"Jak ptaszki studiowały Torę"
Eliezer Sztejnbarg
przeł. Bella Szwarcman-Czarnota
ilustr. na okładce: Piotr Plesner
Wydawnictwo Austeria, 2012
Żydowski elementarz
Wydawnictwo Austeria zapowiedziało niedawno serię – tłumaczonych z jidysz – bajek żydowskich, nieznanych dotąd szerzej polskiemu czytelnikowi. Pierwszą jej odsłoną jest wydana właśnie w formie trzydziestosześciostronicowego zeszytu miniatura: "Jak ptaszki studiowały" Torę Eliezera Sztejnarga, zmarłego w Czerniowcach w 1932 roku autora opowiadań, bajek i wierszy dla dzieci (m.in. zbioru "Meszolim").
א ב ג ד ה
Wśród zaledwie pięciu opowiadań zebranych w "Ptaszkach..." odnajdujemy dydaktyczne – przesiąknięte tradycją żydowską – wykłady ptasiego rabina, nawołującego swoją gromadę uczniów do czytania Tory (przypominające jako żywo lekcje prowadzone przez mełameda w przedwojennym chederze). Rozmawiający ze swoimi ptasimi podopiecznymi rabin pokazuje im pozornie zwyczajne listki porastające drzewo: ich kunsztowne i nieprzypadkowe podłużne linie, cieniutkie paseczki i drobne kreseczki. Porastające drzewo listowie, porównuje ptasi rabin do pisma o takich samych podłużnych liniach i kreskach (literach alfabetu), w którym ukryte są tajemnice i sekrety dostępne tylko dla posiadających umiejętność czytania świętego pisma.
רב וציפורים
W kolejnych bajkach - rozdziałach rabin opowiada zebranym wokół niego ptaszętom historię o stworzeniu świata i odgrywających ogromną rolę w odliczaniu czasu fazach księżyca. W dosyć przewrotny sposób snuje opowieść o ukaranym przez wielkiego Bar Juchne (Boga) zuchwałym ludzie i grzesznikach, którzy dla złota – "ciemnej rzeczy świecącej w ciemnościach" – byliby w stanie oddać życie.
Niestety, opowieści przedstawione polskiemu czytelnikowi mogą okazać się dla niego nieczytelne. Aby pełnić swoją rolę, wybrane i przełożone z jidysz przez Belę Szwarcman-Czarnotę historie, powinny były zostać opatrzone wyważonym posłowiem albo obfitymi przypisami, tłumaczącymi – wychowanym w duchu chrześcijańskim dzieciom – niezrozumiałe dla nich aluzje i odniesienia. Pewne rozczarowanie przynosi także objętość dokonanego przed wydawcę wyboru oraz zupełna nieobecność informacji o oryginalnym tytule tłumaczonego zboru opowiadań.
Wydaje się, że całość byłaby o wiele bardziej atrakcyjna czytelniczo, gdyby została poszerzona nie tylko o kolejne opowiadania, ale także oryginalną jidyszową część opatrzoną aneksem, zawierającą podstawy alfabetu hebrajskiego. Uwrażliwiałaby w ten sposób młodego czytelnika na obce wzorce kulturowe i tworzyła podstawę dla wychowania, opartego na akceptowaniu "inności" i kierowaniu się w stronę wielokulturowości.
Pozostaje mieć nadzieję, że kolejne części bajkowej serii spełnią przynajmniej częściowo te postulaty.
Paweł Jasnowski - student V roku Katedry Judaistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego (rocznik 1987), koncentrujący swoje zainteresowania badawcze wokół historii społeczności żydowskiej przedwojennego Krakowa. W wolnym czasie zajmuje się swoim psim pupilem i krytyką literacką; publikuje m.in. w: "Twórczości", "Rymsie", "e-splocie", "Popmodernie" i "Nowych Książkach". Mieszka w Krakowie.
linkBajki Sztejnbarga nie powielają zastanych wzorców, często są przewrotne, a nigdy – natrętnie dydaktyczne - poleca Wydawnictwo Austeria.
Informacja wydawcy:
Eliezer Sztejnbarg urodził się w 1880 roku Lipkanach, w Besarabii. Prowadził tam prywatną świecką szkołę hebrajską. Dla swoich uczniów układał opowiadania, dydaktyczne historyjki i wiersze, a także Purimszpile. Jednak dopiero po przyjeździe do Czerniowców rozwinął skrzydła. Tu opublikował podręczniki – do jidysz i do hebrajskiego, założył teatr dziecięcy i chór, pisał bajki i wiersze. Był również dyrektorem szkoły im. Szolema Alejchema w Rio de Janeiro, lecz na ostatnie dwa lata życia wrócił do Czerniowców. Najważniejsze jego dzieło – dwa tomy bajek – ukazały się już jako opus posthumum. Bajki Sztejnbarga nie powielają zastanych wzorców, często są przewrotne, a nigdy – natrętnie dydaktyczne. Zmarł w 1932 roku. Po jego śmierci Rose Ausländer napisała, że gdy poeta umiera, kamień znów jest zwyczajnym kamieniem, gdy oczy zamyka – stajemy się ślepi.
link
Jedyne z czym się Pani zgadza, to to, że książeczka powinna być zaopatrzona w dłuższą przedmowę. Ja - niestety - nie zgadzam się absolutnie z niczym.
Pisząc o zaledwie pięciu bajkach miałem raczej na myśli włączenie do zbioru osobnych miniatur, które uczyniłby go bardziej atrakcyjnym (rdzeń tomu stanowiłyby wówczas tytułowe "Ptaszki").
Sugestia że alfabet hebrajski jest dostępny w internecie, jest zachętą do tego by odsyłać czytelnika do wiedzy własnej lub encyklopedycznej. Znając oba języki żydowskie, naukę ich w praktyce i wyjątkowość ich wspólnego alfabetu, uznaję tę uwagę niepoważną. Wydanie przez Austerię "przystępnej i zgrabnej książeczki" niczego nie zmienia. "Ptaszki" są dziełem o s o b n y m, poprzez swoją oprawę i planowaną serię wpisującą się w nurt literatury dziecięcej.
"Proszę pomyśleć o tym, jak radziły sobie i radzą sobie dzieci żydowskie zanurzone w innej kulturze". Naturalnie "myślę o tym", rzec by można nieustannie. Teorią i "praktyką" asymilacji zajmuję się od kilku lat. W niczym nie zmienia to zasadności mojej uwagi.
Nie sugeruję aby nadmiernie rozbudowywać przypisy kosztem tekstu głównego. Sugeruję aby - na przyszłość - rozbudować wstęp/posłowie nie pozostawiając czytelnika, który zachęcony okładką kupił książkę - w poczuciu bezradności (nie chodzi o "trzymanie za rączkę"; chodzi o elementaria którą są mu potrzebne do czerpania przyjemności z czytanego tekstu).
Zasadniczy brak mojego omówienie polega - w moim odczuciu - na nie uwzględnieniu oceny tłumaczenia. Niestety pomimo niewielkiej ilości stron nie został włączony oryginalny tekst. Bardzo chętnie odniosę się do tłumaczenia, po przesłaniu mi oryginału
Pozdrawiam
dodał: Paweł J. , Środa, 12 września 2012 11:25
Oczywiście nie miałem na myśli wyłącznie alfabetu hebrajskiego. Rozmawiałem o "Ptaszkach". Te analogie nie są nieczytelne nawet dla wykształconego czytelnika. Nie mówiąc o dzieciach.
dodał: Paweł J., Środa, 12 września 2012 12:01
Proszę Pana, bajka Jak ptaszki studiowały Torę została wydana osobno, bo w oryginale została wydana osobno, bez innych bajek.
Podczas spotkań z czytelnikami słyszałam wyłącznie komentarze, że to dobrze, ze książeczka jest mała i ograniczona do jednego tekstu. Nie spotkałam nikogo bezradnego. Może dlatego, że nie były to dzieci.
Nie każdy chce czytać w jidysz, tak jak nie każdy chce czytać po angielsku, francusku czy rosyjsku.Jeśli ktoś bardzo chce, znajdzie tę książeczkę niewątpliwie i ją przeczyta. Wydawcy także nie chcą zwiększać kosztów publikacji - dwa razy większa książeczka, byłaby również droższa i do wydania, i do zakupu.
Czemu nie postuluje Pan wydania Rodariego razem z oryginałem czy Puchatka? Czy tylko dlatego, że objętość większa? A jak z Rozbójnikiem Hotzenplotzem?
Czy zapoznał się Pan z oryginałami?
Mam nadzieję, że ktoś zechce wydać bajki dla dzieci w moim przekładzie z jidysz, choćby te, które mi czytywano w dzieciństwie, ale na razie nie ma chętnych. Zostają bajki dla dorosłych.
Proszę zatem o wykreślenie tej książeczki z rejestru lektur dla dzieci do lat 10, to po prostu nieporozumienie.
Mam nieco inne zdanie niż Pan na temat kosztów adaptacji, może dlatego, że sama - urodzona i wychowana w żydowskiej rodzinie, w której na co dzień mówiło się w jidysz i obchodziło święta żydowskie, nie katolickie - przeżyłam ten eksperyment.W następnym pokoleniu doświadczała tego moja dwudziestoparoletnia córka, już niestety nie w jidysz wychowywana,ale reszta się zgadza:)
dodał: Bella Szwarcman-Czarnota, Czwartek, 13 września 2012 00:57
Zmieniliśmy kategorię wiekową. Pozdrawiam.
dodał: Ewa Skibińska, Piątek, 14 września 2012 10:50
Czuję się niejako wywołana do odpowiedzi.
Po pierwsze Jak ptaszki studiowały Tore - to nie wybór bajek, ale CAŁOŚĆ.Stąd pisanie o "zaledwie pięciu bajkach" jest zwykłym nieporozumieniem.I nie jest to bajka dla dzieci, choć tak wygląda.
Podstawy alfabetu hebrajskiego (to znaczy alfabet?) jest dostępny w internecie w wielu wersjach, dołączanie ich do tekstu po prostu nie ma sensu. Austeria wydała skądinąd bardzo przystępną i zgrabną książeczkę Kushnera "Literki".
Co się zaś tyczy rozumienia "inności"...proszę pomyśleć o tym, jak radziły sobie i radzą sobie dzieci żydowskie zanurzone w innej kulturze. Jakoś sobie radzą. Ale, powtarzam, to nie jest książka dla dzieci.
Dałam tyle przypisów, ile uznałam za nieodzowne. Zbyt duży aparat krytyczny zabiłby bajkę, która w istocie bajką nie jest. Pozwólmy też czytelnikom szukać i czytać więcej, a nie prowadzmy ich za rączkę.
Jedyne z czym się zgadzam, to to, że książeczka powinna być zaopatrzona w dłuższą przedmowę.
Pozdrawiam
dodał: Bella Szwarcman-Czarnota, Poniedziałek, 10 września 2012 23:47