Polecam kilka książek o matkach i dla matek, dla dzieci i dla dorosłych. I wcale nie są to tytuły najnowsze. Mamy, matki mamusie, matule, macochy, macoszki… Bądźmy dla siebie dobre!
„Moje maleństwo”, Germano Zullo, il. Albertine (Wytwórnia)
Magda, wydawczyni jest świadkiem (świadczynią?), że popłakałam się przy tej książce. Wzruszenie odebrało mi mowę, bo zobaczyłam tam siebie i moich synów za kilka lat… Książka obrazkowa, która subtelnie pokazuje piękno relacji matki z synem oraz nieuchronność losu.
„Kto decyduje”, Stina Wirsén , (Zakamarki)
Ja i moja córka uwielbiamy tę serię. Ten tytuł należy do moich ulubionych. Widzę tu siebie i córkę. Scenki z życia wzięte. Poranne wstawanie, fochy przy śniadaniu, awanturki, ale przytulasy i całusy. Miłość macierzyńska ma różne oblicza. Stina lapidarnie i dowcipnie ukazuje całą paletę emocji.
„Gdzie jest noc”, Agnieszka Wolny-Hamkło, il. Maria Ekier (Hokus-Pokus)
Z własnych książek polecam na ten czas „Gdzie jest noc”, czyli poezję! Noc to kobieta, która szuka sobie miejsca… Dużo tu napięcia, niepewności, piękna w czerni i neonach. Noc – matka snów – stąpa niepewnie, zagląda wszędzie i nigdzie nie może się umościć. Piękna i wzruszająca książka.
„Raster Lichtenstiena”, Agnieszka Wolny-Hamkało (Warstwy)
Agnieszka potraf złapać zoom na świat, wywrócić go do góry nogami i pięknie opisać to, co zobaczyła po drugiej stronie. Intensywne, zmysłowe, precyzyjne, nieoczywiste, niepokojące, chwilami mroczne wiersze Agnieszki.
„Zgiń, kochanie”, Ariana Harwicz (Pauza)
Intensywna książka o oswajaniu się ze sobą w roli matki a raczej o poczuciu obcości w tej roli. O rozczarowaniu partnerem, sobą, rodziną; o niemocy, poczuciu zamknięcia w klatce macierzyństwa. O pożądaniu, cielesności… Bardzo sugestywnie, na granicy jawy i snu.
„Jesień”, Ali Smith (W.A.B.)
Powieść o przemijaniu, o relacji mistrza i uczennicy, fascynacji drugim człowiekiem; o sztuce, niespełnieniu, rozczarowaniu…, ale też świetne uchwycona relacja między córką i matką, bardzo dobre dialogi między nimi! Wspólne scenki są rewelacyjne!
„Bezmatek”, Mira Marcinów (Czarne)
Dobry debiut. Bohaterka jest córką i matką. W urywkach pokazana jest niełatwa relacja między charyzmatyczną matką i dorosłą córką; o nieuleczalnej chorobie matki, jej odchodzeniu, o szukaniu siebie przez obie kobiety; o żałobie, pustce, macierzyństwie. O życiu – jego początku i końcu. Sporo tu czarnego humoru, który rozładowuje napięcie.
„Mam na imię Lucy”, Elizabeth Strouth (Wielka Litera)
Dorosła córka trafia do szpitala, w którym musi dłużej zostać. Przyjeżdża do niej matka. Mała przestrzeń sali szpitalnej, w której znajdują się obie kobiety podkreśla napięcie między nimi. Wracają niełatwe wspomnienia z dzieciństwa. Niedopowiedzenia między kobietami mówią więcej o tej relacji niż ich rozmowy.
Marta Lipczyńska-Gil – wydawczyni, redaktorka, matka