Świtem bladym w środę 8 października ja i Monika Wróbel-Lutz z
wyd. Tatarak wyruszyłyśmy w podróż pociągiem za jeden uśmiech (i
trochę PLN-ów). Przez Berlin do Frankfurtu na Międzynarodowe Targi
Książki (9-12.10). Królowe Inter City – kilkanaście godzin w pociągu to
była swoista medytacja… tego nam było trzeba – relacjonuje Marta
Lipczyńska-Gil, naczelna „Rymsa” i szefowa wyd. Hokus-Pokus.
Na targach spędziłyśmy dwa pełne dni – czwartek i piątek. Każda odbyła swoje spotkania. Punktem zbornym było stoisko polskiego Instytutu Książki w hali nr 5, na którym różni wydawcy i drukarnie z kraju nad Wisłą mieli swoje regały, półki, stoliki. Kilka rozmów w biegu, wiele zjedzonych jabłek, które uzupełniały wystrój naszego stoiska…
Targi we Frankfurcie są olbrzymie, przez dwa dni nie da się zobaczyć wszystkiego. Ale zobaczyłam to, co chciałam. Spotkałam tych, których spotkać miałam. Jednak bardzo ważnym punktem naszego pobytu, oprócz własnych biznesów, była ceremonia Deutsche Jugendliteraturpreis 2014.
Tu poczynię mały wtręt o samej nagrodzie – przyznawana jest od 1956 roku. Od 2003 nagrodę specjalną przyznaje jury młodzieżowe. Zwycięzcy w poszczególnych kategoriach (jest ich pięć – picture book, książka dla dzieci, książka dla młodzieży, książka non-fiction oraz nagroda niezależnego młodego jury) otrzymują, oprócz statuetki MOMO, nagrodę pieniężną – 10.000 Euro, która jest dzielona pomiędzy autora, ilustratora i tłumacza. Od początku istnienia nagrody ogłoszenie jej wyników oraz ceremonia odbywają się podczas Targów Książki we Frankfurcie.
Byłyśmy na widowni sporo przed czasem. Olbrzymia sala konferencyjna zapełniała się ludźmi z minuty na minutę. Zanim ceremonia rozpoczęła się na dobre, sala była wypełniona po brzegi. Na pierwszy rzut oka tam było ok. 500 osób (a może i więcej). Oczywiście pojawili się głównie wydawcy, autorzy, tłumacze, agenci z całego świata, ale także całkiem sporo młodzieży. Media, fotoreporterzy to oczywistość (na targach było ich mnóstwo, 9000 akredytowanych dziennikarzy robi wrażenie).
Cała ceremonia została przeprowadzona sprawnie, dynamicznie, chwilami dowcipnie, z dżinglami podbijającymi atmosferę, światłami jak na koncercie rockowym. Siedziałyśmy dość daleko, ale wszystko było doskonale widać na telebimach.
Technicznie – bez zarzutu, ale szczególną uwagę zwróciłam na to, że – oprócz moderatorki, całą ceremonię współprowadziła minister do spraw rodziny, seniorów, kobiet i ludzi młodych MANUELA SCHWESIG. Była przygotowana, mówiła bez ściągi, swobodnie i bez patosu. Głos zabrali także: m.in. szef targów we Frankfurcie – Juergen Boos, przewodnicząca jury Prof. Dr. Gina Weinkauff i kilka innych osób z branży.
Nasi ostatecznie nie otrzymali nagrody, ale serce biło mocniej, kiedy niski głos z offu wymieniał nominowanych. Na ceremonii bliżej sceny siedziały Magda Kłos-Podsiadło z Wytwórni i Anna Czerwińska-Rydel – autorka „Wszystko gra”. Widziałyśmy je „z góry”, mimo gęstwiny głów wszelakich 🙂 Potem był poczęstunek i rozmowy w kuluarach. Ludzi na bankiecie było tak dużo, że nie znalazłyśmy się z nominowanymi. Podniosłyśmy sobie z Moniką poziom cukru kanapkami i lampką dobrego wytrawnego wina w poczuciu, że literatura dla dzieci i młodzieży jest tu ważna i że są ludzie na tym świecie, którzy na rzecz tejże literatury działają z rozmachem i zupełnie serio. Od lat.
W Polsce mamy nagrodę PTWK, Książkę Roku, Dużego i Małego Donga i wiele innych, ale na tle Deutsche Jugendliteraturpreis te nagrody wypadają dość… hm, blado. Jest to nagroda, w której mogą zwyciężyć autorzy z całego świata, pod warunkiem, że ich książka ukaże się na rynku niemieckim, i to z pewnością przysparza jej większą widownię. Dodatkowego znaczenia dodaje jej, co tu dużo mówić, wysokość wygranych dla twórców i tłumaczy.
Nasze nagrody mają wieloletnią tradycję, m.in. PTWK – ponad 50 lat, Książka Roku – ponad 20 lat. Uczestniczę w ceremoniach obydwu tych nagród od lat i odczuwam niedosyt. Nie piję tu absolutnie personalnie, organizatorzy robią, co mogą i potrafią, mamy taką rangę tych nagród, jaką kondycję kultury w ogóle, a dla dzieci w szczególności. Media o tych nagrodach praktycznie milczą, nikt z wygranych nie ląduje w głównym wydaniu Wiadomości, czy w Faktach. A te nagrody to fakt od lat.
Może warto czerpać z takich wzorców jak Deutsche Jugendliteraturpreis i postarać się nadać naszym nagrodom rangę większą niż mają. Nie muszą być zaraz telebimy i reflektory, jak u naszych sąsiadów, sala na 500 osób, ale niech ceremonia odbywa się w miejscu z przestrzenią, w którym można swobodnie oddychać i niech będą na tych ceremoniach instytucje, do zadań których należy wspieranie szeroko pojętej kultury oraz media, które ogłoszą na swych łamach, na wizji, w eterze wyniki i podejmą rozmowę o literaturze dla dzieci i o kulturze w ogóle.
Może warto zachęcić nową panią minister kultury i dziedzictwa narodowego, aby współprowadziła takie wydarzenie, media mamy wtedy murowane. Może pani minister zostałaby ambasadorką np. nagrody „Książka Roku”, ale tak realnie, ciałem nie tylko duchem. Brałaby np. udział w obradach, a potem w ceremonii… Póki co obecność ministerstwa kultury na uroczystości wręczania nagród Książka Roku ograniczała się najczęściej do odczytania grzecznościowego listu przez podsekretarza albo kogoś z PS IBBY. Na ceremonii PTWK nikt z ministerstwa się nie pojawił … (ja przynajmniej nie pamiętam, a parę razy w ciągu kilku ostatnich lat odbierałam nagrodę bądź wyróżnienie jako wydawca Najpiękniejszej Książki Roku). A jeśli nie minister kultury, to może edukacji, albo administracji i cyfryzacji, a może rzecznik praw dziecka, narodowe centrum kultury? A może wszyscy razem? I każde z tych ministerstw lub instytucji mogłoby przeznaczyć pewną kwotę, która pozwoliłaby na zorganizowanie większej gali oraz na uhonorowanie konkretnymi kwotami twórców? Tak głośno myślę…
Jestem świeżo po kulturalnym tour wraz ze Stowarzyszeniem Nowe Horyzonty w ramach Festiwalu Kino Dzieci. Pięć miast, sześć dobrze zorganizowanych paneli dotyczących kondycji kultury dla dzieci w Polsce. Pustki w salach (jedynie w stolicy pojawiło się więcej słuchaczy,) brak osób z instytucji, których obowiązkiem jest być na tego typu spotkaniach (znamienne, że „za pięć dwunasta” zdezerterowało kilku panelistów z tychże instytucji). Na widowni parę znajomych twarzy z branży. Prawie żadnych mediów… Ale nawet w tak małym gronie rozmawialiśmy dużo i kilka pomysłów na uzdrowienie kondycji kultury skierowanej do dzieci pojawiało się w trakcie i po spotkaniach. Każdemu coś tam kiełkuje w głowie, może coś w końcu zacznie rosnąć…
Trzy nominacje do nagrody Deutsche Jugendliteraturpreis 2014 rozbudziły nasze apetyty (nominowani byliśmy już kilka razy w poprzednich latach), nagrody przeszły nam koło nosa, ale ważne jest to, że książki polskich autorów pojawiają się na rynku niemieckim i są tam dostrzegane (nominowane tytuły wybrano spośród 8000 tytułów, o ile dobrze pamiętam). Nominacje do tej nagrody też mają moc. Niech moc będzie też z nami w kraju nad Wisłą. Nie tylko śnijmy o potędze, ale ją konsekwentnie twórzmy na własnym podwórku. Tylko najpierw trzeba przebić się przez, jak to określiła jedna z panelistek konferencji w Warszawie, decydencki beton.
Marta Lipczyńska-Gil
Nominowani: http://www.djlp.jugendliteratur.org/nominierungen_bilderbuch-9.html
Zwycięzcy: http://www.djlp.jugendliteratur.org/preistraeger_bilderbuch-14.html
Zdjęcia z targów na stronie Instytutu Książki: http://www.instytutksiazki.pl/wydarzenia,aktualnosci,31916,ksiazki-%28i-nie-tylko%29-z-polski.html