Jak tata pokazał mi wszechświat

0
1457

„Jak tata pokazał mi wszechświat”
Ulf Stark
ilustr. Eva Eriksson
przeł. Katarzyna Skalska
Zakamarki, 2008
wiek: 3+

Kosmos supertaty

Czym różni się tata od supertaty? Hm, to trudne pytanie. Super nie dla każdego znaczy to samo. Poza tym czy tata musi być super? Czy nie wystarczy, jeśli jest tylko takim tatą, na jaki czas i okoliczności pozwalają? Psychologowie już dawno zgodni są co do tego, że najlepsza jest matka „wystarczająco dobra” a nie jakaś tam super-hiper. Zresztą nie można być extra cały czas, raz – to arcytrudne, dwa – nudne i koturnowe. Trudno polubić kogoś, kto nigdy nie potknął się na prostej drodze.

Czy tata w ogóle jest potrzebny? Mówi się, że gdyby babcia miała wąsy, to byłaby dziadkiem. To, idąc dalej, jeśli mamie urosną wąsy, to może zastąpić tatę? Przykładów udanego samotnego rodzicielstwa jest bardzo wiele, choć jest to zadanie wymagające od rodzica niezwykłej dojrzałości, uwagi i cierpliwości. Aby nie tylko pokazać dziecku świat uczuć i relacji (perspektywa mamy) ale również otworzyć je na to, co go fizycznie otacza, na „masę i maszynę” (perspektywa taty). Bo oprócz mikrokosmosu emocji młody człowiek powinien dotknąć wszechświata. Ale jak to zrobić? Podpowiedź daje wydawnictwo Zakamarki specjalizujące się w publikowaniu wartościowej szwedzkiej literatury dla dzieci. Dzięki Zakamarkom w Polsce ukazała się książka autorstwa Ulfa Starka i Evy Eriksson pt.: „Jak tata pokazał mi wszechświat”.

Głównymi postaciami tej historii są: tata, z zawodu dentysta, którego fartuch upstrzony jest plamkami krwi oraz synek „dostatecznie duży aby zobaczyć wszechświat”. Jest i mama, zatroskana o ciepłe uszy i najedzone brzuchy.

Oglądanie wszechświata jest zajęciem dość zwyczajnym, dzieje się wieczorem, po pracy, z dala od borowanych zębów i innych nieszczęść. To wycieczka za miasto, podczas której syn trzymając tatę za rękę, słucha i uczy się o otaczających go zjawiskach naturalnych. Na przykład dlaczego powietrze paruje z ust, co to jest kosmos, jak nazywają się niektóre gwiazdy. Początkowo pomiędzy rodzicem a dzieckiem dostrzega się dystans, różnicę w oczekiwaniach związanych ze spacerem. Tata chciałby pokazać synowi coś niesamowitego i wielkiego, chciałby, aby syn przeżył „superfantastyczną” przygodę. Tymczasem malec widzi to, co zwykle – jakiś sklep, drzewa w parku, myśli o jedzeniu, a z czasem robi się coraz bardziej zmęczony. Stara się jednak, zadziera głowę, uważnie słucha taty i próbuje zrozumieć rzeczy, które dorosłym trudno pojąć. Wizyta we wszechświecie kończy się niespodziewanie, gdy tata wpada… No właśnie tego nie będę zdradzać. Powiem tylko tyle, że jest śmiesznie.

Stark i Eriksson stworzyli prostą i mądrą opowieść o dwóch światach, które ciągle próbują się spotkać, choć częściej bywają jak dwie równoległe. Mowa tutaj o świecie dorosłych, wypełnionym wzniosłymi ideami, rzeczami wielkimi jak balon, oraz o świecie dziecka, gdzie pełza ślimak, a od spaceru bolą nogi. Widzimy, dzięki klasycznym, malowanym kredką ilustracjom, jak rodzic zmaga się z pokazywaniem kosmosu, jak się czasem nadyma, używa mądrych ale i dziwnych słów. Obserwujemy, jak dziecko stara się to wszystko zrozumieć i nie zawieść taty.

Czy tata pokazał synowi wszechświat? Na pewno nie cały. Ale przez to, że poświęcił dziecku czas: troszczył się, trzymał za rękę, nosił, gdy było zmęczone, cierpliwie tłumaczył i odpowiadał na pytania – dał synkowi do zrozumienia, że jest dla niego ważny. Przynajmniej tak jak kosmos.

 Łucja Abalar

****

Wielka wyprawa w (nie)znane

Ach, pokazać swemu dziecku cały wszechświat! Któżby nie chciał spełnić takiego marzenia i zafascynować małego człowieka pięknem i ogromem Kosmosu? Tylko jak to zrobić, gdy nie mamy dostępu do najnowszych urządzeń naukowych i środków finansowych, by zafundować lot na Księżyc? Odpowiedź podsuwa książka Ulfa Starka „Jak tata pokazał mi wszechświat”. To jest takie proste! Wystarczy wybrać się pewnego wieczoru na spacer za miasto, stanąć pod rozgwieżdżonym firmamentem i… pokazać to, co się na nim jawi. I niejednemu ojcu mogłoby się wydawać, że to wystarczy: wskazać palcem, wymienić kilka tajemniczo brzmiących nazw, opowiedzieć o zjawiskach fizycznych… Jest tylko jeden „mały” szkopuł: kilkuletni człowiek nie ogarnie swym umysłem tych wszystkich dziwnych, abstrakcyjnych pojęć, a z racji niskiego wzrostu i zainteresowania tym, co bliskie, może bardziej zachwycić się pełzającym pod nogami ślimakiem, niż odległym niebem, na którym wszystkie gwiazdy wyglądają tak samo.

Nie wiem, co kierowało autorem, by stworzyć taką opowieść: wspomnienie z dzieciństwa (bohaterem jest tu Ulf – imiennik autora, podobnie jak w innych jego książkach), czy chęć uświadomienia, że czasami rodzicielskie ambicje mogą skończyć się… ubrudzeniem butów psimi odchodami. Najważniejszy jest fakt podjęcia „odkrywczej” wyprawy w męskim gronie, z której na pewno każdy syn byłby zadowolony. Może właśnie do tego chce namówić autor?

Ulf Stark każdemu z rodziców pozwala na takie wycieczki: matkom w „Jak mama została Indianką”, a ojcom w „Jak tata pokazał mi wszechświat”. „Obowiązek” pokazywania świata dzieli po równo, więc każde z rodziców powinno być zadowolone (pod warunkiem, że posiada obie książki!). Zaś Eva Eriksson dzięki delikatnym, kredkowym ilustracjom stworzyła świat, którego już nie ma albo może istnieje gdzieś w odległej Skandynawii: w małym miasteczku nie pędzą samochody, a przy wąskich i krętych uliczkach przycupnęły małe, prywatne sklepiki. W tym świecie czas się zatrzymał i nikomu w związku z tym się nie spieszy. W parku czeka porzucony rowerek. Być może jutro ktoś po niego przyjdzie, być może nie…

Agata Hołubowska

****

Informacja wydawcy:

Tata zabiera Ulfa na wieczorny spacer, by pokazać mu wszechświat. Idą na łąkę. Kiedy Ulf podziwia wszechświat, przyglądając się ślimakowi i źdźbłu trawy, tata irytuje się i każe mu patrzeć w górę. Tata pokazuje Ulfowi gwiazdy i nazywa je po imieniu. Ta wzniosła chwila kończy się jednak w dość nieoczekiwany sposób…

Przepiękna książka o rzeczach małych i wielkich, o rzeczach przyziemnych i niemal mistycznych. W prosty i niezwykle ujmujący sposób pokazuje przedszkolakowi otaczający go mikro- i makrokosmos, a rodzicom podpowiada, że dzieci rozumieją więcej, niż dorosłym mogłoby się wydawać.

Książka ciepła, mądra i poetycka, a jakże przy tym pełna humoru!

Ulf Stark i ilustratorka Eva Eriksson to dwa wielkie nazwiska szwedzkiej literatury dziecięcej. Każdy z nich ma w swoim dorobku kilkadziesiąt książek, na których od lat 70. wychowują się kolejne pokolenia dzieci. Ich twórczość nagradzana była wielokrotnie zarówno w Szwecji, jak i poza jej granicami.