Janusz Pawlak, Cichy gwar piszącego świata, [w:] „Ryms” nr 24, jesień 2014, s. 22.
Wiele razy przekonałem się, że wertowanie starych czasopism ma głęboki sens i może przynieść wiele radości. Niejednokrotnie odnajdywałem na pożółkłych stronach dawnych roczników historyjki obrazkowe nieznane uczonym komiksologom, zapomniane młodzieńcze teksty wybitnych pisarzy i uczonych, przedziwne naiwne koncepcje „naukowe”, zabawne inseraty. Jak choćby umieszczone w dziale „Rzeczy znalezione” makabryczne urzędowe wezwanie do odbioru „człowieka utopionego” wydobytego z rzeki w departamencie krakowskim w początkach XIX wieku.
Niedawno przeglądając oprawiony w czarne płótno tom „Biblioteki Warszawskiej” z 1848 roku, natknąłem się na artykuł „O najnowszych w literaturze naszej książkach dla dzieci”. Tekst ukazał się w zeszycie styczniowym, zajmował 5 stron, nazwiska jego autora nie uwidoczniono ani przed tekstem, ani po nim. Dopiero spis treści uchylił rąbek tajemnicy: przy tytule interesującej nas recenzji wydrukowano inicjały A. W. Nietrudno zgadnąć, że za tym kryptonimem skrył się redaktor miesięcznika „Biblioteka Warszawska” – Antoni Waga. Ten pisarz, poeta i krytyk był także podróżnikiem, znakomitym przyrodnikiem i pedagogiem (uczył m.in. Norwida). Od wczesnych lat związał się z zakonem pijarów; najpierw pobierał u nich nauki, później przywdział habit zakonny.
Artykuł Wagi dotyczył kilku książek, które właśnie wyszły spod pras drukarskich, m.in. „Wykładu nauk przeznaczonego do pomocy w domowem wychowaniu panien” Narcyzy Żmichowskiej, „Upominku ojca dla dobrych dzieci” Dominika Puchalskiego oraz „Dziadka i jego czterech wnuków” Pawła Leśniewskiego. Już w pierwszych słowach swojego tekstu Waga zachwyca się obfitością produkcji księgarskiej ostatnich czasów: „Miło jest przyjacielowi oświaty patrzeć na to mnóstwo wychodzących książek różnego rodzaju, na to zamieszanie, ten cichy gwar piszącego świata, znamionujący powszechną miłość nauk i widoczną wszystkich dążność do życia w umysłowej sferze”. I zwraca uwagę na publikacje przeznaczone dla najmłodszych czytelników: „Ważne pomiędzy dziełami zajmują miejsce książki dla dzieci pisane”.
Duże znaczenie przypisuje autor artykułu doborowi dziecięcych lektur: „Cieszmy się, że ich taka obfitość, ale też umiejmy, kiedy jest w czem, wybór uczynić”. I tak tę konieczność uzasadnia: „Nie rozumiejmy, ażeby oszczędnością było dawać dziecku ladajaką książeczkę, jak mu się wkłada ladajaką sukienkę. Złe to wyrachowanie poprzestać na niedoskonalszym nauczycielu dlatego, że on ma być do małych jeszcze uczniów. Pamięć u dzieci ma ten przymiot, że wszystko co pochwyci, do najpóźniejszych lat tak wiernie, tak nieskażenie przenosi! Możnaż takiemu umysłowi wykładać prawdę niedbale lub go nauczać błędów?”.
Niezwykle cieszy Wagę wysoki poziom książek dziecięcych pisanych przez polskich autorów. Pisze z dumą: „Niemało w tem mieści się chluby naszej, że owoc krajowego wypielęgnowania tak śmiało walczy o wyższość zalet ze sprowadzonym ze stron obcych”. Podkreśla także powszechny dostęp do słowa pisanego: „Gdybyśmy widzieli, że tylko dla dzieci klass oświeceńszych i możniejszych postęp czasu te dary [książki] przynosi, radość nasza nie byłaby tak wielką, jak kiedy postrzegamy, że coś zyskuje przytem i klassa uboższa”.
W szczególny sposób ujął mnie fragment: „Trudniej podobno napisać dobrą książkę dla dzieci, niż dobrze wyłożyć zasady swojej specyalnej umiejętności. Jeżeli wszelkie dzieło piśmienne powinno być jasne, to przedewszystkiem dzieło dla […] umysłów dziecinnych. Lecz ta jasność nie na sztuce władania wyrazami naukowemi zależy; na sztuce rzadszej niż tamta, zniżenia się do pojęć młodych, bez odstąpienia jednak od naukowej ścisłości”.
Krótki artykuł Antoniego Wagi o książkach dla dzieci pozornie powtarza prawdy oczywiste: że trzeba czytać, pisać jasno, że należy dbać o dobór lektur, że warto sięgać po dzieła rodzimych autorów… Trzeba jednak pamiętać, że pisał te słowa blisko 170 lat temu! Wtedy takie poglądy nie były powszechnie podzielane.
Czytając tekst Wagi, ze wzruszeniem przebiegałem oczami kunsztowne frazy, rozbudowane konstrukcje językowe, długie, złożone zdania. Dziś już nikt tak nie pisze. Przyzwyczailiśmy się do prostych, krótkich akapitów, niewyszukanego słownictwa i nie potrafimy podążać za myślą ukrytą w skomplikowanej składni. Ale warto powoli, w skupieniu i ciszy czytać stare teksty. Mamy wtedy szansę wyłowić mądre i ważne słowa płynące wprost z „cichego gwaru piszącego świata”.
W cytatach zachowałem pisownię oryginału z 1848 roku.
Janusz Pawlak – antykwariusz w Krakowie, z wykształcenia matematyk, miłośnik dawnej i współczesnej książki dziecięcej, kolekcjoner komiksów.