„Jak Wam się podoba” to nie tylko tytuł sztuki ojca literatury, ale też nazwa niewielkiej księgarni, w której unosi się duch literatury angielskiej i w której Księgarki mają w sercach specjalne miejsce dla książek dla dzieci.
Okrzyki zachwytu rozbrzmiewają wraz z każdą dostawą, w której znajdują się książki dla najmłodszych czytelników (wszak nie tylko oni się nimi interesują). Zanim polscy czytelnicy będą mogli cieszyć się przekładami i rodzimymi wydaniami, Księgarki zachęcają do śledzenia światowego rynku wydawniczego książek dla dzieci na półkach księgarni oraz dzielenia się zachwytem i entuzjazmem.
Pytanie: „jak Wam się podoba” nie powinno zostawać bez odpowiedzi.
W szóstej części gościnnego cyklu Księgarek, czyli Uli Jankowskiej i Misi Turowicz, przeczytacie o książkach: „All my animals” i „The Pied Piper of Hamelin”.
„All my animals”, Dawid Ryski (ilustr.), Lauren Napier (tekst), Gestalten, seria Little Gestalten
Pokażcie palcem tego, kto będąc dzieckiem nie przeżył fascynacji cudownym światem przyrody i zwierząt albo niech się przyzna taka czy taki. Domyślam się, że nie ma chętnych. Jest w świecie zwierząt coś magicznego i przyciągającego, coś fascynującego, te miliardy ciekawostek, te cuda, gdy ze zdumieniem na twarzy dostrzega się na szyi żyrafy siedzące ptaki lub gdy w filmie czytanym przez Krystynę Czubównę widać, jak jedno zwierzę ratuje drugie z powodzi czy spod zwalonego drzewa, choć zdawałoby się, że różne gatunki mają różne priorytety a przynajmniej – nie mówią tym samym językiem. Świat przyrody jest tak bogaty i różnorodny, że przyciąga absolutnie wszystkich małych i dużych gapiów. Mnie przyciągał w takim stopniu, że w latach 90., kiedy to byłam jeszcze bardzo piękna i bardzo młoda, kolekcjonowałam czasopismo poświęcone zwierzętom oraz jak prawdziwa prymuska wstawałam w soboty o 7 rano, żeby obejrzeć filmy przyrodnicze (pasmo tematyczne trwało parę godzin i obejmowało programy na różnych kanałach telewizyjnych).
Przypieczętowawszy już swoje uwielbienie tematu przechodzę do książki, która sprawiła mi dużą przyjemność. Znany i lubiany Dawid Ryski, jeden z naszych rysowników eksportowych, którego sławę bym głosiła na cały świat (niech się dzieje!), plakacista i ilustrator, występuje tu w roli podwójnej, tj. plakacisty i lustratora. Format książki „All my Animals” daje efekt plakatowy – książka wydana jest w dużym formacie, ilustracje wypełniają całą stronicę. I tutaj Dawid Ryski trochę Was zaskoczy, bo te ilustracje są zupełnie nieoczywiste dla tego artysty. Są bardziej miękkie, mniej kanciaste i wyraziste, trochę może przez to łagodniejsze? Zwierzęta na pewno są zinterpretowane i nie ma tu prób bliskiego oddania gęstości lwiej grzywy czy pasów na zebrze, co sprawia, że są gotowymi bohaterami z wyrazistymi osobowościami! Każdemu z nich towarzyszy jakiś artefakt i wiersz. I teraz pora na drugie zaskoczenie – wierszyki są świetne, nieoczywiste, opisują zwyczaje zwierząt, które pełnią tu bardziej rolę z bajek Ezopa niż filmów przyrodniczych. Zwierzęta mają tu cechy ludzkie i stroją się w ludzkie piórka – ośmiornica ma pióro i kałamarz, ponieważ para się pisaniem i dostaje 6 pensów za wiersz; kangurzyca ma w zanadrzu rękawice bokserskie, by jako wzorowa matka w razie czego bronić bezpieczeństwo kangurzątka w torbie; papuga ma magnetofon (szpulowy!), na który nagrywa swój głos. Świat ludzi i zwierząt przenika się na poziomie materialnym oraz charakterologicznym, ale to już nie powinno nikogo zaskakiwać. Przecież jesteśmy dużo bardziej do siebie podobni niż na co dzień pamiętamy.
Bonus: imiona zwierząt zaczynają się na tę samą literę co ich nazwy, więc znowu wraz z Gestaltenem i Dawidem Ryskim można ćwiczyć alfabet, jak w przypadku „Alphabetics” tegoż, również wydane przez Gestaltena w serii Little Gestalten.
P.S. Pisałam już kiedyś o stopkach. Ta też jest cudowna – wiemy z niej na przykład, że książka została wydrukowana we Włoszech.
„The Pied Piper of Hamelin”, Thomas Baas, Little Gestalten 2016
Czy znacie dziwną, złowieszczą historię flecisty z Hamelin? Legenda, która inspirowała braci Grimm i Goethego doczekała się nowej interpretacji w książce zilustrowanej przez Thomasa Baasa. „The Pied Piper of Hamelin” sięga do ponurych wydarzeń 1283 roku. Mieszkańcy tytułowego miasteczka właśnie przygotowywali się do Bożego Narodzenia, gdy (nagle!) nastrój spokojnego świętowania zakłóciła plaga szczurów, których przybywało z minuty na minutę, z godziny na godzinę… Szczury! Szczury wdzierające się przez okna, drzwi i kominy. Szczury wdrapujące się po rynnach. Szczury w kołysce. Szczury pożerające książki. Szczury podkradające świąteczne zapasy. Szczury oblegające choinkę jak bombki. Po zabiciu jednego z nich, przybywało stu kolejnych. Trucizną delektowały się, jakby to były cukierki. Nic nie pomagało, a panika rosła proporcjonalnie do szczurzej populacji. Wreszcie burmistrz Hamelin wyznaczył nagrodę – sto tysięcy złotych monet dla tego, kto pozbędzie się gryzoni terroryzujących miasto.
To tutaj pojawia się nasz flecista – przypomina jednego z siejących postrach bohaterów „Trzech zbójców” Tomiego Ungerera, ewentualnie Zorro. Według legendy zamaskowany nieznajomy wyprowadził szczury z miasteczka dzięki niezwykłej muzyce swojego fletu. Słusznie spodziewalibyście się happy endu, gdyby nie jeden szczegół. Co się wydarzyło, gdy flecista nie otrzymał należnej mu nagrody? Tego musicie dowiedzieć się sami z tej pięknej książki, ale tylko, jeśli wystarczy Wam odwagi!
Średniowieczna opowieść zyskała nową (nowoczesną) szatę, odpowiednio tajemniczą i niepokojącą. Niektóre strony dosłownie zalewa czerń, z której wyłaniają się tylko oczy świecące w ciemności. Inwazja jest bardzo sugestywnie pokazana, jak również zmiana nastroju i odprężenie po wypędzeniu szczurów. Prócz czerni króluje czerwień, błękity i szarości. Współczesność wizerunków i strojów, którą ilustrator wybrał zamiast historycznej stylizacji, doskonale wzmacnia dziwność postaci nieznajomego przybysza w czarnej pelerynie. Jego zemsta może nauczyć tego, że warto spełniać złożone obietnice.
Ula Jankowska – absolwentka filologii polskiej na UW. Od wielu lat księgarka, czasem księgarka-freelancerka. Ciepłymi uczuciami darzy czeską Pragę. Opiekunka Luby, suczki przypominającej liska.
Misia Turowicz – ur. w 1990 roku na pograniczu polsko-litewskim. Z wykształcenia historyczka sztuki, z zawodu księgarka, z zamiłowania bibliofilka.