Są białe kruki, białe noce, białe myszki… a u nas biały słoń,
czyli książka dla was wyjątkowa, unikatowa, ponadczasowa. Zdobyta z
narażeniem życia, odkryta na strychu, w piwnicy, w antykwariacie, w
księgarni, u znajomego na półce. Taka, której się nie pozbędziecie za
żadne skarby świata. Pokażcie swoje białe słonie (ewa.skibinska@ryms.hokus-pokus.pl)!
Poleca Martyna Wojtkowska:
Białe słonie mam dwa.
Jeden to upolowana za kilka złotych w second handzie moja ukochana książka „Where the wild things are”. A było to kilka lat przed tym, zanim książka ukazała się drukiem w Polsce, więc radość była ogromna.
Drugi biały słoń to książka z autografem i dedykacją mojego ukochanego ilustratora Svena Nordqvista. Łezka wzruszenia w oku mi się zakręciła, gdy ją dostałam od mamy jednego z wychowanków, gdy jeszcze pracowałam w przedszkolu. Wtedy akurat nie mogłam dotrzeć na spotkanie autorskie ze Svenem, bo mieliśmy dzień otwarty w przedszkolu. A potem taka niespodzianka! Dostałam książkę „Findus się wyprowadza”, z bazgrołkiem autora specjalnie dla mnie.
Martyna Wojtkowska