Wydawnictwo „Media Rodzina” w specjalnym komunikacie prasowym poinformowało o śmierci Roberta D. Gamble’a:
Dziś o pierwszej dwadzieścia w nocy odszedł od nas wielki Człowiek – Robert D. Gamble, nasz Przyjaciel, najważniejszy członek naszej rodziny – Media Rodziny.
Jak w paru zdaniach opowiedzieć o Człowieku, który był wielki i skromny? Który tyle osiągnął i tyle dla nas znaczył?
Robert D. Gamble urodził się 9 marca 1937 roku. Jego pradziadkiem był James Gamble, Irlandczyk o szkockich korzeniach, który w 1819 roku przypłynął do Ameryki. W 1837 roku wraz z Williamem Procterem założył przedsiębiorstwo Procter & Gamble, które początkowo sprzedawało mydło, a potem stało się jednym z największych światowych koncernów.
Robert mieszkał z rodzicami i czwórką rodzeństwa w Bostonie. Matka zajmowała się domem, ojciec był lekarzem. Jeden z jego braci został lekarzem, drugi biznesmenem, jedna siostra nauczycielką, druga działaczką społeczną. Robert został pastorem, a potem wydawcą. Najpierw ukończył studia z literatury na Harvardzie, potem przez dwa i pół roku służył w marynarce. Najważniejsze jednak okazały się studia teologiczne. Miał parafię w Bostonie, a jednocześnie, w latach 1980-1992, służył jako kapelan bostońskiego szpitala. W 1992 roku zamieszkał na stałe w Polsce.
Pierwszy raz odwiedził Polskę w czasie studiów na Harvardzie, kiedy w 1958 roku przyjechał do Warszawy na zaproszenie Zrzeszenia Studentów Polskich. Traktował ten wyjazd jako egzotyczne wakacje za żelazną kurtyną. Mieszkał wtedy w domu Leszka Jęczmyka, tłumacza literatury, z którym się zaprzyjaźnił na lata. Przez cały czas interesował się Polską. Kiedy w stanie wojennym do Bostonu przyjeżdżali Polacy, pomagał im znaleźć mieszkanie czy załatwić sprawy urzędowe.
Kiedyś w „International Herald Tribune” natrafił na apel podziemnej „Solidarności” o sierpniowy bojkot alkoholu. Napisano w nim, że podatki z alkoholu są drugim co do wielkości źródłem przychodów komunistycznego rządu. Zrozumiał wówczas, że z komunizmem trzeba walczyć trzeźwością. Przez znajomych Polaków nawiązał kontakt z grupą AA w Poznaniu. Przysyłał do Polski amerykańskich terapeutów i zapraszał polskich terapeutów na szkolenia do Ameryki. To za jego sprawą dziś w Polsce jest ponad 2 tysiące grup AA. A książki AA od lat znajdują się w ofercie wydawnictwa Media Rodzina.
W 1992 roku postanowił wydać po polsku poradnik „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”, który pomógł jemu samemu jako ojcu. Z upadającego Wydawnictwa Poznańskiego przechwycił redaktora Bronisława Kledzika i z jego pomocą, za własne pieniądze wydał tę książkę. Nie myślał o wydawnictwie jako biznesie, bardziej jako o misji. W Poznaniu wynajął pokój w salezjańskim domu parafialnym na Winogradach. Po latach kupił tę willę i do dziś wydawnictwo Media Rodzina ma w niej siedzibę.
W 1999 roku Robert przywiózł na Winogrady brytyjskie wydanie książki „Harry Potter and the Philosopher’s Stone” z silnym postanowieniem wydania jej w Polsce. Za jego postanowieniem stało coś jeszcze – coś, co Bob zawsze nazywał „palcem Bożym”, a co w jego ustach brzmiało: „Pan Bóg reżyseruje”. Często jeździł do Edynburga, gdzie studiował jego syn. W okolicy miał znajomą anglikańską panią pastor. Zbiegiem okoliczności do tej samej parafii należała J.K. Rowling. Gdy pani pastor o tym napomknęła, Robert natychmiast zadzwonił do Poznania i polecił podwyższyć ofertę na książkę. Media Rodzina uzyskała prawa do serii. Choć książka była w kręgach kościelnych uznawana za kontrowersyjną, Bob nigdy nie miał wątpliwości, że Harry Potter jest wspaniałą opowieścią o odwiecznej walce dobra ze złem. Lubił cytować wypowiedź J.K. Rowling: „Nie wierzę w magię. Wierzę w siłę wyobraźni”.
Jako kapelan szpitala w Bostonie nauczył się nie narzucać choremu żadnej konkretnej teologii, tylko słuchać tego, co człowiek ma do powiedzenia. Dlatego już jako wydawca zdecydował, że chce wydawać książki, które realizują wartości chrześcijańskie, takie, z którymi dobrze się czuje i ateista, i wątpiący, i wierny chrześcijanin.
Równocześnie z wydawnictwem we wczesnych latach dziewięćdziesiątych założył w Poznaniu Radio Obywatelskie, talk radio rodem z Ameryki. Wtedy ta forma nie była powszechna w Polsce. Hasło rozgłośni brzmiało: „Radio, które słucha Ciebie”.
W wydawnictwie i szeroko poza nim dał się poznać jako Człowiek niezmiernie dobry. Cierpliwy, tolerancyjny, słuchający innych. Nigdy nikomu niczego nie narzucał. Kto Go znał dobrze, wiedział też, że jest uparty, ale w dobry, konstruktywny sposób. Miał wszystkie cechy wspaniałego, wielkiego Człowieka, który osiągnął bardzo wiele, ale nigdy dla siebie, zawsze dla innych.
Przez kilkanaście lat każdą Wigilię spędzał w przejściu podziemnym pod rondem Kaponiera w Poznaniu. Organizował tam świąteczny poczęstunek dla bezdomnych i nie tylko. Poznańska Wigilia Pod Rondem przeszła już do historii, choć po przebudowie ronda tego miejsca już nie ma.
Robert był Człowiekiem-legendą. Za zasługi w rozwoju ruchu AA w Polsce prezydent RP odznaczył Go w 1999 roku Krzyżem Oficerskim Orderu RP. W 2015 roku otrzymał Honorową Odznakę „Zasłużony dla Kultury Polskiej”, a rok później odznaczenie „Zasłużony dla Miasta Poznania”.
Choć mieszkał w Poznaniu przez prawie trzydzieści lat, zawsze powtarzał, że jest Amerykaninem szkocko-irlandzkiego pochodzenia. Mieszkał w Polsce, bo tu był jego drugi dom. Nie chciał mieć podwójnego obywatelstwa, bo jak twierdził, wystarcza mu odpowiedzialności za jeden kraj. Głosował w Ameryce. Jego bohaterem był Barack Obama, którego autobiografię wydał w Polsce, jeszcze zanim ten został prezydentem. W swoich ostatnich dniach, już w szpitalu, Bob martwił się o losy wyborów w Stanach, ale wierzył w Joe Bidena, którego autobiografię „Obiecaj mi, tato” opublikował w Polsce kilka miesięcy wcześniej. Miał nadzieję, że powtórzy się scenariusz z roku 2008, kiedy okazało się, że wydał książkę przyszłego prezydenta.
Bob zdążył ucieszyć się z wygranej Bidena. Odszedł dwa tygodnie po wyborach.
(informacja nadesłana)