Podobnie jak w zeszłym roku rozmawiam z Panią Barbarą czekając, aż inny gość skończy rozdawać autografy (tym razem jest to Michał Rusinek). Nie mam nic przeciwko takiemu oczekiwaniu, liczę wręcz na to, że ten punkt Rabka Fesivalu i w następnych latach uda mi się zrealizować z udziałem rozmówczyni.
Podwieczorek: Fabryka Czekolady Willy’ego Wonki czy małe co nieco w Stumilowym Lesie?
Małe co nieco w Stumilowym Lesie, zdecydowanie. Kubuś Puchatek, do którego długo się przekonywałam jako dziecko, którego mi tato bez przerwy podsuwał do czytania, a ja się broniłam – musiałam do niego dorosnąć, po prostu. Są takie książki, które są pisane dla dzieci, a dzieci dopiero do nich dorastają. Tak samo jest z Muminkami, że jednak trzeba mieć chyba troszkę doświadczenia, wiedzy, może trochę więcej emocji, żeby zrozumieć o co właściwie chodzi w takiej książce. Na pewno tak.
Garderoba: siedmiomilowe buty czy czapka niewidka?
Ha! Nie można i, i (ano nie można, hi, hi, Ł.Ł.)? No to chyba jednak czapka niewidka, bo chciałabym czasem zniknąć, przede wszystkim na wakacjach, żeby mnie nikt nie dopadł i żeby mnie nikt nie dręczył i żebym mogła naprawdę odpocząć. To się czasem udaje, teraz już coraz częściej, dzięki temu, że już jestem w takim wieku, kiedy troszkę zwolniłam, ale przez całe lata rzeczywiście – gdybym mogła mieć taką czapkę niewidkę, byłoby to genialne rozwiązanie, aby móc uciekać od obowiązków i od ludzi, którzy nie rozumieją tego, że czasem człowiek chce się po prostu schować do mysiej dziury. Siedmiomilowe buty kojarzą mi się jednak bardziej nie z ucieczką, ale z podróżą, z dalekimi dystansami, które można szybko pokonać, a to nie jest akurat to, co najbardziej lubię, bo wolę się również rozkoszować podróżą, samym podróżowaniem. Dlatego powiedziałam „i, i” – lubię gdzieś pojechać, ale nie spiesząc się, nie pędząc, nie „zaliczając” nic, tylko właśnie smakując samą czynność przemieszczania się.
Czas: w 80 dni dookoła świata czy 2 lata wakacji?
2 lata wakacji. Im jestem starsza, tym bardziej te 2 lata wakacji. Myślę, że to się chyba wiąże z wiekiem, chociaż z drugiej strony, kiedy człowiek przekracza już jakąś granicę i jest tego czasu mniej niż więcej, to chciałoby się może wtedy więcej i szybciej zobaczyć to, czego się nie widziało, ale to nie jest mój przypadek. Ja nie uznaję tego typu poznawania świata. Wolałabym właśnie mieć te 2 lata na to, żeby rozciągać ten czas, żeby każdy dzień zaczynał się i kończył z wiedzą, co się w tym dniu działo, a nie żeby one tak przelatywały, prawda? Żeby docenić każdy kwadrans naszego życia.
Pamiątka: wampum od Winnetou czy dublon z Wyspy Skarbów?
Bardzo Winnetou. Indianie chyba w ogóle zniknęli… jakby to powiedzieć? Ze sposobu na zabawę młodych ludzi i dzieci, a to było moje dzieciństwo, to była ta prawdziwa egzotyka, połączona z historią, z wyprawą, odległością i gdybym miała przywieźć sobie stamtąd jakąś pamiątkę, to byłoby coś z krainy Winnetou. 3 tomy jego przygód to była jedne z takich książek, które nabyłam na kiermaszu książki w Nowej Hucie, gdzie zawsze chodziłam wiosną i zbierałam pieniądze, żeby tam coś sobie kupić. Kupiłam te 3 tomy „Winnetou” i… nie było mnie. Przepadłam na 2-3 tygodnie, ponieważ tak mnie wciągnęła ta historia. Byłam zresztą w Düsseldorfie, nie pamiętam, co to było za muzeum, ale właśnie tam zwiedziłam wystawę poświęconą Karolowi Mayowi, pokazującą skąd on brał pomysły na te historie, również z materiałami i wątkami filmowymi z Niemiec. Niesamowita historia, niesamowity człowiek, trafiało to do mnie… Tak. Bardzo mi żal, że jakoś straciliśmy ten rejon egzotyki, szczególnie jeśli chodzi o dzieci, bo my, dorośli, ciągle trafiamy na tego typu lektury, które w zupełnie inny sposób pokazują nam świat Indian, obojętne, czy to dotyczy Ameryki Północnej, czy Południowej. Wstrząsające historie, które w tej chwili poznajemy, a o których długo nie mieliśmy pojęcia (siłą rzeczy poza sentymentami związanymi z prozą Maya dzielimy się również wrażeniami na temat „27 śmierci Tomy’ego Obeda”, Ł.Ł.).
Ekosystem: w pustyni czy w puszczy?
Chyba jednak w puszczy. Zastanawiałam się dlatego, że pustynia to też dla mnie plaża – morze i piasek (no, na pewno nie w pełni sezonu letniego, prawda, Pani Barbaro? Ł.Ł.), ale przecież morze to nie pustynia, więc puszcza, las, zieleń, zwierzęta, życie… Dla mnie życie jest ważne. Za to puszcza z tych mniejszych, czyli las. Na pewno nigdy nie wybrałabym się w jakąś egzotyczną wyprawę w równikową puszczę, ale nasz piękny, swojski, polski las, a jeszcze lepiej skandynawski – to jest mój ulubiony sposób spędzania czasu. Spacer, wyprawa na jagody, rower, rozłożenie się w środku lasu, żeby pachniało i żeby śpiewały ptaki, żeby można było poobserwować dzięcioła, wiewiórkę… To jest to, co uwielbiam.
oprac. Łukasz Łęcki
fot. archiwum Radia Kraków