Na nowy rok rozprawiałam się ze starym i znalazłam takie cudo. Rok wydania 2008, także żadna to novinka, ale może dla polskiego czytelnika, który nie był jeszcze np. w księgarni ArtMap w Pradze, będzie to coś nowego. Dla mnie było. Nowe, czarujące, zabawne, wzruszające, po prostu piękne. Słowem: „Laddugandy”. Ci bohaterowie z ich śmiesznostkami, słabymi i mocnymi stronami, marzeniami, przyjaźniami i miłościami mają dużą szansę zostać Waszymi ulubieńcami.
Tytułowe laddugandy to gatunek bardzo różnorodny: dajmy na to taka Ťuťka ma długie uszy, tak długie, że właściwie wyglądają jak dwa długie kucyki, ma wydłużony pyszczek i szczupłe ciało o prostej figurze, bez zbędnej talii czy krągłości. A taki już Furmi wygląda zupełnie, zupełnie inaczej – jego postawa jest (bez obrazy) bardziej obła, ma trochę pucułowate policzki, a co najbardziej charakterystyczne – trzy rogi na głowie, które wyglądają jednak zupełnie niegroźnie, bardziej jak promienie słońca na dziecięcym obrazku. Pfakiego poznacie po ludzkich uszach i długaśnym nosie, który chyba tak naprawdę jest obojem. Botaara możecie pomylić z psem, ale pod warunkiem, że jest to bardzo ładny pies, biały z czarnymi uszami i zagadkowym spojrzeniem.
Tak przedstawia się czwórka głównym bohaterów. Nikt by nie wpadł na to, że to wszystko są laddugandy, ale łączy je coś, co nie jest widoczne gołym okiem, a są to niesamowita wrażliwość, urocze małostki, które czynią je wyjątkowymi, przyjaźń i miłość, jaką się darzą, bo oni po prostu się wybrali jako bratnie dusze.
Poznajemy ich bliżej w historyjkach krótkich jak mrugnięcie oka – tam tkwi ich czar a potencjał opowieści podanej na jednej tylko stronie, rozwija się w wyobraźni Czytelnika: zagadka długich uszu Ťuťki, tego co Botaar wygrzebał z nosa (dłubanie w nosie to jedno z jego ulubionych zajęć), co Ťuťka ukradła w Terranovie, jak Botaar uczył się tańca brzucha, co wykucharzył w garnku pewien czarodziej, kiedy Ťuťka i Furmi zajrzeli mu do okna kuchni itd.
Darja Bogdanová Čančíková jest autorką zarówno tekstu jak i ilustracji do tej książki i obie te płaszczyzny cudownie się tu uzupełniają, stawiają pytania i na nie odpowiadają (lub nie), prowokują do kontynuowania opowieści z migawek z codzienności tych uroczych stworzeń.
Ilustracje są kolorystycznie bardzo proste – czerń, biel, wszystkie odcienie szarości i brudna żółć. Utrzymane są w stylu komiksowym, często zawarty jest w nich tekst (na tabliczkach widocznych na ilustracjach czy w listach, które piszą i czytają nasi bohaterowie), są bardzo dynamiczne i lapidarne jednocześnie. Umieszczony pod nimi tekst jest jeszcze bardziej oszczędny, dając niemal nieskończoną przestrzeń dla wyobraźni Czytelnika. Niech sobie dorysuje już we własnym szkicowniku jak wyglądałoby życie Ťuťki i Furmiego gdyby mieli potomstwo czy jak poradzili sobie z wysypką po nocy pod gołym niebem na terenie porośniętym perukowcem (oraz czy nie mieli jeszcze innych objawów). Autorka sygnalizuje potencjał wydarzeń, w które warto się zaangażować i go rozwijać. A gdybyście widzieli jakiegoś ladduganda, napiszcie do niej, o to prosi w apelu na końcu tej książki.
Ula Jankowska, księgarka mieszkająca w Pradze
Laddugandy, Darja Čančíková Bogdanová, Baobab 2008