W zeszłym roku jakoś umknęła mojej uwadze ta oczywistość, że przecież dobrze byłoby poprzez ankietę przybliżyć sylwetkę sprawczyni tego całego pomarańczowego rumoru. Zatem siadamy, pytam i… łup! Krótko, konkretnie, bez owijania w bawełnę i bandaże, oto cechy pozwalające na efektywne działania organizacyjne. Po pracy związanej z Festivalem życzymy Pani Iwonie równie efektywnego wypoczynku. Spełniającego, oczywiście, poniższe kryteria.
Przejażdżka wierzchem: pegaz czy Fuchur?
Pegaz. Jest skrzydlaty, można sobie pofrunąć. I poza tym więcej widać z takiego pegaza.
Podwieczorek: Fabryka Czekolady Willy’ego Wonki czy małe co nieco w Stumilowym Lesie?
Fabryka Czekolady. Bo nie lubię Kubusia Puchatka. Nie czuję tej książki kompletnie. No, może trochę Tygryska.
Ponieważ dotychczasowa konfrontacja na linii ul – kakaowiec uformowała zdecydowaną przewagę zwolenników miodu, próbuję bardziej uściślić gust niespodziewanego sojusznika czekolady. Uzyskuję klarowną odpowiedź: ulubiona czekolada Pani Iwony to ta z orzechami. Laskowymi. Całymi. Klasyczne okienko na świat łasucha (Ł.Ł.).
Podróż: za jeden uśmiech czy do wnętrza ziemi?
Za jeden uśmiech. Autostop i przygoda. Otwarcie na świat.
Indagacja o doświadczenie na tym polu owocuje wykrzyknikiem „Pewnie! Wielokrotnie…” (Ł.Ł.).
Przewodnik: Włóczykij czy Tomek Wilmowski?
Zdecydowanie Włóczykij. Tomek Wilmowski jest passe, nigdy zresztą nie byłam wielbicielką Tomka, ostatnio usiłowałam czytać i nie dało się. Musiałam to zrobić zawodowo, trochę było to w kontekście Stasia z „W pustyni i w puszczy” i dla mnie Tomek w tej chwili jest już niestrawny. Sorry. Włóczykij – super! Nie ma w ogóle o czym mówić. Z Włóczykijem w każdej chwili.
Przy ognisku: Szeherezada czy Münchhausen?
Münchhausen, zdecydowanie. Lubię te klimaty! Szeherezada to takie ezoteryczne rzeczy… Nie, nie. Ja się lepiej czuję w towarzystwie Włóczykijowo-Münchhausenowym.
oprac. Łukasz Łęcki