"Tato, w studni nie ma wody!"
tekst i ilustr. Markus Majaluoma
przeł. Iwona Kiuru
Wydawnictwo Bona, 2012
Czytany w ponadtrzydziestostopniowym upale tytuł "Tato, w studni nie ma wody!" wywołuje u mnie automatyczną suchość w ustach. Bez wody ani rusz! Musiałam więc czym prędzej przekonać się, co z tą studnią, no i co nowego zmalowali mali Różyczkowie.
To prawdziwie wakacyjna historia z dość nietypowym, bo przechylonym wyraźnie na bok - jak toruńska Krzywa Wieża - domkiem letniskowym w tle. Sposób, w jaki stał się on własnością Różyczków, przyprawił mnie o lekką gęsią skórkę. Otwarty laptop, zakupy przez internet, chwila nieuwagi, do tego troje dzieci o nieposkromionej energii i wyobraźni... i domek kupiony:) Na miejscu, o zgrozo, okazuje się, że nie dość, że nie ma jeziora (został po nim tylko pomost i trochę mułu), to wody nie ma nawet w stojącej przy domku studni. Od czego jest jednak niezawodny sąsiad, pan Rurka? Tam, gdzie Różyczkowie, tam i on - może przekonaliście się już o tym, czytając poprzednie książki o tej zakręconej rodzince.
Mój syn przeczytał tę część samodzielnie, skuszony pewnie zabawnymi ilustracjami autora Markusa Majaluomy (wcześniejsze części czytałam ja lub tata). Zdana więc byłam na samotną lekturę, z której zrodziła się taka oto refleksja: życzę sobie więcej nieziemsko cierpliwych tatusiów a'la Paweł Różyczko, podobnie jak i pozytywnych wariatów w typie pana Rurki. Świat zwolni, a dzieci będą szczęśliwsze:)
Ewa Skibińska
linkRóżyczkowie mają pomysły, oj mają! Co wydarzy się w dopiero co kupionym domku letniskowym nad jeziorem?
Informacja wydawcy:
Mogłoby się wydawać, że rodzina Różyczków przeżyła już wszystkie najbardziej szalone przygody. Otóż… nie. W kolejnym tomie fińskiej serii tacie udaje się (nieco przez przypadek, z pomocą skonstruowanego przez dzieci robota o wdzięcznym imieniu Kolczatka Stukatka) zakupić domek letniskowy nad jeziorem. Dzieci nie posiadają się z radości; również sąsiad Rurka angażuje się w przygotowania do wyjazdu. W tym celu rusza ze swoją magiczną różdżką na poszukiwania wody w studni.
Czy Różyczkowie zaprzyjaźnią się z ptakami, które lecąc na południe, odwiedzają chatkę, i co na to wszystko powie mama – tego dowiedzą się tylko ci, którzy przeczytają "Tato, w studni nie ma wody!".
Piąty tytuł niezwykle lubianej serii o niestandardowej rodzinie, w której za wychowanie dzieci odpowiedzialny jest głównie tytułowy tato. Książka jest wyczekiwana zarówno przez czytelników, sukcesywnie zakupujących kolejne tomy, jak i media dziecięce, przyklaskujące podnoszeniu tematu nowego modelu rodziny, który również w Polsce staje się coraz popularniejszy.
Kilka słów o autorze:
Markus Majaluoma (ur. 1961 r.) – fiński pisarz i ilustrator literatury dziecięcej. Niezwykle oryginalny styl ilustracji oraz niecodzienne poczucie humoru sprawiają, że jego książki są gwarancją dobrej zabawy zarówno dla dzieci, jak i dla ich rodziców. Autor portretuje w nich współczesną rodzinę: zabieganą mamę, wiecznie zmęczonego po pracy tatę i… obdarzone niespożytą energią dzieciaki!
linkZabawna, ciepła i szalona. Lubie ten męski duet, jaki tworzą tatuś i pan sąsiad. Ilustracje świetne, zwłaszcza te na końcu, z domkiem widzianym "z powietrza"! ale sposób nabycia domku rzeczywiście wywołuje gęsią skórkę :D
dodał: nieparyż, Wtorek, 7 sierpnia 2012 20:19
Ta część z serii "Tato..." była przez nas długo oczekiwana. Razem z naszymi brzdącami znamy już kilka poprzednich części z przygodami Taty Różyczko i jego maluchów, więc już nie mogłyśmy doczekać się kolejnej. I wreszcie są. Książki z tymi sympatycznymi bohaterami nasze dzieci wprost uwielbiają, zatem i tym razem słuchały ich przygód jak zaczarowane.Musimy jeszcze dać, że ponownie nie zawiodłyśmy się i dzieło Markusa Malajuoma zostało dopracowane w każdym szczególe. Historia przedstawiona w książce jest ciekawa i zabawna. Nasze dzieciaki uśmiały się podczas słuchania, a my także z ogromną przyjemnością zagłębiałyśmy się w treść opowiadania. Ale to nie wszystko. Przecież te książki to również zbiór fantastycznych i wesołych ilustracji, które nasze dzieci z wielkim zapałem zawsze studiują i naprawdę trudno je oderwać od książki. Ilustracje rysowane są w zabawny sposób, mają mnóstwo szczegółów i świetnie dopełniają treść opowiadania.
dodał: Marta i Ania, Czwartek, 5 lipca 2012 00:06