Szymon Kloska, Inny znaczy swój. O kilku odmianach
doświadczenia wielości kultur w całkiem przyzwoitych książkach dla
dzieci [w:] „Ryms” nr 29, s. 10-11, wiosna 2017.
Z wielokulturowością są same problemy. Bynajmniej nie chodzi mi o kłopoty, które spędzają sen z oczu wyborcom polityków à la Trump. Dziecko dość szybko uczy się, że oczywiście kiedy jest samo w piaskownicy, to ma i piasek, i zabawki tylko dla siebie, ale co to za zabawa? Do kitu. Nie ma też chyba przedszkolaka, który by nie odkrył, że budowanie jakichś murów wokół piaskownic czy placów zabaw to kiepski pomysł, to przypadłość wyłącznie dorosłych. Te istotne problemy są zgoła innego rodzaju; otóż nie wiadomo do końca, czym ta wielokulturowość jest i jak o niej opowiadać. To znaczy, dla jasności: jeszcze nie tak dawno było wiadomo, ale w pewnym momencie – mniej więcej wtedy, kiedy nowoczesność się upłynniła – przestało.
Mimo tych poważnych trudności pisze się o wielokulturowości sporo
i to już dla najmłodszych. Ostatnio ukazały się dwie książeczki, które
są tego dowodem: „Zakątki, czyli kto tu mieszka?” Michaliny Rolnik (to
debiut autorki, która jest laureatką pierwszej edycji konkursu
JASNOWIDZE) i „Ala ma kota. A Ali? Zdanka pierwsza klasa” Jolanty
Nowaczyk i Darii Solak. W przypadku pierwszej książeczki sprawa jest
prosta: opowiadamy o różnych kulturach ślicznie wyobrażonych – uroczym
domku i mieszkającym w nim człowieczku w stroju ludowym. Co ważne, nie
ma tu żadnej potęgocentryczności. Jest i chłopiec z Mongolii – Tuul, i
dziewczynka z Polski – Hania; mieszkaniec Stanów Zjednoczonych mieszka w
tipi i nosi piękne imię Totonga, Australijczyk to Aborygen, a
mieszkaniec Grenlandii to, jakżeby inaczej, Nanuk… Jedni powiedzą, że
to obsesyjna poprawność polityczna, inni, że to postrasistowskie
żonglowanie stereotypami. Bzdura, autorka coś musiała wybrać i wybrała
cepeliowską opowieść o różnych kulturach. To zrozumiałe, jest to bowiem
książka dla najmłodszych, dla których to, czy coś istnieje, czy nie, ma
znaczenie drugorzędne (patrz: dinozaury). Podobnie jest z Alą, która ma
kota… O ile w pierwszej książeczce mamy do czynienia z poznawaniem
świata nieistniejącego, zaprzeszłej różnorodności, to w drugiej – Ala ma
kota. A Ali? – jest o tyle ciekawiej, że dowiadujemy się o
różnorodności języka, ale też i o tym, że ludziom przychodzą do głowy w
różnych miejscach różne rzeczy, jak chociażby to, że pierwszym zdaniem w
elementarzu może być fraza dotycząca mycia ramy okiennej przez chłopca
(bo już zdanie o jedyności Boga jest mniej zaskakujące). W obu
przypadkach morał jest taki sam: fajnie jest, jak jest, czyli różnie.
Innego kalibru jest książka Jarosława Mikołajewskiego „Wędrówka
Nabu”. To publikacja, w której doświadczenie wielokulturowości jest
pokazane z zupełnie odmiennej perspektywy. Mała Nabu jest zmuszona
opuścić swoją afrykańską wioskę i ruszyć w daleką podróż, w trakcie
której spotyka Innych. I ci Inni, od afrykańskich żołnierzy po
wylegujących się na plaży Europejczyków, są (delikatnie mówiąc)
umiarkowanie przyjemni. Ta historia przypomina trochę historię Małego
Księcia, który po opuszczeniu swojej asteroidy próbuje porozumieć się z
zamieszkującymi inne planety dorosłymi; jak pamiętamy, z dość marnym
skutkiem. U Mikołajewskiego, mimo całej poetyckości jego opowieści,
fabuła bezpośrednio nawiązuje do tego, o czym czytamy w nagłówkach
gazet. Los Nabu, pisze Mikołajewski, zależy bezpośrednio od tego, jak
zachowamy się w naszej piaskownicy. I dobrze: dzieci bardzo szybko, w
głównej mierze na podstawie lektur, wykształciły w sobie świadomość
środowiskową. Dlaczego nie miałyby kształtować również wrażliwości
społecznej?
Te wszystkie odmiany wielokulturowości są jednak dość odległe od
rytuałów codzienności. No bo gdzie afrykańskie dziewczynki, a gdzie
Indianie żyjący w tipi? Bardzo fajnie i mimochodem pokazana jest inność w
komiksach KaeReLa „Łauma” i „Kościsko”, gdzie wielkomiejskie dziecko
zderza się z prowincjonalną rzeczywistością. Ta rzeczywistość zostaje
dość szybko oswojona, mimo że jej odmienność jest dodatkowo podkreślona
wątkami baśniowymi. Podobnie jest zresztą w kapitalnych książkach, które
wykorzystują nieśmiertelny wątek nudnych wakacji. Na przykład
nieszczęsna Maja zamiast nad jakieś morze czy w góry zostaje wysłana do
ciabci, a biedna Zosia ma spędzić wakacje na łódzkich Bałutach – tak
zaczynają się „Czarownica piętro niżej” Marcina Szczygielskiego i
„Rutka” Joanny Fabickiej. W obu przypadkach nudę rozwiewa spotkanie
Innego; w „Rutce” jest to odmienność drugiej wojny światowej, która,
niby odległa, jest przecież namacalnie obecna w polskich miastach.
Zupełnie odrębnym doświadczeniem jest to opisane w (świetnym!) „Fanfiku” Natalii Osińskiej. Tu doświadczenie inności jest osią fabularną całej opowieści. Nie chcąc spojlerować, powiem tylko, że fakt, iż nietypowa dziewczyna spotyka jeszcze bardziej nietypowego chłopaka, to jedynie wierzchołek góry lodowej. Bohaterowie będą musieli zaakceptować odmienność, i to dość fundamentalną, nie tylko w świecie, ale przede wszystkim w sobie samych. Książka jest przy tym napisana jak wartki thriller psychologiczny i ma szansę być przeczytana nie tylko przez dyżurnych recenzentów polskiej literatury dla młodzieży, ale i przez samych zainteresowanych.
Wielokulturowość, poznanie Innego, różnorodność czy po prostu egzotyka – nazwa nie ma tu większego znaczenia. Jedno jest pewne – bez tego, co wykracza poza doświadczenie codzienności, co burzy rutynę utartych szlaków „naszości”, nie ma szans na dobrą literaturę dla dzieci. Co za tym idzie, nie ma też szans na ciekawe i wartościowe życie. Spora część z nas zapomina o tym w trakcie trudnego procesu dorastania i rzuca się do budowania murów wokół piaskownicy, czemu zaradzić mogą tylko masowe projekty reedukacyjne z Nabu i Rutką w roli wykładowców. I to by było na tyle.
Szymon Kloska – o książkach opowiada w radiach i telewizjach, czasami pisuje w prasie drukowanej i innej. Prowadził liczne programy telewizyjne i audycje o literaturze, między innymi: „WOK – Wszystko o Kulturze”, „Książki na Lato” czy „Piątka z literatury”. Niedawno powstał jego nowy program „Myślnik”. Współorganizator Festiwalu Literatury dla Dzieci.