„Kury, czyli krótka historia o wspólnocie”
Laurent Cardon
ilustr. Laurent Cardon
przeł. Tomasz Swoboda
Adamada, premiera: 27 sierpnia 2020
wiek: 4+
Laurent Cardon to francuski rysownik i twórca animacji. Bywa ilustratorem cudzych historii albo, jak w tym przypadku, twórcą autorskich książek. Polskim odbiorcom przedstawia go wydawnictwo Adamada, a spolszcza go znakomity tłumacz i teoretyk przekładu Tomasz Swoboda. Tekstu do przekładu w „Kurach czyli krótkiej historii o wspólnocie” nie ma dużo. Jego ilość, wielki format książki i ilustracje (które nie tyle biegną równolegle, co dopowiadają) powinny nam wyznaczyć odbiorcę kilkuletniego. Jednak już po chwili czytania orientujemy się, że kury z opowieści, mimo kurzych zachowań, są – podobnie jak w koreańskiej historii „O kurze, która opuściła podwórze” – bohaterami opowieści z tak zwanym drugim dnem.
Kury są białe, brązowe i czarne, każda frakcja ma swego koguta. Pewnego razu Marcel, przywódca białych, znika. Natalia, jego żona obstawia, że winną jest łasica, ktoś inny wskazuje lisa kręcącego się w pobliżu. Czarnym nie brakuje nikogo, za to brązowe kury odkrywają brak kurki Gertrudy. Zbiera się kurza rada, w trakcie zebrania „lecą pióra i pomysły”, ale nikt nikogo nie słucha. Czarny kogut, orator, wygłasza przemowę i proponuje obronę przez atak i sformowanie armii. Kury, napompowane emocjami, zgadzają się. Jak ma to jednak wyglądać? Trzy oddzielne armie? Jedna wielka, ale pod czyim dowództwem? Kto ma iść w awangardzie, a kto stanowić ariergardę? W międzyczasie, w nagłej roszadzie pod wpływem Natalii zmienia się forma decydowania z centralnej – koguciej, na wspólnotową – głosowanie. Zapadające decyzje wydają się coraz bardziej drobiazgowe, kurki popadają w małostkowość, ale gdzieś pomiędzy tymi rozgdakanymi działaniami przesącza się całkiem słuszne „Jeśli mamy być razem, powinniśmy się mieszać, a nie dzielić!”. Puenta historii obywa się bez słów i jest zręcznie zaskakująca.
Mimo że to bajka ezopowa i zadaniem małego czytelnika jest podstawić ludzi pod kurzych bohaterów, cenię tu mięsisty „kurzy nastrój”: rozgdakane wariactwo, wibrującą kłótliwość. Cardon świetnie gra indywidualizmem i masą, każąc oku wędrować między TOTALNYM kolorem zwartego szeregu i wielobarwnym niepokojem machających skrzydeł. Śmiejemy się, ale i jesteśmy nakłaniani do drgnień głowy. Jestem kurą? Jestem białą kurą? Jestem Natalią? Co oferuje wspólnota, kiedy bywa niebezpieczna, ile znaczy jednostka w procesie decydowania, jak najlepiej podejmować decyzje? Im starszy czytelnik, tym bardziej wyrafinowany odbiór, tym więcej pojęć da się uruchomić. A kiedy już się razem z kurami populistycznie i wspólnotowo nakręcimy, gromkie pytanie „a dokąd właściwie idziemy?” i ośmieszy nas i rozluźni…
Alicja Szyguła
https://nieparyz.blogspot.com/