Co mi zostało po pierwszej edycji festynu Hola, hola, literatura!?
Tęsknota… za kolejną odsłoną festynu a to naprawę rzadko mi się zdarza. Oczywiście to przywilej nowego wydarzenia, które też trochę współtworzę, ale nie oszukujmy się, jeśli nie zagrałoby od razu, to nie pakowałabym „misia w teczkę” na tegoroczną edycję.
Tęskniłam:
za stadem ludzkim i końskim,
za krajobrazem pełnym bocianów, które wzruszają mnie do łez,
za razowym chlebem z Urszulina pełnym ziaren o wdzięcznej nazwie Łysionek,
za poezją – tą czytaną na żywo, pod drzewami w deszczu i w słońcu przez poetki i poetów oraz w ciszy, sam na sam ze sobą,
za relacjami – nie tymi na FB i insta, ale między ludźmi.
Rok temu na festyn Hola, hola, literatura! zaprosiłam Marię Ekier, bardzo ważną dla mnie kobietę. Poprowadziłam z nią spotkanie. Na miejscu w Pieszowoli, w Perehod Magia przejścia, nad którym czuwa Ela Król poznałam, m.in.
Agatę Jabłońską, jej wiersze i ich niesamowity rytm. Od 1. edycji Holi to jedna z „moich” poetek.
Dybę Lach i jej film „Przynoszę ci dzikość”, który obejrzany pod gołym niebem, wśród błyskawic na niebie, zrobił jeszcze większe wrażenie.
Margo Rejmer, a po Holi zrobiłam z nią rozmowę do 38. numeru magazynu „Ryms”.
Z przyjemnością wysłuchałam studentów z Akademii Teatralnej śpiewających Tuwima. Oni śpiewali tak, jakby miał skończyć się świat!
Z kolei duet Łukasz Garlicki i Jacek Jędrasik wykonał premierowy pokaz Projektu Bursa. To było bardzo oryginalnie zaaranżowane i wykonane. I na nowo odkryłam wiersze Bursy!
A najlepsze jest to, że do dziś pamiętam scenki rodzajowe, dialogi o tym, co to jest relacja, rozmowy i swobodną atmosferę wśród ludzi, których lubię – Sylwii Stano, Zosi Karaszewskiej, Marty Pilarskiej, Eweliny Szyszkowskiej, Wojtka Bonowicza, Ani Jędrusik, Grzesia Kasdepke i nowo poznanych.
W tym roku „porywam” córkę Maję z jej pierwszymi wierszami, królową Marię Ekier, wybrane tomiki wierszy z Biura Literackiego, najnowszy tytuł Wojtka Chmielarza, książki z logo Hokus-Pokus, magazyn „Ryms” oraz maszynę do pisania m.in. listów, skarg i zażaleń do naszej redakcji.
Razem z Martą Pilarską poprowadzę Blackout Poetry. Bardzo lubię tę formę i to dzięki Marcie się w nią wciągnęłam. Zapraszam też na warsztaty z rysowania brzydkich rysunków, inspirowanych bąkiem Bolkiem, bo inaczej nie umiem rysować 😉
A poza tym, a może nade wszystko, będę biegać po łąkach, oddychać, odganiać komary i przycinać komara. Bez napinki, przerostu formy nad treścią. Formę daje nam natura, a my tylko trochę dodajemy od siebie.
Jedność czasu, miejsca i akcji, ale rozciągnięte na trzy dni – to zawsze się sprawdza. Zapoznajcie się z programem tegorocznego festynu na stronie wydarzenia i spotkajmy się na łąkach otaczających Holę.
Marta Lipczyńska-Gil






















