem zaczęłam koleżankom z pokoju opowiadać własne historie i pokazywać im własnoręcznie wykonane do nich ilustracje. Rysowanie, które od wczesnego dzieciństwa było moją pasją, zaistniało w powiązaniu ze słowem. Nie pamiętam, co było pierwsze: pomysły na rysunki, do których dopisywałam opowiadania, czy treść, którą potem ilustrowałam. Może powstawały równolegle nawzajem się uzupełniając i rozwijając.
Na ile akurat ta jedna książka wpłynęła na moje życie – nie wiem.
Uwielbiałam i nadal bardzo lubię czytać, więc lista znaczących książek mogłaby być bardzo długa. Myślę jednak, że moje zamiłowanie do wplatania magii do codzienności, pasja do opowiadania własnym dzieciom bajek i fantastycznych historii oraz wybór zawodu związanego z życiową pasją (jestem plastykiem) mogą mieć również swoją przyczynę w tym, jak wyjątkowo przeżyłam lekturę książki „Pokój pełen liści”.
Anna Kloza-Rozwadowska – wrocławska malarka, rysowniczka, ilustratorka. Mama dwóch synów. Miłośniczka natury, architektury, literatury i podróżowania.