Janusz Pawlak, Komiksy spod ziemi, [w:] „Ryms” nr 22, wiosna 2014, s. 2-5.
W ostatniej dekadzie PRL-u, w latach osiemdziesiątych XX wieku byliśmy świadkami wielkich przemian społecznych. Przez półtora roku pierwszej „Solidarności”, od sierpnia 1980 do grudnia 1981, żyliśmy inaczej, z narastającą nadzieją, że istniejący porządek polityczno-prawny, narzucony po II wojnie przez wielkiego sąsiada ze wschodu, nie jest wieczny i nienaruszalny. Pojawiły się śmiałe żądania: zniesienia cenzury, samostanowienia gospodarczego, otwarcia granic, zarejestrowania niezależnych związków zawodowych.
Drugi obieg wydawniczy stał się ważnym składnikiem życia społecznego, kulturalnego i naukowego. Nielegalne, publikowane poza kontrolą państwa ulotki, broszury i książki powstawały potajemnie zarówno w profesjonalnych zakładach poligraficznych, jak i w prostych, amatorskich drukarniach. Kary za niezależną działalność wydawniczą były dotkliwe: więzienie, wysokie grzywny, utrata pracy, nękanie członków rodziny. Mimo to utytłani farbą drukarze krzątali się wokół swoich maszyn – często ulokowanych w piwnicach i komórkach, kolporterzy dźwigali ciężkie torby i plecaki z bibułą. Żywiołowy rozkwit podziemnych wydawnictw, działających na większą skalę już od drugiej połowy lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, został zahamowany przez wprowadzenie stanu wojennego. Jednak zaostrzenie kar i usankcjonowana dekretem o stanie wojennym praktyczna bezkarność aparatu represji nie zdławiły konspiracyjnych oficyn. W miejsce skonfiskowanych powielaczy pojawiły się nowe, zdekonspirowane lokale zastąpiono innymi. W miarę upływu czasu strumień niosący wolne słowo stawał się coraz szerszy.
Dwie największe wydane drukiem bibliografie druków zwartych drugiego obiegu wymieniają 6506 (wykaz opracowany przez Bibliotekę Narodową w Warszawie) i 5302 (spis przygotowany przez Bibliotekę Jagiellońską w Krakowie) wydane w latach 1976–1990 tytuły książkowe. Autorzy obu opracowań przyznają, że ich wykazy nie są pełne, że wiele publikacji wciąż czeka na odkrycie i skatalogowanie. Do tej imponującej liczby należy dodać kilka tysięcy tytułów czasopism i trudną do oszacowania ilość druków ulotnych.
W tej masie niezależnych publikacji niełatwo znaleźć komiksy. Ukazały się bowiem zaledwie cztery. Nie należy się temu dziwić. Komiks jest trudną sztuką. Stworzenie scenariusza, wykonanie setek, jeśli nie tysięcy rysunków – to dwa podstawowe problemy, które stoją przed twórcami historyjek obrazkowych i których rozwiązanie wymaga wiele cierpliwości i czasu. Warunki konspiracji nie sprzyjały tego rodzaju przedsięwzięciom. Także od strony wydawniczej sprawa nie była łatwa. Przygotowanie dobrych technicznie matryc, które oddałyby szczegóły rysunku, i czyste, precyzyjne wydrukowanie plansz było dużym i kosztownym wyzwaniem dla podziemnych drukarni. Tym większa chwała autorom oraz oficynom wydawniczym, które podjęły ten trud.
Półtora roku „Solidarności”
Pierwszy podziemny komiks, „Solidarność – 500 pierwszych dni”, ukazał się w październiku 1984 roku. Na pomysł jego stworzenia wpadł dwa lata wcześniej internowany działacz „Solidarności” Wojciech Starzyński, z zawodu lekarz weterynarii. W pierwotnym zamyśle miała to być książeczka dla dzieci przypominająca od strony formalnej „Przygody Koziołka Matołka”. Jej celem było przybliżenie młodemu czytelnikowi historii niezależnego związku zawodowego. O szczegółach wydania komiksu Starzyński dyskutował ze swoim współpracownikiem Andrzejem Witwickim. Wspólnie też poszukiwali rysownika. Wybór padł na Jacka Fedorowicza, dobrze znanego autora programów satyrycznych w radiowej Trójce, aktora komediowego i konferansjera. A także – o czym mało kto wiedział – dyplomowanego malarza po sopockiej ASP. Nie bez oporów przyjął propozycję wykonania rysunków. Opracowanie scenariusza powierzono Janowi Markowi Owsińskiemu, historykowi dokumentującemu działalność „Solidarności”. Długie rozmowy doprowadziły do zmiany koncepcji: postanowiono stworzyć komiks dla dorosłego odbiorcy. Komiks, którego fabuła zbudowana by była na autentycznych wypowiedziach ludzi uczestniczących w historycznych wydarzeniach. Ograniczenia w dostępie do papieru i materiałów poligraficznych sprawiły, że postanowiono przedstawić półtoraroczną działalność „Solidarności” zaledwie na 16 stronach. Prace nad komiksem trwały kilka miesięcy. Gotowe plansze trafiły do małżeństwa Alicji i Franciszka Postawków z podwarszawskiego Konstancina. Byli oni właścicielami prywatnej drukarni i w konspiracji, nie pytając cenzorów o zgodę, wydrukowali pierwszy nakład komiksu „Solidarność – 500 pierwszych dni”. Spod prasy wyszło wówczas od 1500 do 2000 egzemplarzy.
Nazwisk autorów, co nie dziwi, nie ujawniono. Jako wydawca figuruje tajemniczy Zespół „4R”. Komiks na tle innych wydawnictw drugiego obiegu prezentuje się całkiem okazale. Ukazał się w formacie zbliżonym do A4, za jakość druku należy się podziemnym drukarzom pochwała. Ilustracje i obfity, drobny tekst bez trudu można oglądać i czytać. Przednia okładka, prócz tytułu i kilku kadrów, zawiera adnotację „Wszystkie dialogi w tej opowieści są fragmentami autentycznych wypowiedzi”. Wewnętrzne strony okładek zajmują dokumenty programowe związku: 21 postulatów, Program NSZZ „Solidarność”, Stanowisko radomskie. Na ostatniej stronie można znaleźć niewielkie portrety występujących w tekście osób, ich nazwiska i numery stron, na których się pojawiają. Ułatwia to znacznie, zwłaszcza teraz, po trzydziestu latach, lekturę komiksu. Akcja rozpoczyna się 7 sierpnia 1980 roku, gdy zwolnienie z pracy Anny Walentynowicz doprowadziło do strajku w Stoczni Gdańskiej. Przed pierwszym kadrem umieszczono krótki tekst wprowadzający: „Jest to historia zwykłych, prostych ludzi – pracowników – którzy odwagą i rozwagą działania odmienili ducha narodu. Jest to historia »Solidarności« – rewolucji, która nie niszcząc ani jednego życia, rozpoczęła nowy rozdział walki Polaków o wyzwolenie”. Słowa nieco patetyczne, ale prawdziwe. Na kolejnych stronach spotykamy bohaterów tamtych dni. Wielu z nich gości dziś na czołówkach gazet, wielu odeszło w zapomnienie. Jest tu Lech Wałęsa, są Andrzej Gwiazda i Bogdan Lis, Anna Walentynowicz, Bronisław Geremek, Tadeusz Mazowiecki, Leszek Balcerowicz, Zbigniew Romaszewski, Jacek Kuroń, Karol Modzelewski, Adam Michnik, Władysław Frasyniuk, Jan Olszewski. Trudno uwierzyć, że stali wtedy w jednym szeregu i mówili jednym głosem. Fedorowicz nie neguje opinii, że komiks pokazuje wyidealizowany obraz „Solidarności”. W wywiadzie dla miesięcznika „Mówią wieki” (nr 8 z 2000 r.) stwierdził: „Oczywiście… Przecież myśmy byli propagandzistami słusznej sprawy w czasie wojny”. W tym samym miejscu przyznał, że rysując, trzymał się podstawowej zasady: „nasi – piękni, oni – brzydcy!”. I dodał: „Jaruzelski jest absolutnie najohydniejszy, jak tylko mogłem narysować”. Historia opowiedziana w komiksie kończy się o północy 13 grudnia 1981, gdy nagle zamilkły telefony i teleksy. Wprowadzono stan wojenny. W ostatnim kadrze umieszczono cytat z wypowiedzi Stefana kardynała Wyszyńskiego ze stycznia 1981 roku: „Zachowajmy nadzieję […], bo proces rozszerzania wolności narodu i budzenia się świadomości sumienia narodowego już się rozpoczął. Jest ziarnem rzuconym w glebę, które wyda owoc stokrotny”.
Komiks stał się przebojem drugoobiegowego rynku wydawniczego. Sprzedawał się znakomicie. Wojciech Starzyński, pomysłodawca, wspominał: „Dochody […] pozwoliły na zgromadzenie pewnego kapitału. Uważaliśmy, że są to pieniądze publiczne, i wpadliśmy na kolejny pomysł, by ogłosić konkurs na rzetelny, pozbawiony »białych plam« podręcznik najnowszej historii Polski dla dzieci i młodzieży”. Niestety, tej inicjatywy nie podchwycili historycy. Powstały jedynie dwa rozdziały napisane przez Krystynę Kersten i Marka Drozdowskiego. Komiks został doceniony przez stosowne gremia i wyróżniony Nagrodą Kulturalną „Solidarności” w roku 1985 oraz nagrodą Regionu Mazowsze i niezależnych poligrafów. Bardzo szybko doczekał się licznych przedruków i wznowień. Szczegóły wydawnicze wciąż kryją w sobie wiele tajemnic. „Bibliografia podziemnych druków zwartych z lat 1976–1989” Grażyny Federowicz, Krystyny Gromadzińskiej i Marii Kaczyńskiej wymienia 6 różnych wydań (w tym jedno z nadrukiem „Wydanie II”) publikacji „Solidarność – 500 pierwszych dni”. Poszczególne edycje różniły się od siebie formatem (wysokość grzbietu wahała się od 30 do 36 cm), drobne różnice były też widoczne na okładce (chodzi m.in. o cenę: raz było to 200 zł, raz 500 zł, innym razem ceny nie podano, tu cenę wydrukowano w prawy dolnym, a tam w lewym dolnym narożniku). Wydawcy nie podawali miejsca wydania (z „Bibliografii…” wiadomo, że z reguły były to Warszawa i Łódź, raz był to Wrocław), nazwa oficyny wydawniczej pojawiła się tylko w wydaniu drugim i był to łódzko-warszawski „Kurs”. Autorki spisu datowały 5 wydań (w tym drugie) na rok 1984, jedno wydanie ukazało się rok później, ale na żadnym z nich daty nie wydrukowano. Bardziej szczegółowy „Katalog druków zwartych drugiego obiegu wydawniczego 1976–1990 ze zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej” autorstwa Jana Brzeskiego i Adama Rolińskiego opisuje aż 13 różniących się między sobą edycji podziemnych! Autorzy poddali bardzo dokładnym oględzinom przechowywane w Jagiellonce egzemplarze, wyodrębnili kolejne wydania i opisali różnice między nimi. Zwrócili uwagę na kolor i rodzaj papieru, technikę druku, grzbiet, sposób szycia, odległość między foliami na matrycach drukarskich (pisali o tym we wstępie do swojej bibliografii: „Poszczególne wydania odróżnić można jedynie poprzez szczegółowe pomiary marginesów i odstępów matryc użytych do druku” – podając omawiany tu komiks jako przykład tytułu, z którym wiążą się trudności z identyfikacją kolejnych edycji). Osiem wydań datowano na rok 1984, pozostałe na 1985 (w tym jedno opatrzono adnotacją „ok. 1985”). W tej drugiej grupie znalazło się także wydanie drugie (to z nadrukiem na okładce), a autorzy odnotowali dwa jego warianty. Miejsce wydania, jeśli udało się takowe ustalić, lokalizowano w Warszawie, Łodzi i Wrocławiu. Ale to nie wszystko: dociekliwi kolekcjonerzy mają w swoich zbiorach edycje nieodnotowane przez żadną z wymienionych bibliografii. Jacek Fedorowicz tak komentował obfitość przedruków swojego komiksu: „Ile było następnych wydań – nie wiadomo. Ten żywioł był nie do okiełznania. W każdym razie, według naszego rozeznania, komiks znalazł się w ścisłej czołówce pod względem ilości wydrukowanych egzemplarzy, przedrukowywała go nasza emigracja w USA, w Australii i – co szczególnie wbiło nas w dumę – emigracyjne wydawnictwo rosyjskie »Kontynent«”. W roku 1989 komiks miał swoją oficjalną premierę. Na przedniej okładce umieszczono nadruk „Dochód przeznaczony na poparcie rządu T. Mazowieckiego” (w dwóch wariantach: raz napis jest czarny, raz czerwony). Olsztyńskie wydawnictwo Ethos rok później wznowiło „Solidarność – 500 pierwszych dni”, podając po raz pierwszy nazwiska twórców i dodając dwustronicowy tekst Jacka Fedorowicza „Od autora”, ujawniający kulisy powstania książki – wspólnego dzieła weterynarza, historyka i aktora.
Dwa razy Orwell
Rok 1985 przyniósł dwa komiksy wydane w drugim obiegu. Ukazały się niezależnie od siebie, w różnych formatach, wydrukowane przez różne oficyny. Łączy je jeden, dość istotny element: tytuł. Na obu okładkach widnieje ten sam nadruk: „Folwark zwierzęcy”. Klasyczny tekst Georga Orwella (w oryginale „Animal Farm”) o buncie zwierząt na farmie prowadzonej przez pana Jonesa był postrzegany przez władze PRL-u jako bardzo niebezpieczny. Obnażał bowiem w sposób oczywisty ułomności komunizmu i przestrzegał przed totalitaryzmem.
Mniejszy z dwóch „Folwarków…” nosi podtytuł „Komiks wg Orwella” i został wydrukowany w poprzecznym formacie A5. Na przedniej okładce widzimy ubraną w okulary głowę świni, która trzyma w pysku arkusz papieru z tytułem książki. Na tylnej okładce nadrukowano rok wydania, cenę (120 zł) i informację, że prawa autorskie mają Gilosz i Azyl. Przyjmuje się, że Gilosz to nierozszyfrowany pseudonim autora, a pod nazwą Azyl kryje się warszawskie wydawnictwo Słowo. Powieść Orwella rozrysowano na 32 stronach. Rysunki są raczej amatorskie. Znaczną część stronic wypełnia tekst wypowiadany przez bohaterów „Folwarku…” lub będący komentarzem autora. Bibliografie informują o wykonanym w tym samym roku dodruku tego komiksu, różniącym się od pierwowzoru rodzajem papieru oraz podniesioną ceną.
Drugi „Folwark…” z 1985 roku robi znacznie lepsze wrażenie. Został wydrukowany w Warszawie za sprawą wydawnictwa Rekontra. Na karcie tytułowej widnieją nazwiska dwóch autorów: Maćka Białego i Karola Blue. Dziś wiemy, że pod tymi pseudonimami kryli się graficy Robert Śnieciński i Fernando Molina. Obaj twórcy „Folwarkiem…” rozpoczęli i jednocześnie zakończyli swoją przygodę z komiksem. Nigdy przedtem ani potem ich nazwiska nie pojawiły się na komiksowej scenie. Komiks wydano w formacie A4, ma dwubarwną, czarno-zieloną okładkę, wewnątrz jest czarno-biały. Rysunki zajmują strony od 2 do 44. Tu także widać nadmiar tekstu, ale obrazki wykonała bardziej doświadczona ręka. Cztery lata później, w roku 1989, ukazał się przedruk dzieła Śniecińskiego i Moliny. Wydano go w stutysięcznym nakładzie za sprawą warszawskiego wydawnictwa Epoka jako ósmy tom „Biblioteki Tygodnika Demokratycznego”. Poziomem edytorskim nie odbiegał od wydania poprzedniego, drukowany był nawet na gorszym papierze, format nieco zmniejszono. Dziś taki nakład musi szokować; w czasach PRL-u nie było to nic wyjątkowego.
O Nowej to Hucie komiks
I znów wracamy do historii najnowszej. Tym razem za sprawą książki „1478 dni Nowej Huty. Kalendarium wydarzeń nowohuckich 13 XII 1981 – 13 X 1985”. Jak widać, relacje tu zawarte zaczynają się w momencie, w którym zakończono akcję komiksu „Solidarność – 500 pierwszych dni”. Książka ukazała się w 1986 roku w Nowej Hucie, nakładem Porozumienia Prasowego „Solidarność Zwycięży” i Liberalno-Demokratycznej Partii „Niepodległość”. Stronę graficzną opracowała Julia Wernicka, nadzór redaktorski sprawował Stefan Man. Opowiada o nowohuckich działaniach opozycji antykomunistycznej od wprowadzenia stanu wojennego do obchodów trzeciej rocznicy śmierci Bogdana Włosika, zastrzelonego przez funkcjonariusza Milicji Obywatelskiej.
Komiks to nietypowy. Ortodoksyjni komiksolodzy zapewne nie zakwalifikują go jako komiksu. Przypomina raczej historyjkę obrazkową: jedną stronę zajmuje tekst chronologicznie przedstawiający rozwój wydarzeń w Nowej Hucie, na sąsiedniej stronie umieszczono ilustrujące go obrazki – czasem tylko jeden, czasem aż cztery. Widać na nich zwarte szyki ZOMO wkraczające na teren huty, rewizję samochodów na ulicach miasta, marsze protestacyjne rozganiane strumieniami wody, śmierć Włosika, próbę wysadzenia w powietrze pomnika Lenina, uliczne walki, wizytę Jana Pawła II w kościele w Mistrzejowicach. Część ilustracyjną uzupełniają reprodukcje ówczesnych plakatów wzywających do udziału w okolicznościowych nabożeństwach lub przypominających o bolesnych rocznicach. Na tylnej okładce umieszczono schematyczny plan Nowej Huty, pozwalający zlokalizować opisywane wewnątrz wydarzenia. Pewna surowość rysunków – może gdzie indziej nużąca – tu znakomicie oddaje atmosferę tamtych trudnych czasów.
Smok niewawelski
Ostatnim komiksem (czy może ściślej: historyjką obrazkową) wydanym w podziemiu jest „Bajka o smoku niewawelskim napisana bez wiedzy i zgody K.M.” z 1987 roku. Wypuściło go w świat warszawskie Wydawnictwo Społeczne KOS – za tym skrótem kryje się Komitet Oporu Społecznego. Nie ulega wątpliwości, że wymienione w tytule inicjały K. M. wskazują na Kornela Makuszyńskiego – autora tekstu opowieści „O wawelskim smoku”. Sformułowanie „bez wiedzy i zgody autora” pojawiało się wielokrotnie na drukach wydanych w podziemiu lub na emigracji. Zabieg ten zdejmował (przynajmniej teoretycznie) z autora odpowiedzialność za udostępnienie tekstu „siłom antysocjalistycznym”.
Na okładce „Bajki o smoku niewawelskim…” rycerz na spiętym rumaku dobija rozciągniętego na ziemi potwora. Uwagę zwraca fakt, że bestia jest czerwona (ten kolor kojarzono nieodmiennie z komunizmem), a na tarczy jej pogromcy widnieją splecione litery S i P – symbol „Solidarności Walczącej”. Układ liczącej zaledwie 13 stron książeczki (wydrukowanej w poprzecznym formacie A4) przypomina publikacje spółki autorskiej Makuszyński – Walentynowicz. Na każdej stronie umieszczono sześć czarno-białych obrazków podpisanych rymowanymi czterowierszami. Z niektórych ilustracji patrzą na nas dobrze znane twarze Lecha Wałęsy, Jana Pawła II, Jacka Kuronia, Adama Michnika, ale też przedstawicieli drugiej strony: Wojciecha Jaruzelskiego i Jerzego Urbana. W kilku kadrach pojawia się sam Kornel Makuszyński. Komiks jest historią walki z komunizmem: powstanie „Solidarności”, duchowe wsparcie papieża, stan wojenny, obozy internowania, kłamliwa wszechobecna propaganda rządu PRL – o tym wszystkim mówi zgrabnym rymem „Bajka o smoku niewawelskim…”. Ostatnie strony zawierają rady dla młodych czytelników (bo właśnie dla nich przeznaczona jest ta publikacja): okrutnego smoka można pokonać miłością, dobrocią, zgodą, roztropnością, poznawaniem prawdziwej historii swojego kraju. Książeczka kończy się zachętą do lektury niezależnego pisma dla dzieci pt. „Okienko”.
Przez długi czas „Bajka o smoku niewawelskim…” pozostawała publikacją anonimową. Dopiero pod koniec lat dziewięćdziesiątych pojawiły się – potwierdzone później – sugestie, że tekst wyszedł spod pióra znanej i lubianej autorki książek i wierszy dla dzieci Joanny Papuzińskiej. Rok później, w 1988, ta sama oficyna wydawnicza wznowiła książkę – nowa edycja różniła się od poprzedniej wyższą ceną.
I to był ostatni akord opowieści o podziemnych komiksach. Zbliżał się rok 1990, kiedy zniesiono cenzurę i drugi obieg wydawniczy połączył się z pierwszym. Zbiegło się to z prawdziwym boomem komiksowym na naszym rynku. Powstawały nowe wydawnictwa, czasopisma, serie wydawnicze, które nierzadko obumierały po wydaniu pierwszego zeszytu. Komiksy podziemne odeszły w zapomnienie. Czasem ktoś wspomni o książce „Solidarność – 500 pierwszych dni”, o pozostałych można znaleźć wzmianki w specjalistycznych publikacjach poświęconych historii komiksu w Polsce. Spełniły swoje zadanie i teraz odpoczywają na bibliotecznych półkach i w szufladach kolekcjonerów.