Asana Las

0
446

Droga, którą idziesz, 
nie jest tą drogą.
Nazwa, którą dajesz, 
nie jest tą nazwą.

Lao Tzu zapisała na nowo Ursula K. Le Guin

Od początku mojej praktyki jogi nie wystarczała mi sama zmiana. Zmiana w ciele (kiedy nagle mogłam spać na plecach z rękami w górze i nie czułam napięcia w barkach), zmiana w oddechu (gdy mogłam robić płynnie sekwencję Powitań Słońca B bez zadyszki), nawet zmiana w myśleniu, postrzeganiu siebie, w pracy, związku, w relacjach – nie wystarczała. Ciągle chciałam zrozumieć, co się ze mną i we mnie dzieje. Dlatego kupowałam kolejne książki o ciele, medytacji i mnichach badanych przez zachodnich akademików rezonansem magnetycznym. Wczytywałam się w książki o śnie i rozwoju. Nie mogłam przestać analizować. Zastanawiająca jest dla mnie samej ta chęć zrozumienia wszystkiego przez intelekt. Jakby tylko wtedy zmiana naprawdę zaczynała istnieć, a przecież czułam, że nie jest to prawda. Dopiero niedawno, po przeczytaniu książki neuropsychologa dr. Chrisa Niebauera, zrozumiałam, skąd ta niedająca spokoju potrzeba. Wyczytałam, że to mój „lewopółkulowy interpretator” domagał się swojej pozycji i władzy nad rozumieniem rzeczywistości. I że to nie tylko moja przypadłość, lecz w ogóle przypadłość naszego gatunku. 

nagle zrozumiała, że myśli o sobie
w trzeciej osobie, zostawia odciski palców
i ślady biologiczne, a na nich całą tabliczkę
mnożenia i rozstań, zostawia sygnały, drukuje
trwały szlak, wydeptuje tropy, nie myli mapy
przez ostatnie dni lokalizują ją BTS nad
czakremem noc zamienia się z dniem 
ona walczy z ciałem

Agata Jabłońska

Neuropsycholog dr Chris Niebauer uważa, że współczesna neuronauka i psychologia dopiero teraz doganiają to, o czym buddyzm, taoizm czy joga nauczają od ponad dwóch i pół tysięcy lat, a mianowicie, że koncepcja „ja” to idea, a nie fakt. Ja (nomen omen) nie dziwię się takiej „obsuwie czasowej”, skoro wszystko musi pójść przez rozumienie, interpretację i język (lewą półkulę) i nie wystarcza czucie oraz intuicja (prawą półkulę), a nawet obiektywna zmiana. Inna sprawa, że problemem jest wciąż niemożliwość zrozumienia sensów i wglądów przez obszar mózgu, który z założenia interpretuje wszystko przez „ego”, które jest jego wytworem. Czy to znaczy, że można czytać i czytać, ale nigdy nie zrozumieć? Że można opanować, ba, nawet wykładać teorię komunikacji na uniwersytecie i nie umieć skomunikować się ze sobą czy drugą osobą na poziomie serca i czucia?

moja głowa jest jak niewygasły wulkan
dymi się z niej, czasem duszę się w ciele, doktorze, mam
tyle wcieleń, że z żadnym nie zdążę, pewnie że każdy
może powiedzieć o sobie tak, ba, dobrze kiedy człowiek
zna swoje miejsce, proste? nic nie jest, ale chcę
wymierać najmądrzej, dokończyć grę tylu ról podziel
na uwaga bywa niebezpieczna
podzielna uwaga bywa nieskuteczna

Agata Jabłońska

Jesteśmy zanurzeni w języku. Podpiszą się pod tym zwłaszcza miłośnicy książek, zresztą dużo się teraz mówi o tym, że to właśnie język buduje naszą rzeczywistość, Wiesław Myśliwski na Festiwalu Stolica Języka Polskiego w Szczebrzeszynie podkreślał nawet, że to język ustanawia świat.

Psychiatra Iain McGilchrist nazywa rolę lewej półkuli naszego mózgu kartografem rzeczywistości, a język – piórem. Bo rzeczywiście język buduje nasz świat, tylko czy ten rzeczywisty? Naukowiec uważa, że zależność lewej półkuli od języka powoduje, że mylimy mapę rzeczywistości z samą rzeczywistością. Mylimy naszą opowieść o realności z realnością, fikcję umysłu z prawdą. Placebo jest doskonałym tego przykładem. Doktor Chris Niebauer zestawia tę myśl z powiedzeniem z filozofii zen „Nie myl menu z jedzeniem”.

Tylko czy to znaczy, że mylimy naszą prawdziwą jaźń z głosem, który rozbrzmiewa w naszej głowie? Głosem, który większość zdań zaczyna od „ja”. Widzimy i opisujemy ten świat z pewnością siebie godną autorytetu Myśliwskiego. A gdybyśmy uznali, że to poczucie siebie, oddzielenia od innych, to naszego „ego/ ja” to tylko wytwór umysłu? Joga od starożytności uczy właśnie takiego spojrzenia na umysł człowieka. 

„Język tworzy opowieść, zaś opowieść – w połączeniu z naszymi wspomnieniami i poczuciem „centrum dowodzenia” zlokalizowanym za naszym czołem – tworzy iluzję jaźni, z którą identyfikuje się niemal każda osoba na tej planecie” – pisze dr Niebauer i przytacza jako jeden z przykładów dziewczynę, która straciła w młodym wieku wzrok i słuch, a poczucie odrębności rozwinęła dopiero po tym, jak nauczyła się… języka. 

Wybitny profesor neurologii Antonio Damasio jedną ze swoich książek otwiera tak: 

„Na początku nie było słowa, to akurat jest jasne. Nie żeby świat ożywiony był kiedykolwiek prosty – wręcz przeciwnie. Był złożony od powstania, cztery miliardy lat temu. Życie płynęło naprzód bez słów i myśli, bez uczuć i rozumu, pozbawione umysłów i świadomości. A mimo to organizmy żywe wyczuwały inne sobie podobne i wyczuwały swoje otoczenie. (…) wyczuwanie jest najbardziej elementarną odmianą poznania.” Damasio w książce Odczuwanie i poznawanie poświęconej rozwojowi świadomości udowadnia nie tylko, że to czucie było składową istnienia, zanim wynaleźliśmy język, lecz także pokazuje, że odczuwanie to nie przeciwieństwo myślenia, ale jego nieodzowny składnik. Profesor w swoich pracach naukowych od lat scala ciało i umysł. Podział na to, co rozumowe i cielesne, uważa za błędny, co opisał w swojej przełomowej książce Błąd Kartezjusza. Ładnie to ujęła w jednym ze swoich podkastów psycholożka Marta Niedźwiecka: „Myślenie bez czucia to nie jest myślenie, to jest neuroza”. O tym też jest joga. 

jesteś tego częścią
czarodziejką zmiany, najważniejszą istotą i masz szczęście
może będą pasemkiem w twoich włosach, może zlepkiem 
niejasnych podejrzeń, dzisiaj też jestem czarodziejką zmiany
wygniecioną ścieżką przez mech bór pełen istot i scen
na granicy tańca i szaleństwa, zmysły odsłonięte, więc dusze
zaplątują się o siebie, o gałęzie, gdy o mnie pomyślisz, wejdę
na ten kamień w poszarpanej kiecce jeszcze tu pobędę

Agata Jabłońska

No dobrze, ale po co o tym piszę w „Rymsie”? Wszystko to, co pozwala nam czuć intuicyjnie i daje dojść do głosu prawej półkuli, uświadamia nam, że nie jesteśmy tylko naszymi myślami i przekonaniami. Wspaniała do tego jest joga, natura i POEZJA (im bardziej abstrakcyjna, tym lepiej). Oprócz doznań estetycznych ma ona niezwykłą zdolność „zmylenia interpretującego umysłu i zatrzymania jego nieustannego myślenia”, jak to mówił Jung o filozofii zen, że „prowokuje swoją nieuchwytnością”. Nie uświadamiałam sobie tej mocy poezji, tej jej sprytnego działania, wyprowadzania w pole naszej potrzeby zrozumienia wszystkiego, poukładania w szufladkach, etykietowania odczuć, doświadczeń i zmian.

Tak działają też koany (paradoksalne pytania zadawane uczniom w buddyzmie zen, które mają prowadzić do wyjścia poza utarte schematy myślowe i prowadzić do oświecenia), ich zadaniem jest całkowite unicestwienie rozumującego intelektu. Wybicie umysłu z kolein interpretacji i wzorców myślowych: Jak wyglądałaś, zanim się urodziłaś? 

Jestem sama, jestem silna. 
Samotność chroni mnie. 
Jestem sama, a więc mnie nie ma, 
nie ma mnie, a więc istnieję 
doskonale jak doskonałość, 
rozmaicie jak rozmaitość. 
Potem przyjdą ludzie. 
Dadzą mi skórę, kolor oczu, płeć i nazwisko. 
Dadzą przeszłość i przyszłość 
gatunku homo sapiens.

Anna Świrszczyńska

Podzielona uwaga bywa nieskuteczna – pisze Agata Jabłońska w wierszu Moja głowa jest jak niewygasły wulkan. Pewnie nie pisze o jodze, ale dla mnie trochę tak. Joga to scalanie i narzędzie porządkowania. Relacji, ciała i myśli. Joga to też rytm, koncentracja, poruszenie emocji zakopanych głęboko w nas i zmierzenie się z nimi ponownie na macie. 

Myślę, że poezja ma podobne zadanie, dokopać się do nas głęboko, pozwolić przeżyć coś, co kiedyś było nie do udźwignięcia, przemówić do podświadomości. Oszukać lewą półkulę i dać się pojąć prawej. 

A gdyby połączyć jogę i czytanie, jogę i poezję, słuchać, jak autorzy czytają nam w siavasanie? Tak zrobiłyśmy na festynie artystycznym „Hola, hola, literatura!” Joga i poezja na łące to było poruszające przeżycie. 

Od początku chciałyśmy, żeby ten festyn był inny i bliski nam. Chciałyśmy podzielić się tym, co nam daje siłę i radość: lasem, radością z bycia razem, spokojem, spacerem, śpiewem ptaków, brakiem zasięgu, jogą, czuciem. Myślę, że po praktyce poezja w nas wsiąka zupełnie innymi kanałami. Nie przez intelekt, ale właśnie przez czucie. Naukowcy mają na to termin: „ucieleśnione zaangażowanie w sztukę” – kiedy to doznania cielesne wpływają na nasze estetyczne przeżycia i interpretacje artystyczne. 

Jeśli poezja to komunikacja na otwartym sercu, to gdy najpierw wsłuchamy się w jego rytm, będzie w nas wchodzić łatwiej i głębiej, prawda? Temu sprzyja cisza niezakłócana przez szum miasta i… własne myśli – w tym pomocna bywa też joga, a najbardziej joga na Polesiu. 

Hola, hola, literatura! jest podszyta scaleniem i tworzeniem. Karmi czucie i intuicje.

las jest okładem, kiedy ciało
czuje stres: słuchaj ciała drzew, drzewa to ballady 3D
emocje jak w matriksie, kiedy w nie wejdziesz, zatrzymasz
czas
(…)
smok sam zaprosił nas do środka pnia: to się klei jak
ciało do ciała, to daje nam znać: wymyśliły nas grzyby 
i buki
i przeczeka nas krzak, najwyższy time, by się z nim zlać
asana las

Agata Jabłońska

Słowa mają największą moc, kiedy są rewersem czucia. Inaczej są puste. 

Zofia Karaszewska – dziennikarka, współautorka książek „Ada, to wypada” oraz „Pod podszewką”. Od czternastu lat praktykuje Ashtangę. Od dwóch lat prowadzi kameralne studio jogi Dakini Shala.

Artykuł ukazał się w 38. nr magazynu „Ryms”