KOC: Poproszę coś o zwierzątkach

0
1048

KOC – Klub Osobników Czytających, w którym bardzo różni kulturalni czytelnicy dzielą się z „Rymsem” wspomnieniami ze swoich niepokojących, obrazoburczych, poruszających, wzruszających lektur dzieciństwa i wczesnej młodości. W części trzeciej: Maja Kupiszewska.

Moja książka z dzieciństwa… Długo zastanawiałam się, jak odpowiedzieć na to pytanie. Chętnie zabłysnęłabym jakimiś niesamowitymi tytułami, ale… poza trzema innych nie pamiętam! Nie to, żeby ich nie było, bo były, kiedy zaczęłam sama czytać – czytałam nałogowo. A wcześniej czytała mi babcia, u której spędzałam przedszkolny czas (do przedszkola chodziłam jedynie miesiąc, po czym oświadczyłam w domu, że więcej tam nie pójdę. I nie poszłam). Babcia czytała mi codziennie, przez długie minuty i godziny. Ona czytała, ja przy stole rysowałam, głównie zwierzątka. Bo i książki, które wybierałam, dotyczyły fauny. – Poproszę coś o zwierzątkach – to zdanie przypomniała mi po latach pani bibliotekarka z podstawówki, ponoć zawsze tak mówiłam wchodząc do biblioteki.

Moje lektury, ukochane, ulubione, do których wracałyśmy to „Puc, Bursztyn i goście” Grabowskiego z ilustracjami Sopoćki i kilka części „Doktora Dolittle” Loftinga zilustrowanych przez Lengrena, przeplatanych „Calineczką” z ilustracjami Szancera. Kiedy myślę o tych książkach – czas dzieciństwa wraca.

Pamiętam ten czas, zapach pokoju i podomkę babci, której śliski materiał w groszki chłodził mój policzek, gdy przytulałam się do babci. Moje dwa warkocze i krótką, aksamitną spódniczkę na szelkach. Najlepsze na świecie knedle ze śliwkami i jajka na miękko. I słyszę śmiech siebie samej, słuchającej  historii Puca, Bursztyna i ich miastowych gości; czuję emocje towarzyszące przygodom doktora, rozumiejącego mowę zwierząt (oj, jakże mu zazdrościłam, choć przekonana byłam, że i ja kiedyś posiądę tę magiczną umiejętność) i pamiętam zachwyt podszyty strachem, jaki wzbudzały trochę mroczne ilustracje Szancera.

Te egzemplarze „Doktora Dolittle” znalazłam kilka lat temu u siostry. Z exlibrisem zrobionym dla mnie z ziemniaka przez Tatę:) Tak, zdecydowanie to są najważniejsze książki mojego dzieciństwa.

Maja Kupiszewska – z wykształcenia polonistka, z zawodu dziennikarka i redaktorka. Mama czwórki dzieci, z którymi nałogowo czyta, czyta, czyta…. Prowadzi blog makiwgiverny.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj