KOC – Klub Osobników Czytających, w którym bardzo różni kulturalni czytelnicy dzielą się z „Rymsem” wspomnieniami ze swoich niepokojących, obrazoburczych, poruszających, wzruszających lektur dzieciństwa i wczesnej młodości. W części dwudziestej dziewiątej: Ewa Skibińska.
Być może nie wiecie, że Fizia to tylko zdrobnienie imienia najdziwniejszej dziewczynki świata. Fizilotta Viktualia Firanella Złotomonetta Pończoszanka – pełne brzmienie potrafię bez zająknięcia wyrecytować o każdej porze dnia i nocy. Wdrukowało się w pamięci jak „Ojcze nasz” i tabliczka mnożenia.
Tak, kiedy byłam mała, zaczytywałam się w przygodach słynnej Pippi Langstrump, która w przekładzie Ireny Szuch-Wyszomirskiej, w wydaniu Naszej Księgarni z 1982 roku zilustrowanym przez Zbigniewa Piotrowskiego, była Fizią Pończoszanką. Chodziłam już do szkoły, dużo czytałam i miałam wspaniałą babcię bibliotekarkę, która w trudnych czasach ogólnego deficytu przysyłała wnuczce paczki z książkami. Mam je do dziś, to moje białe kruki vel białe słonie, jak rymsowo nazywamy cenne książkowe skarby (patrz: akcja Biały słoń). Wśród nich żółci się okładka siłaczki Fizi, unoszącej jedną ręką swojego cętkowanego konia. Na rewersie, czyli na tylnej okładce postaci są odwrócone, to koń dźwiga dziewczynkę, która niczym cyrkowa artystka stoi na jego grzbiecie na jednej ręce. Zupełnie bez wysiłku, jak to Fizia.
Dlaczego akurat Fizia? Może tajemnica tkwi w wyjątkowo silnym wspomnieniu przyjemnej lektury, której towarzyszyły zachwyt, ale i zazdrość. Fizia była taka samodzielna, wolna, pomysłowa, zabawna i jednocześnie dziwaczna, inna, nieprzystosowana, nieprzewidywalna. Przypuszczam, że bardziej identyfikowałam się wtedy z grzecznymi Anniką i Tommym, nie ze zwariowaną Fizią, ale bardzo, ale to bardzo chciałam mieć ją za towarzyszkę zabaw. Też chodziłam po drzewach, miałam tajną kryjówkę w chaszczach i sto tysięcy pomysłów na niebanalne spędzenie czasu po szkole czy też nudnawych wakacji, więc pewnie byłabym niezłym kompanem.
Fizia była dla mnie i jest do dziś uosobieniem totalnej wolności, nieskrępowanej swobody, jest jak pisze Jacek Podsiadło w swoich felietonach „Pippi, dziwne dziecko” – dzieckiem w stanie czystym, dzieckiem, którym chcielibyśmy być, ale przez system norm, nakazów i zakazów być nie możemy. Jednocześnie posiadała kilka atrybutów i umiejętności ze świata dorosłych: miała własny dom, torbę pełną złotych monet, mieszkała sama i umiała całkiem dobrze gotować. Z pewnością tego jej kiedyś zazdrościłam i pozostaję w tym stanie do dziś. Nie dostrzegałam za to czegoś innego, co rzuca się w oczy mnie dorosłej, że Fizia tak naprawdę była bardzo samotna i swoimi dziwacznymi zachowaniami być może chciała zwrócić na siebie uwagę „normalnej” części społeczeństwa.
Ale zostawmy to, zostawmy, zapamiętajmy Fizię jako opowiadaczkę historii niemożliwych, siłaczkę, dziewczynkę, która nie musiała chodzić do szkoły i uczyć się tabliczki schorzenia, organizatorkę najdzikszych swawoli. I piratkę.
„Ja zostanę piratem, gdy dorosnę! – wołała. A Wy?”. No właśnie, a Wy?:)
Ewa Skibińska – rymsowa redaktorka