KOC – Klub Osobników Czytających, w którym bardzo różni kulturalni czytelnicy dzielą się z „Rymsem” wspomnieniami ze swoich niepokojących, obrazoburczych, poruszających, wzruszających lektur dzieciństwa i wczesnej młodości. W części dwudziestej siódmej: Marianna Sztyma.
Byłam dzieckiem oglądającym książki albo słuchającym, nie czytającym. I pamiętam trzy książki, nie wiem, czy zrobiły na mnie takie wrażenie, czy pamięć o nich jest wynikiem tego, że oglądałam je lub też słuchałam ich na okrągło.
Z pobytu u dziadków pamiętam radzieckie wydanie ilustrowanej satyry „Adam w raju” Jeana Effela. Nic nie rozumiałam, ale historię sama sobie dopowiadłam 😉 Po latach ten klimat znalazłam u Anny Sommer w jej komiksie bez słów „Damskie dramaty”.
W domu oglądałam czarno-białą „Sztukę Ludową w Polsce”. Z wycinankami sądów ostatecznych i piekła, i całymi wioskami na kilimach. Gruby album oprawiony w płótno, mam go do dziś.
A trzecia książka była na płycie vinylowej i pożyczaliśmy ją z biblioteki: „Alicja w Krainie Czarów” (Irena Kwiatkowska jako Królowa Kier).
Jako siedmiolatka zafascynowałam się „Królem kruków” Paula Delarue. Wciągnęły mnie ilustracje: piękne, ciemne prace Lucji Sienkiewicz i Stasysa Eidrigevičiusa, byłam ich fanką przez długi czas.
Sama czytałam i oglądałam (też pożyczane z biblioteki) komiksy „Cezar i Gucio” i „Przygody Kwapiszona” Butenki.
Ale dopiero jako późna nastolatka uzależniłam się od czytania. Stąd ominęły mnie prawie wszystkie młodzieżówki i z lekturami w podstawówce byłam na bakier. Od razu sięgałam po książki z półki rodziców i zaczęłam od: Konwickiego, Witkacego, Bułhakowa, wierszy Bursy, Białoszewskiego i Różewicza, wydanego w drugim obiegu Brandysa.
I poszło lawinowo 😉
Marianna Sztyma – malarka, autorka ilustracji prasowych oraz ilustracji do książek dla dzieci. Rysuje także krótkie komiksy i projektuje okładki. Wielbicielka opowieści graficznych. Kiedy nie rysuje, to patrzy na góry i głaszcze koty i psy.